Rozdział XVII Pojednanie?

564 29 0
                                    

Rozdział dedykuję iska14993

*narracja trzecio osobowa*

Kiedy Klaus Mikaelson wszedł do biblioteki, w pomieszczeniu zapadła cisza. Wszystkie oczy skierowały się na niego. Lecz on patrzył tylko na dziewczynę w czerwonej sukience. Szukał jakiegoś podobieństwa. Kiedy się jej przyjrzał zobaczył, że dziewczyna ma takie same oczy jak on. Dostrzegł jej uderzające podobieństwo do matki. Chociaż zadał pytanie, znał już na nie odpowiedź. A, znamię na lewym ramieniu rowiewało wszelkie wątpliwości. Mężczyzn przemierzył pokój i stanął naprzeciwko dziewczyny, która patrzyła się na niego złowrogim wzrokiem. Towarzystwo postanowiło ich opuścić. Hayley została najdłużej. Posła córce nieokreślone spojrzenie i również wyszła z pomieszczenia. Kiedy ciężkie drzwi biblioteki się zamknęły. Klaus zapytał ponownie.

- Czy to prawda?- mówił patrząc się na nią.- Jesteś moją córką?

- Niestety.- powiedziała głosem zimnym jak lód. Dziewczyna nie miała najmniejszej ochoty rozmawiać, ze swoimi ojcem.

- Jak to możliwe?- pytał z niedowierzaniem.

- Ciotka powiedziała, że moja mama mnie przyniosła. Szczegóły zdradziła tylko ojcu, ale oboje nie żyją.- powiedziała gorzko.

- Czy Jul...- zaczął, ale ta od razu mu przerwała.

- Julie nic nie wie i tak ma zostać.- mówiła twardo.- Jest moją siostrą, kocham ją. To się nigdy nie zmieni. A na razie nie chcę, aby widziała o całej tej sprawie. Zdrowie jej i dziecka jest najważniejsze. Rozumiemy się.- mówi.

- W tym się zgadzam.- powiedział pewnie. - Jednak kiedy twoja siostra lub brat się urodzi, Julia dowie się o wszystkim.

- Nie myślę o tym dziecku jak o rodzeństwie. Nie myślę o was jako o mojej rodzinie. Ty i Hayley nie jesteście moimi rodzicami. Miałam rodziców, ale oni nie żyją.- stwierdziła i ruszyła do wyjścia.

Klaus


Mężczyzna przez całą noc myślał o zaistniałej sprawie. Obwiniał się, że uwierzył w śmierć Hope. Myślał o naprawdę wielu różnych sprawach, ale słowa dziewczyny nie dawały mu spokoju. Wiedział, że musi zrobić wszystko, aby zmienić zdanie Hope, na temat jej rodziny. Niezaprzeczalnie on i inni byli jej rodziną, a dziewczyna musiała to zrozumieć. Postanowił, że przez pare następnych miesięcy powolnymi krokami, zbuduje więź ze swoją córką. A, kiedy jego żona urodzi, to opowie jej o wszystkim i będą mogli zacząć życie jako jednak wielka szczęśliwa rodzina. Klaus wiedział, że to nie będzie takie łatwe, ale będzie o to walczył. Musiał działać ostrożnie, aby nie zniszczyć relacji ze swoją żoną.
Kompletnie stracił poczucie czasu, a kiedy je odzyskał była już pierwsza popołudniu. Sprawdził swój telefon. Przeklął, kiedy zobaczył nieodebrane połączenia, od swojej żony. Zapomniał, o wczorajszej rozmowie. Inna zaprzątała mu myśli. Wziął kurtkę i ruszył do domu swojej żony. Jechał piętnaście minut. Zapukał do drzwi. Otworzyła mu Megan.

- Julia jest na górze? - zapytał wchodząc do domu.

- Pojechała do sklepu.- oznajmiła.

- Kiedy? Za ile wróci?- pytał dalej.

- Pojechała do siebie do sklepu. W zeszłym tygodniu zacząła, przywracać go do porządku.- wyjaśniła.

- Nic mi nie mówiła.- przyznał.

- Wiesz nie czuje się dobrze, ze wszystkim co się stało. Sprawa z pamięcią i porwaniem, zaczęła ją przytłaczać.- wyjaśniła. - Więc zaczęła przywracać do użytku swój sklep. Planuje otworzyć galerię w grudniu.

- Dla czego mi to wszystko mówisz?- pyta zaskoczony.

- Bo nie chcę żebyś znów spieprzył sprawę. Ona cię kocha, więc lepiej się staraj.

Julia

Dziewczyna obudziła się z samego rana, a raczej obudziły ją dolegliwości związane z jej stanem. Mdłości zaczęły się u niej niedawno, ale na szczęście odczuwała je tylko z rana. Ranek spędziła na o pakowaniu swoich rzeczy. Pierwszy raz zadzwoniła do małżonka o dziewiątejn. Lecz ten nie odbierał. Ponowiła próbę jeszcze kilka razy. W końcu zrezygnowała i postanowiła zrobić coś pożytecznego. Powiedziała swojej przyjaciółce gdzie jedzie i właśnie tam się udała. Po piętnastu minutach zaparkowała pod swoim sklepem. Otworzyła drzwi i weszła do środka. W zeszłym tygodniu doprowadziła sklep do pożądku. Mimo początkowych chęci Hope zrezygnowała z jego prowadzenia. Nie miała jej tego za złe. Dzisiaj postanowiła, że załatwił dwie sprawy, które spędzały jej sen z powiek. Mianowicie miła zajrzeć do ogrodu, oraz do pomieszczenia na górze. Najpierw postanowiła załatwić to drugie. Powolnym krokiem weszła na górę. Westchnęła kiedy jej oczom ukazały się ciężkie drewniane drzwi. Użyła odrobiny siły, aby je otworzyć. Z szybko bijącym sercem weszła do sali. Nic się w niej nie zmieniło. No prawie, nic. Wszystko było niemalże identyczne, oprócz delikatnym śladzie po dużej szkarłatnej plamie. Zanotowała, że musi wymienić parkiet. Czym prędzej opuściła pomieszczenie. Zeszła na dół i usiadłam za ladą. Oparł głowę na rękach i próbowała uspokoić swój umysł. Odczekała kilka chwil i wstała z zajmowanego miejsca. Następnie ruszyła w kierunku ogrodu. Od poznania prawdy dzieliły ją tylko szklane drzwi prowadzące do jej magicznego ogrodu. Zamknęła oczy i z szybko bijącym sercem sięgnęła do klamki. Jednak wtedy usłyszała drzwnek od drzwi wejściowych. Odwróciła się, aby sprawdzić kto wszedł do sklepu. Poznała tą osobę od razu, ponieważ wpadła na nią. Oparła głowę na jego stalowej piersi. Mężczyzna od razu zamknął ją w szczelnym uścisku. Poczuła lekki pocałunek na swojej głowie, więc spojrzała na niego.

- Co się dzieje kochanie?- zapytał jej mąż.

- Muszę mieć pewność.- oznajmiła tajemniczo.- Otwórz tamte drzwi.- powiedziała, nie dając mu dojść do słowa.

Mężczyzna spojrzał na nią pytająco, ale zrobił to o co go poprosiła. Otworzył drzwi. Julia podeszła do nich z szybko bijącym sercem. Jej oczom ukazał się widok, który spodziewała się zobaczy. Ogród był tak samo piękny jak kiedyś. Wszystko było takie jak to zapamiętała. Wszystko, oprócz suchych gałązek bzu. Na środku ogrodu nie było ogromnego krzewu. Po całym ogrodzie walały się jego pozostałości. Lecz miejsce po nim nie było puste. W tym samym miejscu urósł kolejny krzew bzu. Julie zakryła usta dłonią, aby nie wydobył się z nich krzyk. Klaus zauważył to od razu. Podszedł do żony.

- Co się stało?- pytał.

Niestety nie uzyskał odpowiedzi, ponieważ jego żona zemdlała.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Kolejny rozdział za nami.
Mam pytanie jaki styl pisania bardziej wam odpowiada? Obecny, czy ten którym do tej pory pisałam to opowiadanie?

Back To Home | Hope Mikaelson (Sisters Quinn)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz