Rozdział II Dom.

1K 48 14
                                    


                          Hope

Była druga w nocy, a ja nie mogłam spać. Zajęłam się tym co zawsze mnie uspokaja. Farby i pędzle, potrafią zrobić ze mnie oazę spokoju. Strych był idealny do malowania. W dzień było tu doskonałe światło, a moja siostra zadbała o to, aby i po zmroku było doskonałe. Kocham ją za to, że zrobiła to dla mnie. Jest najwspanialszą osobą jaką znam. Poświęciła dla mnie wszystko. Wyjechała z miasta, które kochała nad życie. Wszystko to zrobiła, abym była szczęśliwa i prawdę mówiąc jestem. Nowy Orlean działa na mnie kojąco. Czuję się tu jak ryba w wodzie. Ten dom pomimo, iż mieszkamy w nim tylko dwa dni, jest już moim domem. Wiem, że będziemy tu szczęśliwe. Po wypadku straciłam na to nadzieję, a tu proszę. Wystarczyła mała zmiana miejsca, a już w pełni wróciła do siebie. Przez ostatnie dwa lata kilku psychologów załamywało nade mną ręce, ale jednak to nie oni, tylko to miasto mnie naprawiło. Wczoraj byłyśmy zwiedzać. Julie zlokalizowała wszystkie, szpitale, apteki, sklepy, pocztę i inne miejsca. Twierdzi, że przezorny jest zawsze ubezpieczony. Na moje oko to odrobinę przesadza, ale ona już taka jest. Uwielbia mieć kątrolę nad wszystkim. Według niej mogę chodzić wszędzie, oprócz kilku miejsc w francuskiej dzielnicy. Uważa, że czarownicy wudu to nieodpowiednie towarzystwo dla mnie. Malowałam już długo, kiedy coś się przewróciło. Rozejrzałam się po otwartej przestrzeni. Gdyby ktoś się skradał, to nie miał by gdzie się ukryć. Miejsca było dużo, ale pomieszczenie było urządzone minimalistycznie. Na środku stały sztalugi. Pod oknami był utworzony końcik do siedzenia. Było też kilka półek z farbą, szkicowniki i inne przyrządy malarskie, ale nic poza tym. W błyskawicznym tempie odkryłam intruza. Moja siostra weszła na strych. Na schodach zostawiła kubek z herbatą, więc to właśnie było źródłem hałasu. Posłała mi morderczę spojrzenie. Wielokrotne prosiła mnie, żebym odstawiała rzeczy na miejsce.

- Ty to sprzątasz. - oznajmiła. - Poza tym, czy ty wiesz która jest godzina?

- Zapewne późna, ale nie mogłam spać.- wyjaśniałm.
Od razy, złagodniała. Podeszła do mnie i mnie przytuliła.

- Nie miałaś koszmarów?- zapytała z troską.

- Nie, po prostu nie mogłam zasnąć.- zapewniłam ją.

- Dobrze, ale teraz marsz do łóżka.

- Tak jest panie kapitanie.

Tak to zdecydowanie mój dom.

                          ***

                         Julie

Dziś czeka mnie, dzień otwarcia sklepu. Hope o tym wie, ale wciąż nie może mi wybaczyć, że tak długo nic jej nie mówiłam. Nawet chciała mi pomóc, ale jej nie pozwoliłam, nie chcę żeby mieszała się w te sprawy. Zrezygnowana w końcu odpuściła, więc ja mogę spokojnie otworzyć sklep. Kiedy będę w nowym miejscu pracy, moja siostra będzie w domu, albo na mieście. Mam do niej pełne zaufanie. Tylko musi być pod telefonem. Na miejscu byłam, już o szóstej rano. Wszystko odpowiednio przygotowałam. O ósmej wystawiłam tabliczkę, z napisem otwarte. Do drugiej miałam sporo klientów, później przychodziło coraz mniej. W śród nich były czarownice, wilkołaki i ludzie. Pierwszy dzień minął spokojne. Wybiła dziesiąta wieczorem, więc postanowiłam już zamknąć. Sklep w normalne dni będzie czynny od dziesiątej rano, do szóstej po południu. W weekendy będzie zamknięty. Wychodziłam z sklepu i już miałam zamykać, kiedy przede mną pojawiła się jakaś blondynka. Choć jej nie znałam wiedziałam, że jest czarownicą, emanowała od niej moc.

- Jesteś moją ostatnią nadzieją. -oznajmiła.- Potrzebuję Waleriany i Krwawnika.- powiedziała.

Zdziwiłam się. Oba zioła działają silnie uspokajają. Nie wiem, dla kogo to, ale z pewnością połączenie tych obu ziół na długo go uspokoji. W Nowym Orleanie oba zioła były ciężko dostępne. Ja akurat je posiadałam. W końcu, otworzyłam drzwi i wypuściłam kobietę do środka. Weszłyśmy, a ja udałam się do ogródka. Owe miejsce było zaczarowane, co oznaczało, że cokolwiek się w nim posadzić, o dowolnej porze roku, urośnie w ciągu tygodnia. Było niezwykłe i tylko moje. Nałożyłam na nie specjalne zaklęcie ochronne. Co oznaczało, że nikt bez mojej zgody nie może zrywać roślin. Czar cofnie się tylko po mojej śmierci. Będzie to posówać się powoli. Najpierw zacznie usychać, moja ukochana roślina, czyli bez. Później wszystko inne, więc nikt o złych zamiarach nie wykorzysta tego miejsca, do swoich celi. Dopiero teraz zauważyłam, że  kobieta weszła tu za mną. Patrzyła się z niedowierzaniem na zawartość ogrodu. Nie dziwie jej się, bo mi też za pierwszym razem opadła szczęka. Szybko wzięłam potrzebne rośliny i wskazałam, żeby szła za mną. Weszłyśmy do mojego "biura". Miałam zamiar, zaproponować jej układ, bo nikt nie może dowiedzieć się o tum miejscu.

- Nie możesz powiedzieć o tym miejscu nikomu.- oznajmiłam.

- Dlaczego, miałam bym o tym komuś mówić.- powiedziała.

- Wiem, jak jest.

- Słuszna uwaga.

- Mam propozycję.- zawachałam się, przez chwilę.- Nie powiesz nikomu o tym miejscu, a w zamian będę do twojej dyspozycji.

- Co to znaczy?- zaciekawiła się.

- Dam ci mój numer telefonu i gdybyś potrzebowała czegoś, to po prostu zadzwonisz.

- Nie musisz tego robić.- oznajmia, a ja o dziwo jej wieżę. Coś w niej jest, coś znajomego, co sprawia, że jej ufam.

- Wiem, ale chcę.- mówię z przekonaniem.

- Jesteś inna, niż Nowo Orleańskie czarownice.- zdziwiła się.- Wcześniej nigdy nie widziałam tego sklepu, a mieszkam na przeciwko.- stwierdza.

- Nie jestem stąd. Sklep dzisiaj otworzyłam, więc nie mogłaś go widzieć.

-  Nie często ktoś tu się przeprowadza.

- Zaczynamy od nowa, a Nowy Orlean ma swój urok.

- Zaczynacie od nowa?

- Ja i moja siostra. Potrzebowała zmiany, więc tu jesteśmy.- powiedziałam, sama nie wiem dla czego. Zwykle nic nie mówię o niej.

- Ciężka przeszłość?-zapytała ze smutkiem.

- Coś w tym stylu.- powiedziałam, a ona nieoczekiwanie przytuliła mnie. Puściła mnie i powiedziała.

- Jestem Freya i myślę, że właśnie znalazłaś pierwszą przyjaciółkę w tym mieście.- oznajmiła.

- Dziękuję.- powiedziałam po chwili, bo dosłownie odebrało mi głos.- Nazywam się Julie i po prostu dziękuję.

~~~~~~~~~~~~

Rozdział nie sprawdzony. Jak myślicie, co wyniknie z tej przyjaźni. Pozdrawiam. Tess

Back To Home | Hope Mikaelson (Sisters Quinn)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz