Rozdział XI Ślub

626 27 2
                                    

+18 od 😈😈

KLAUS

14, lpica. To, właśnie dziś. Co to oznacza? To dzień ślubu, na dodatek mojego. Wiele osób nie mogło by w to uwierzyć, jeśli by o tym wiedziało. Najbardziej chyba moja rodzina. Nikt nie przypuszczał, że kiedyś się ustatkuje. Jednak ognistowłosa piękność zmieniła mnie nie do poznania. Wystarczyły dwa krótkie tygodnie, abym przepadł na wieki. Z każdym kolejnym dniem, mrok w mojej duszy zmniejsza się. Nigdy nie będę potulny jak baranek, ani nie przestanę być psychopatą. Jednak, już inaczej patrzę na świat. Nie wiem co ze mną będzie, za kilka lat. Prawdopodobnie kiedy wrócimy do Nowego Orleanu, do mojego świata, wszystko się zmieni. Moje rodzeństwo nie będzie dla mnie miłe. Zwłaszcza Freya, w końcu porwałem jej przyjaciółkę. Pozostaje, też kwestia siostry i ciotki mojej pięknej Julii. Kobiety, nie będą za pewne zadowolone. Najprawdopodobniej będą chciały zrobić mi krzywdę. Cóż, nie dziwię im się. Jednak najważniejsze jest to, że ona pozna prawdę. Jeśli mi nie wybaczy. Jeśli ją stracę, to moja nędzna dusza nie będzie już okryta mrokiem. Będzie. Nie raczej, jej nie będzie. Stracę ją, bez powrotnie. Już raz straciłem, kogoś ważnego. Lecz utrata Tatii, jest niczym w porównaniu, z utratą Julii. Teraz, jednak nie będę o tym myśleć. Mam ważniejsze rzeczy, na głowie. Właśnie w tej chwili stoję przed ołtarzem i czekam na moją ukochaną. U mojego boku stoi nie kto inny, jak Stefan Salvatore. Był ogromnie zdziwiony kiedy poprosiłem go, aby został moim świadkiem. Po paru telefonach jednak się zgodził. Z moją Julią jest teraz, jego żona Caroline. Kobieta dla której byłem gotowy zrobić wszystko. Teraz rozumiem, że nie mogła być moja. Była tylko kolejnym krokiem, do odnalezienia prawdziwej miłości. Nagle zaczęła grać muzyka, Stefan poklepał mnie po plecach. Teraz pozostało mi tylko czekać.

JULIA

Wszystko jest perfekcyjnie. Dopięte na ostatni guzik. Nie ma szans, aby coś poszło źle. Jednak stresuje się. Żzera mnie trema. Od samego rana, Caroline mnie uspokaja. Mówi, że wszystko będzie dobrze. Jest bardzo miłą osobą. Będzie moją świadkową. Jest idealna do tej roli, ale niestety nie jest Megan. Zawsze wyobrażałam sobie moją przyjaciółkę, właśnie w tej roli. Teraz nie wiem co się z nią dzieje. Ani z nią, ani z nikim innym. Przez dwa lata mogło się wiele zmienić, a ja o tym nic nie wiem. Nie wiem, też jak mogłam się zgodzić na rok bez kontaktowania się, z rodziną i przyjaciółmi. Na ślub tylko we dwoje, przecież nie o tym marzyłam. Jednak tak się stało, a ja jestem szczęśliwa. Klaus daje mi wszystko czego kiedykolwiek pragnęłam. W pół do drugiej byłam już gotowa. Wiedziałam, że on już na mnie czeka.
Na samą myśl o tym, moje serce rosło. Już za niecałe pół godziny, stanę przed ołtarzem i przysięgnę mu miłość. Będziemy razem na zawsze. Kiedy nadeszła odpowiednia pora, Caroline zapytała mnie.

- Jesteś tego pewna, bo wiesz jeszcze możesz uciec?- zapytała poważnie.

- Tak.- odpowiedziałam całkowicie pewna odpowiedzi.

- To dobrze, widzimy się na miejscu. - przytuliła mnie szybko i poszła.

Wzięłam głęboki wdech. Stanęła przed wielkimi drewnianymi drzwiami. W końcu muzyka zaczęła grać, a drzwi się otworzyły. Szłam powoli. Podniosłam głowę i w tedy go zobaczyłam. Jego spojrzenie było wlepione, we mnie. Uśmiechał się. Natomiast Caro swoim spojrzenie dodawała mi otuchy. W końcu byłam w odpowiednim miejscu. Stałam na przeciwko niego. Trzymaliśmy się za dłonie.

-  Zebraliśmy się tutaj, aby połączyć tych dwoje świętym węzłem małżeńskim. Jeśli ktoś jest temu przeciwny, niech powie teraz, albo niech zamilknie na wieki. -powiedział pastor.

Kiedy nikt się nie sprzeciwił, kontynuował. Zwrócił się do Klausa.

- Czy ty Niklausie Mikaelsonie, bierzesz za żonę Julię Emily Queen i ślubujesz jej miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz, że nie opuścisz jej puki śmierć was nie rozłączy? - zapytał.

- Tak biorę. - powiedział i nałożył mi obrączkę.

Następnie zwrócił się do mnie.

- Czy ty Julio Emily Queen, bierzesz za męża Niklausa Mikaelsona i ślubujesz mu miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz, że nie opuścisz go, puki śmierć was nie rozłączy?

- Tak biorę.- odpowiedziałam bez cienia wątpliwości i nałożyłam mu obrączkę.

- Ogłaszam was mężem i żoną. Od teraz jesteście jednością.- powiedział, a następnie zwrócił się do Nica.
- Możesz pocałować pannę młodą.- powiedział, a ten od razu to zrobił.

Zarzuciłam mu ręce na szyję. Teraz wiedziałam, że wszystkie wątpliwości był nieuzasadnione. Kiedy w końcu mnie puścił, Stefan i Caroline złożyli  nam życzenia. Później pożegnaliśmy się, a mój mąż zabrał mnie do samolotu. Lecieliśmy na Hawaje. Tam mieliśmy spędzić dwa tygodnie, a następnie pojechać w dalszą podróż. Byliśmy w prywatnym samolocie, więc mieliśmy wielką swobodę. Siedziałam mu na kolanach, a on mnie obejmował. Było to niemal niemożliwe, przez moją suknię, ale uparł się, że sam ją ze mnie zdejmie na miejscu.

Po kilku godzinach byliśmy już na miejscu. Był środek nocy. Nick odebrał klucze od domku. Przeniósł mnie przez próg, a następnie postawił.

😈😈😈😈😈😈😈😈😈😈😈😈😈😈

- Jak się czuje Pani Mikaelson? - pytał, kiedy próbował rozpisać sukienkę.

- Doskonale Panie Mikaelson. A, Pan?- chichotałam, ściągając mu koszulę.

- Również doskonale, moja piękna.- powiedział, a moja suknia opadła.

W końcu poradził sobie z malutkim perłowymi guziczkami. Nie powiem to był mój pomysł. Oryginalnie sukienka miała suwak, ale to było by za łatwe. Zostaliśmy w samej bieliźnie. Mój ukochany zaniósł mnie do wielkiego łóżka. Zaczęliśmy się całować. W końcu jego pocałunki zaczęły schodzić niżej. Jego ręce zawędrowały do zapięcia, od mojego stanika. Tym razem nie był cierpliwy, po prostu zerwał go ze mnie. Odruchowo chciałam się zakryć, ale nie pozwolił mi na to. Byłam speszona, nigdy wcześniej żaden mężczyzna nie widział mnie nago. Wiedziałam o tym, nawet jeśli nie pamiętałam ostatnich dwóch lat. Zamknęłam, więc oczy. On wziął w usta moją brodawkę. Z moich ust, wydobył się głośny jęk. W końcu byliśmy już kompletnie nadzy. W ostatniej chwili powiedział mi, że kocha mnie nad życie. Później wszedł we mnie, patrząc zmi prosto w oczy. Przeszły mnie ból. On natychmiast odsunął się ode mnie. Był zmartwiony chciał się wycofa, ale mu na to nie pozwoliłam. Przyciągnęłam go mocno do siebie. Złożyłam pocałunek na jego ustach. Nie trzeba było go bardziej zachęcać. Znów zaczął się poruszać. Cała noc była pełna żaru, namiętności i seksu. Wielokrotnie krzyczałam jego imię, a on nieraz szeptał moje. Kiedy pierwszy promyk porannego światła, przebił się przez mrok, zasneliśmy w swoich ramionach.

👑👑👑👑👑👑👑👑👑👑👑👑👑👑

Rozdział jedenasty za nami. Myślę, że jest dobry. Tylko scena + 18. Piszę ją drugi raz w życiu, więc chyba tragedii nie ma. Rozdziały będą naprzemiennie. Raz o Hope i innych w Nowym Orleanie, a raz o Klausie i Julii.

Back To Home | Hope Mikaelson (Sisters Quinn)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz