Cel

882 82 33
                                    

Część 32

Jak ja was wszystkich nienawidzę. Powtarzam po raz setny: Nie, nie chcę dołączyć do tej waszej pieprzonej rodziny! Czemu ja tu w ogóle przychodziłam? Bo musiałaś zabrać Adrię... Ale czemu Adria chce tu zostać?

Jak na zawołanie wyciągnęłam nóż z torby i kazałam Adrii gdzieś się schować. Chcą potańczyć? No to proszę. Podeszłam do tego cholernego Tim'a i końcówkę noża przycisnęłam do jego szyi. Jak ja nienawiedzę tych waszych mord. Paskudnych, fałszywych, niemytych mord. A gdyby się tak jej pozbyć? Zostawić samą ociekającą krwią czaszkę? To chyba dobry pomysł.

Zostałam sam na sam z Tim'em. Jakie to dziwne, jak szybko mogą się zmienić uczucia do człowieka. I to za sprawą jedynie gestu. Patrzyłam na niego gniewnie. Albo da mi wyjść, albo wytnę sobie przejście przez jego brzuch. Agresję używam tylko w ostateczności. Tego nauczyła mnie Berna. Berna... Poczułam ukłucie bólu w pobliżu serca i mocniej ścisnęłam nóż w dłoni. Jak ja ich wszystkich nienawidzę. A ciebie w szczególności, Masky. Wyrwę ci flaki i rozwieszę je na choince, zamiast ozdób. Twoja śmierć będzie najlepszą ozdobą. Jak ja cię nienawidzę, Masky.

Spojrzałam w jego zdradzieckie oczy. Dostrzegłam w nich troskę. To nie był Masky, to był Tim. Może inni nie widzą miedzy nimi różnicy, ale dla mnie jest ona wielka. Tim ma uczucia. Masky tylko żądzę mordu. To wywnioskowałam po tych wszystkich naszych spotkaniach. Tim'a nie będę mogła zabić. Kuźwa.

Wolną ręką wyciągnęłam maskę z torby. Próbowałam mu ją założyć, ale bezskutecznie. Gdyby miał na sobie maskę, byłby Masky'm. To logiczne. Chyba. Ale w tym świecie nieważna jest logika. Nie trzeba się nią kierować. Nawet świat nie kieruje się logiką. To logiczne.

- Nie rób tego. - Powiedział po kilku moich próbach założenia mu maski.

- A ty moich rodziców sobie mogłeś zamordować? - Wkurzyłam się i zaczęłam się robić jeszcze bardziej agresywna.

- Pogadajmy. - On ciągle zostawał spokojny. Zbyt spokojny.

- Rozmowa nic nie zmieni. - Wkurzał mnie teraz i on, i ta jego pieprzona maska. Rzuciłam ją na ziemię, przez co się roztrzaskała.

- Chociaż spróbuj. - Nalegał.

- Nie, dziękuję. - Uśmiechnęłam się złośliwie i wbiłam paznokcie w jego policzek. Szarpnęłam dłonią, przez co na jego twarzy zostały trzy długie rany.

-Przestań. - Syknął z bólu. Zastanawia mnie, czemu zamiast się bronić, trzyma te drzwi. Jakby miały być jego ostatnią deską ratunku.

- Nie podoba ci się? Wiedz, że też mnie tak bolało, i to przez was! - Wykrzyczałam.

- Przepraszamy! - Zamknął oczy. - Cały czas próbujemy ci to powiedzieć!

- Troszkę za późno. - Pod ostrzem noża pojawiło się kilka szkarłatnych kropli.

- Nie zmuszaj mnie... - Powiedział drżącym głosem.

- Do czego niby? - Ostrze zagłębiało się coraz bardziej w skórę.

- Do... - Nie dokończył, tylko drżącą ręką wyciągnął zapalniczkę z kieszeni.

- W dupę se to wsadź. - Warknęłam i pociagnęłam nożem. Krew sączyła się już małymi strużkami.

- Proszę, wybacz nam, pogadajmy, proszę, wszystko da się jeszcze zmienić. - Płomień zapalniczki niebezpiecznie zbliżał się do moich włosów. Czułam jego ciepło na karku.

- Przykro mi, nie słucham bajeczek. - Zrobiłam jeszcze jedną ranę ciętą, tym razem na policzku.

- Dlaczego to robisz? - Zapytał. - Dlaczego nie możemy żyć w zgodzie, tak jak kiedyś?

- Bo nie. - Wzruszyłam ramionami. A może by tak wyciąć mu jakiś wzorek?

- Daj mi powód. Chociaż jeden, dlaczego nas nienawidzisz? - Ciągnął ostatkami sił. Wypalniczka wypadła z jego rąk. Teraz już go wykończę.

- Mogę wam napisać książkę o tym, czemu was nienawidzę! - Zaśmiałam się. Nie wiem czemu, stres dziwnie na mnie działa.

- Powiedz... - Wyszeptał. Całe jego ubranie przybrało kolor krwi.

- Dręczyliście mnie psychicznie, przez was prawie umarłam, krzywdzicie moich bliskich, zabliście moich rodziców,ogólnie jesteście mordercami, mordujecie niewinnych ludzi! Zabijanie jest złe, nie macie prawa żyć! - Z każdym zdaniem coraz bardziej krzyczałam.

- Zabijanie jest złe? - Spuścił głowę i uśmiechnął się.

- Dokładnie. - Patrzyłam na jego poranioną twarz i szyję.

- A co właśnie robisz? - Ostatni raz popatrzył mi w oczy, po czym upadł. Na podłodze zaczynała postawać kałuża krwi. Nareszcie osiągnęłam to, czego tak bardzo chciałam.

~~~~~~♥~~~~~~
To chyba będzie ostatni rozdzialik na dzisiaj ^^ Dobranoc

Amnezja | Tajemnicze Morderstwa 2Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz