Myśli

816 68 78
                                    

Część 44

Nie ma już chaosu, więc nie wiem, co się dzieje.

Czuję się tak, jakby w układance brakowało jednego puzzla.

Ale go nigdy nie było.

Poczułam w sobie ogromny restart, zupełnie jakbym była maszyną. Dosłownie słyszałam trzaskanie moich kości, kiedy próbowałam się podnieść. Zupełnie jak zardzewiałe trybiki, po latach wracające do użytku. Ludzie wychodzący z długiego snu a roboty wracające do życia, czy to nie to samo? Oczywiście, że nie. Patrycja, przestań być głupia. Nie jesteś filozofem. Jasne, nie jestem nim, ale chyba zastanowić się nad niektórymi rzeczami nie zaszkodzi. Z resztą, nawet nie wiem, co mam teraz robić. Po prostu usiądę i przywitam się z rzeczywistością. I z Jeff'em, który siedział na krześle naprzeciwko mnie, siedzącej na łóżku. Co Jeff robi w moim pokoju? Zdaje sobie sprawę z mojej mentalnej obecności, a mimo to nie zdaje się go to bardziej fascynować od jego odbicia w nożu.

- Halo? - Pierwszy raz zdenerwowało mnie to, że ktoś nie zwracał na mnie uwagi.

- Ciiiiiii.... - Uciszył mnie Jeff. - Idź spać.

- Dopiero się obudziłam. - Powiedziałam.

- Wiem, ale może zechcesz zmarnować jeszcze trochę swojego życia na spanie? - Jeff w końcu odłożył nóż, zamiast niego zabrał z biurka jakieś kartki.

- Czemu jesteś w moim pokoju? - Zignorowałam jego głupie pytanie.

- Bo inni też muszą czasem spać.

- Zawsze musisz paplać o spaniu? - Powiedziałam. Jeff uśmiechnął się.

- Teraz sobie o tym pogadamy. - Zaczął przeglądać papiery. - Posłuchasz mnie teraz, dobrze?

- Proszę.

- Według badań możesz mieć psychozę, schizofrenię, zaburzenia bipolarne, osobowość dyssocjalną...

- Nie żeby coś, ale lekarzem to ty chyba nie jesteś. - Zmarszczyłam brwi.

- Slendy mi to napisał. - Wzruszył ramionami.

- Pokaż mi to. - Zażądałam i wyciągnęłam do niego rękę.

- Tu mnie masz. - Jeff o mało się nie roześmiał, a następnie podał mi plik czystych kartek. - Żartowałem.

- Skąd ty znasz takie trudne określenia? - To było dziwniejsze od całego mojego snu.

- Ludzie różnie będą o tobie mówić, jeśli ciebie nie znają. - Pierwszy raz usłyszałam z jego rozciętych ust cokolwiek chociaż  trochę mądrego. - Ja przecież jestem tylko zwykłym psychopatą! - I zniszczył wrażenie inteligentnego.

- Czemu ty w ogóle ciągle siedzisz w moim, podkreślam, moim pokoju? - Wolałabym zostać sama i pomyśleć, o tym, co się stało.

- Nie lubisz mnie? - Spytał, ale szybko kontynuował, bo nie chciał poznać odpowiedzi. - Jestem tu, bo w końcu Masky z niego wyszedł.

- Nie rozumiem. - Czy ktokolwiek kiedykolwiek zrozumie psychopatę?

- Nie wiem czy wiesz, ale nie jestem zbytnio lubiany w tym domu. - Zrobił smutną minę. - Dawaj, zawiniemy się z niego kiedyś, podobno to lubisz. - Znowu był bliski śmiechu, widać było, że się ze mną droczy.

- Warty sobie jakieś robiliście? Nie możesz pójść po Slendera? Ty nie jesteś zbyt dobry w wyjaśnianiu. - Zaczynała mnie od tej rozmowy boleć głowa.

- Slendy nie ma czasu zajmować się porąbanymi dziewczynkami, którym rypie się w główce. - Wstał i zabrał nóż z biurka. - Szalejesz, ale spoko, też to kiedyś przechodziłem.

- To miało mnie pocieszyć? - Patrzyłam na jego sylwetkę zbliżającą się do drzwi. Uśmiechnął się na pożegnanie, jednak ten uśmiech miał zupełnie inne zabarwienie, niż te, które przedtem u niego widziałam. Był przez sekundę smutny.

- Aha, i przyszedłem tu, bo zwyczajnie mi się nudziło. - Wyszedł.

Nie wiedziałam, o co mogło mu chodzić. Przez chwilę zżerała mnie ciekawość, ale przypomniałam sobie, że sekrety po coś przecież są sekretami. Wstałam, zaczęłam nowy dzień. Udawałam przed sobą, że nic się nie wydarzyło. Gryzło mnie uczucie, że chcę się jeszcze czegoś dowiedzieć. Gryzło mnie, kiedy zmieniałam ubrania, ledwo stojąc na nogach, gryzło mnie, kiedy rozczesywałam włosy, drżącą ręką, paliło mnie, kiedy spojrzałam w lustro i zauważyłam łzy spływające po policzkach do szyi. Nawet ich nie czułam, założyłam, że powstały po kontakcie z ostrym światłem. Obtarłam je szybko i zdałam sobie sprawę, że chcę pogadać z Adrią. Wyszłam na korytarz, nie miałam pojęcia gdzie ona może być. Informacje mieszały się ze sobą, tworząc z rzeczywistości fikcję. Zeszłam po schodach i poszłam do salonu. Wszędzie było pusto. Zegar wskazywał godzinę trzecią. Świetnie, mam przynajmniej dwie godziny by dojść do siebie. Przypomniałam sobie, że życie w tym domu zaczyna się po godzinie piątej, czasami wcześniej.  Poczułam, że wiem o sobie i o swoim życiu wszystko. Przypominałam sobie rzeczy, o których nie miałam pojęcia. Tylko teraz pytanie, czy nie jest to tylko moją fantazją?

Siedziałam na kanapie, wpatrzona w pustkę przez godzinę. O czwartej przyszedł Smile Dog i położył się obok mnie, głowę kładąc na moich kolanach. Lekko bałam się psów, zwłaszcza demonicznych psów, ale podniosłam dłoń i powoli położyłam na jego szyi. Spędziłam w tej pozycji kolejną godzinę. W końcu przyszedł Jeff, bez słowa mnie ominął i otworzył drzwi wyjściowe. Smiley zerwał się i pognał za nim. Kolejną godzinę spędziłam sama, ze swoimi myślami. Była już szósta, odważyłam się wstać i wrócić na piętro, poszukać pokoju Adrii. Znajdował się na samym końcu, dotychczas był to pusty pokój, przez co na drzwiach nie było jeszcze tabliczki z jej imieniem. Otworzyłam skrzypiące drzwi i weszłam do środka. Adria wciąż spała. Przyklękłam przy jej łóżku i popatrzyłam na jej spokojną twarz. Wyglądała uroczo i niewinnie, co wymusiło na mnie uśmiech. Pogłaskałam ją po włosach, a następnie wyszłam. Niech jeszcze śpi. Idąc korytarzem minęłam Candy Pop'a, który również nie przejął się zbytnio moim powrotem do żywych. Uśmiechnął się i przywitał, a potem zbiegł po schodach. Byłam jakby lekko zawiedziona. Nie wiem czego się spodziewałam. Może wielkiej imprezy, albo łez i przytuleń? Zrozumiałam, że dla nich utrata świadomości  jednego towarzysza nie robi już na nich wielkiego wrażenia. Wróciłam do mojego pokoju. Ciągle czułam pewne otępienie. Spojrzałam na siebie w lustrze, jednak nie czułam, jakbym oglądała siebie. Wzięłam nożyczki z szuflady w biurku i obcięłam spalone końcówki, które przypominały mi o Zalgo i moim śnie. Dwadzieścia minut zajęło mi, by zrobić to tak, aby wyglądało to w miarę normalnie. W rezultacie czego, obcięłam trochę więcej włosów niż miałam zamiar. Powiedziałam sobie trudno i zebrałam większość włosów z podłogi i wyrzuciłam je. Dało się już słyszeć donośne dźwięki z różnych części rezydencji, więc miałam pewność, że większość domowników już nie śpi. Zbliżyłam się do drzwi i chciałam chwycić za klamkę, ale ugięła się sama, a drzwi szybko zostały otworzone na oścież. Moje oczy nie nadążyły. Patrzyłam na miejsce, w którym przed sekundą znajdowała się klamka. Następnie powoli podnosiłam wzrok i głowę, aż zatrzymałam się na twarzy Tim'a. Cieszyło mnie to, że go widzę.

Brakowało mi go.

----------------------------------------------------------

Ten rozdział OKROPNIE mi się nie podoba.

Jest za krótki i za cholerę nic nie wnosi do fabuły.

Nie wiem jak go nazwać + skończyły mi się creepypastowe obrazki, więc w mediach wklejam piosenkę, którą słuchałam, pisząc to.

Mówiłam, że ten rozdział jest w cholerę krótki i nudny?

Kill me plz.









To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Nov 07, 2016 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Amnezja | Tajemnicze Morderstwa 2Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz