Woda

975 83 15
                                    

Część 18

Adria była już wyszykowana. Nie mam pojęcia, skąd wiedziała o naszej wyprawie. Z różowym plecakiem na plecach patrzyła na mnie błagalnym wzrokiem.

- To zbyt niebezpieczne... - Powiedziałam i popatrzyłam na zachodzące słońce.

- Proszę... - Przytuliła się do mojej nogi.

- Przecież nic jej się nie stanie. - Wtrąciła Aurelia, ale wystarczyło jedno surowe spojrzenie na nią, by jej przypomnieć, co się ostatnio stało.

- Właśnie, będę posłuszna i ostrożna. Nie jestem już małym dzieckiem. - Nie chciała ulec.

-... Niech będzie, ale wcale mi się to nie podoba! - Zgodziłam się po chwili i pobiegłam na górę, by spakować swoje rzeczy. - Wcale!

Rzuciłam okiem w stronę zadowolonej Ali i Adrii. Czemu ja nie potrafię postawić na swoim? Mam nadzieję, że nie stanie się nic złego. Zwłaszcza Adrii. Nigdy bym sobie nie wybaczyła, gdyby podzieliła los Kasjana.

Do mojej torby spakowałam oczywiście latarkę, nóż, jakieś jedzenie i jeszcze kilka mniej ważnych rzeczy. Niby Ali zapewniała, że nie zajmie nam to więcej niż kilka godzin, ale nie do końca jej wierzę. Nikomu całkowicie nie ufam. Nawet sobie, zwłaszcza po tym, czego się dowiedziałam w internecie...

Po kilku minutach wróciłam do dziewczyn. Starałam się, by po mojej twarzy i postawie widać było moje niezadowolenie. Ale one były zbyt podekscytowane, by to zauważyć. Westchnęłam.

- To idziemy w końcu? - Warknęłam i wyszłam na dwór.

- Idziemy. - Ali uśmiechnęła się i złapała Adrię za rękę.

Zamknęłam drzwi i ruszyłam za Aurelią. Całą drogę coś sobie podśpiewywały pod nosem. Mi też się chciało śpiewać. "Do morderczego lasu udajmy się! Lalala! Zapewne nas coś tam zje! Lalala!" Tak. Moja wersja raczej nie spodobała by się Adrii. Po kilku minutach spokojnego spaceru stanęłyśmy przed pierwszymi drzewami. Odruchowo popatrzyłyśmy się wszystkie w górę. Ali i Adria, by pozachwycać się koronami drzew, a ja, by poznać położenie słońca. Niebo zaczynało się robić pomarańczowe. Wróciłam wzrokiem na ziemię i zauważyłam, że Ali i Adria są już kilkanaście metrów przede mną. Szybko rzuciłam się, by je dogonić.

- Ali, geniuszu ty nieposkromiony, władco świata piskliwych dźwięków, miłośniczko creepypast i w cholerę niebezpiecznych wypraw do lasu nocą, jedyna tego imienia w tej wsi i okolicach... - Powiedziałam swoim słodkim głosem, przekrzywiając głowę. Przyznaję, nudziło mi się.

- O co chodzi? - Przerwała moją wypowiedź i odwróciła się twarzą w moją stronę.

- Czy zechcesz mnie wysłuchać? - Uśmięchnęłam się i zatrzepotałam rzęsami. Czemu robię z siebie idiotkę?

- Od kiedy ty taka uprzejma, co? - Zmierzyła mnie wzrokiem, by upewnić się, że nie ugryzło mnie nic jadowitego. - Mów.

- Czy ty w ogóle wiesz gdzie ta ich rezydencja?! - Nie za bardzo widziało mi się błądzenie po tym lesie w nieskończoność.

- Trzeba użyć naszego szóstego zmysłu. - Odparła i zaczęła udawać, że medytuje. Adria zachichotała.

Oszczędziłam sobie niepotrzebnych komentarzy i tylko zaplotłam ręce na piersiach. I tak nic tu nie znajdziemy. Ale Ali się nie podda. Jaka ona uparta.

Szłyśmy już z trzydzieści minut. Adria powoli robiła się zmęczona. Wzięłam ją na barana. Rozkazałyśmy jej, że gdyby zobaczyła coś, to by dała znać. Pokiwała głową i uważnie rozglądała się w wszystkie strony.

- Coś błysnęło! - Krzyknęła w pewnym momencie.

- Gdzie?! - Od razu się ożywiłam.

Adria wskazała ręką stronę, w którą się udałyśmy. Po kilku minutach trafiłyśmy nad jezioro. Nie wiedziałam, że ten las jest taki gigantyczny. A co za tym idzie, szansa, że znajdziemy tą rezydencję jeszcze bardziej zmalała. Błysk, który widziała Adria, to pewnie tylko odbicie słońca w tafli wody. Postawiłam dziewczynkę na ziemi, a ta uradowana podbiegła w stronę wody. Nabrała trochę do złożonych dłoni, a następnie wróciła do mnie i mnie ochlapała. Zachichotała, a ja z złośliwym uśmiechem jej oddałam. Po chwili już wszystkie trzy chlapałyśmy się wodą. Ali chyba wzięła jakieś ubrania na zmianę, ja też powinnam coś mieć... Ubrania się przydadzą, bo byłyśmy już prawie całe mokre. Zaczęłam uciekać głębiej w jezioro, kiedy poślizgnęłam się na jakimś kamieniu. Zewsząd otaczała mnie woda. Uderzyłam o dno. Dlaczego nie mogę się ruszyć? Próbowałam krzyczeć, ale z moich ust wydobyło się tylko kilka bąbelków. Uderzałam rękami o wodę. Zero efektu. Czyżbym w strachu zapomniała jak się pływa? Wydawało mi się, że opadam jeszcze głębiej. Zachciało mi się płakać. Przez grubą taflę wody coś dostrzegłam. Czyjąś rękę, wyciągniętą do mnie. Schwytałam się jej jak najszybciej i mocno ścisnęłam. Kogokolwiek jest ta dłoń, niech mnie nie puszcza. Zaczęłam wynurzać się z wody. Zbliżałam się już do powierzchni. Mogłam dostrzec twarz osoby, która mi pomogła. Roześmiane oczy patrzyły na mnie przez pomarańczowe szkła gogli.

- Toby? - To było ostatnie co powiedziałam.

Amnezja | Tajemnicze Morderstwa 2Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz