Rozdział XIV Komplikacje

572 30 2
                                    

Hope

Nie wiem, kiedy zalałam się łzami. Patrzyłam się na chłopca i po prostu płakałam. Nie wiem dlaczego, ale czułam żal. Byłam okropna, ponieważ czułam żal do niewinnego dziecka. Przecież ten chłopiec mi nic nie zrobił. Zawinili tu jego rodzice. Scott, a przede wszystkim Megan. Po jej reakcji mogłam stwierdzić, że nic mu nie powiedziała o dziecku. Wyjechała, aby ukryć ciąże. W gruncie rzeczy, nie miałam prawa, mieć do niej jakichkolwiek pretensji. Zawiązałam się ze Scottem po jej wyjeździe, więc on mnie nie zdradził. Jednak wiem, że mój ukochany jest honorowym człowiekiem. Kiedy tylko się dowie o dziecku, będzie chciał wziąść za nie odpowiedzialność. Właśnie tu zaczynają się kłopoty. Przez odpowiedzialność mam na myśli zapewnienie dziecku pełnej rodziny, a co za tym idzie ślub z jego matką. Czego z pewnością nie będzie chciał zrobić, bo ma mnie. Lecz, czy ja mam prawo odmawiać małemu chłopcu posiadania rodzinny? Z pewnością, nie. Jednak nie miałam czasu, aby porządnie się nad tym zastanowić, ponieważ usłyszałam kroki. Szybko otarłam łzy i wzięłam chłopca na ręce, aby nie wzbudzić podejrzeń. O dziwo dziecko, ufnie do mnie przyległo, więc je przytuliłam. Po chwili w pokoju pojawiła się moja ciotka, wraz z Megan.

- Moje skarbie się obudziło.- powiedziała dziewczyna i wzięła ode mnie chłopca.

- Dosłownie chwilę temu.- odpowiedziałam, próbując opanować głos.

- Co jest kochanie?- zapytała Freya i mnie przytuliła

- Wszystko dobrze, a co niby miało by mi być?- uśmiechnęłam się dla niepoznaki.

Chciała coś powiedzieć ale, w tej samej chwili zadzwonił jej telefon. Wyciągnęła go i odebrała.

- Tak słucham?- powiedziała, bo widocznie nie znała numeru. - Ty cholerny debilu, gdzie jesteś!- krzyknęła, czym przestraszyła dziecko, które zaczęło płakać.

- Co jest?- zapytałam, jednak ona mnie zignorowała.

- Dla czego się wściekam? Ty się jeszcze pytasz! Zniknęłeś na cztery miesiące, w dodatku porwałeś moją przyjaciółkę.- mówiła, a moje serce drugi raz w ciągu jednego dnia zamarło.- Nie rozumiem, dla czego jesteś taki szczęście. Właśnie na ciebie nawrzeszczałam, a ty nawet się noe zdenerwowałeś. Jak to pogadamy, wieczorem. Klaus do cholery, nie rozłanczaj się!- krzyczała.

- To on?- zapytałam, chodzi znałam odpowiedź.

- Tak.- odpowiedziała.

- Co powiedział?

- Niewiele, ale z tego co zrozumiałam wracają jutro.- oznajmiła.

- O co chodzi?- zapytała Megan, która nie była w temacie.

Najchętniej, bym jej teraz nie odpowiedziała, ale ma prawo wiedzieć. Ona i Julie od zawsze traktowały się jak siostry. Tego nie mogłam kwestionować, a moje uprzedzenia w tej chwili nie były ważne. Ta sprawa musiała poczekać. Jeszcze nie byłam gotowa, aby ją roztrząsać. W końcu jej odpowiedziałm.

- Klaus, wraca do Nowego Orleanu z moją siostrą.- powiedziałam krótko.

- To świetnie. Tylko pytanie co chcesz mu zrobić?- powiedziała.

- Co?- nie wiedziałam o co jej chodzi.

- No proszę cię Hope, zawsze musiałaś się odegrać. Nie wmawiaj mi, że tym razem tego nie zrobisz.

Nie wiedziałam co zrobię. Nigdy wcześniej o tym nie myślałam. Jednak byłam pewna, że Klaus pożałuje dnia w którym się urodził.

Julia

Back To Home | Hope Mikaelson (Sisters Quinn)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz