XVIII

33 14 3
                                    

Sara

Nie wiedziałam czy mam się śmiać czy płakać.
Cameron zadzwonił do mnie tylko dlatego, że się pomylił. Jednak nie to jest najgorsze.

Najgorszy jest fakt, że ja znam ten głos.
Nie mam pojęcia skąd, ale jestem tego pewna bardziej niż uczciwości Nicole podczas gry w makao. Czy ktoś chciał zabawić się moim kosztem?

Łeee za dużo tych niewiadomych... Co jest lepsze od zastanawiania się? Danie temu spokoju i robienie czegoś innego, więc najlepszym sposobem na relaks będzie to co lubię najbardziej.

Tym oto sposobem znalazłam się w ogromnym, cudownym parku, jeżdżąc na rolkach i słuchając na słuchawkach moich ulubionych, pobudzających do życia kawałków. Kiedy słyszę rytmy Major'a Lazer'a, wszystko się we mnie budzi.

Jeżdżę już jedenaście lat i rolki to moje drugie nogi. Podskoki, jazda tyłem i na jednej nodze, przeplatanka i wiele wiele innych trików jest mi nieobcych.
Jednak największą frajdę sprawia mi układanie choreografii i jazda do muzyki.
Jeśli zobaczycie gdzieś wirującą wariatkę na rolkach, to będę ja.

Jechałam akurat do "Be together", kiedy drogę zajechał mi jakiś rowerzysta.
Dosłownie w ostatnim momencie udało mi się wyhamować ostrym skrętem w lewo. Przez takie hamowanie w ekspresowym tempie niszczą się kółka, więc znowu będę musiała zainwestować i ani trochę mi się to nie podoba.

Gdy już trochę ochłonęłam, zauważyłam, że rowerzysta nie miał takiego szczęścia jak ja, przestraszył się zderzenia i wjechał do rowu. Mistrz.

- Hej, nic ci się nie stało? - zapytałam zaniepokojona, bądź co bądź mógł sobie coś zrobić.
- Spokojnie, żyję. - mówiąc, wygrzebał się z pod roweru i mokrych liści.

Dopiero teraz moglam mu się lepiej przyjrzeć.
Wysoki, nieujarzmione jasno - blond włosy i oczy szczeniaczka, którego masz ochotę tulić i tulić i tulić i tulić...
Dobra, Sara, pokaż jaja.

- Co ty chciałeś zrobić, chłopie? - zapytałam go z lekko kpiącym uśmiechem.
- Wybacz, ale tak strasznie się śpieszę, że nie patrzyłem, a wtedy ty wyjechałaś, ja dostałem zawału, ty zahamowałaś, a ja...
- Dobra, dobra wyluzuj! - przerwałam mu w połowie zdania, a raczej monologu.
- Byłam tylko ciekawa czemu tak leciałeś na złamanie karku, ale skoro oboje mamy się dobrze, nie musisz mi się tłumaczyć.- posłałam mu szczery (w mojej intencji), uspokajający uśmiech.

Widać, że mu ulżyło bo już nie był taki spięty i odpowiedział mi uśmiechem.

- Jestem Sara, a ty?
- A ja nie. - na ten tekst przewróciłam oczami i zapytałam tym razem z innej strony.
- Jak brzmi twoje imię, rowerowy pogromcu szos?

- Jestem Cam.

No chyba żart.

- Skrót od Camden.

Uff, jednak jestem bezpieczna. Jednak i tak przeżyłam mini atak serca.

- Miło mi cię poznać, Camden. Może jeszcze kiedyś na siebie wpadniemy. - puściłam mu oczko, uśmiechnęłam się i pojechałam w swoją stronę, nie oglądając się za siebie.

W domu już czekał na mnie ciepły obiad. Szkoda tylko, że ten, którego najbardziej nie znoszę.

- Mamooo serio? Znowu mielone?!
- Przepraszam skarbie, ale mają termin ważności do jutra. Nie możemy marnować jedzenia tylko dlatego, że masz uraz do tych pyszności.

- Pyszności? Gdyby babcia nie faszerowała mnie nimi dzień w dzień przez kilka miesięcy, może nie miałabym nic do niech, co nie zmienia faktu, że tak właśnie było.

- Ehh, no dobrze, masz. - powiedziała wyciągając w moją stronę rękę z pieniędzmi na pizzę. - Apropos, kiedy masz zamiar odwiedzić babcię? Wiesz jak bardzo samotna się czuje w szpitalu.
- Wiem mamo. Po prostu... Nienawidzę oglądać jej w takim stanie. Uświadamiam sobie wtedy, że w każdym momencie może odejść, a to mi ryje psychikę.
- I właśnie dlatego powinnaś widywać się z nią częściej! Może nie zostało jej wiele czasu, więc ten, który jest, musimy wykorzystać maksymalnie. Ona nas potrzebuje.
- Dobrze. Jutro do niej pojadę. Myślisz, że ma ochotę na moje babeczki?

Mama roześmiała się, pocałowała mnie w czoło i westchnęła.
- Na pewno Sara, na pewno...

•Lovesick•Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz