Korytarz

736 63 12
                                    

Część 42

Dobra, wiem, że obiecałam mega długi rozdział, ale wolę wrzucić krótszy teraz niż dłuższy za rok. Soooł... Miłego czytania.

Od razu dało się słyszeć dźwięk pękającego szkła. Zacisnęłam powieki z całej siły, by przypadkowe odłamki szkła nie uszkodziły mi oczu, jednak nic się nie stało. Uchyliłam jedną powiekę. Ku mojemu zdziwieniu, na szybie nie pojawiła się oni jedna rysa. Przecież dokładnie słyszałam ten dźwięk, pomyślałam, a mimo to szyba zostaje w nienaruszonym stanie. Weronika była w nie mniejszym szoku niż ja. Popatrzyłam na nią w milczeniu i zrobiłam jeden krok w stronę szyby. Dotknęłam delikatnie chłodnego szkła, a ono, jak balon przebity szpilką, rozleciało się nagle, odrzucając mnie na drugi koniec pokoju. Uderzyłam potylicą w ścianę dość mocno, jednak bólu nie poczułam. Tyle co może głuche odbicie, które bólem nazwać nie można. Po sekundach otępienia zdołałam otworzyć oczy. Nade mną stała Weronika, pochylając się i głupio uśmiechając. Popatrzyłam na nią, wyciągnęła do mnie rękę, chcąc pomóc mi wstać. Zawahałam się. Czy jest teraz moim przyjacielem? Czy może to kolejny jej podstęp?

- Nie wydruniaj się, jestem częścią ciebie. Z resztą, niby co miałabym ci zrobić? - Jej głos, przerażająco podobny do mojego.

- Nie jesteś częścią mnie. - Odpowiedziałam, zaskoczona tym, że czyta mi w myślach. Jeszcze bardziej zaskoczyło mnie to, że podałam jej rękę.

Dziewczyna jest praktycznie kopią mnie, a może to ja jestem jej kopią? Ten sam wzrost, głos, długość włosów, a nawet kolor skóry. Tylko jedna rzecz różniła mnie od niej. Mój czarny krzyżyk na lewym oku. Nasz charakter też chyba nie można by nazwać identycznym. Zupełnie, jakbym rozdzieliła się na dwa, a to ona przejęła ten optymizm. Po chwili uświadomiłam sobie, że to jednak nie możliwe, ja nigdy nie jestem optymistyczna, jednak w tej chwili przechodzę samą siebie. Nie lubię w sobie tej cechy, nie chcę już taka być. Nie chcę już być sobą. Nie, jeżeli ona jest taka sama. Nie to, że cenię sobie oryginalność, skoro nawet tego słowa nie potrafię zapisać poprawnie, ale jeżeli ją uznaję za złą osobę, a jesteśmy takie same... Nie chcę być zła, naprawdę. Przyglądamy się sobie w milczeniu. Ja jej, ona mi. Już wiem co muszę zrobić. Przekrzywiam lekko głowę i ściągam czarne gumki, rozpuszczając już prawie nie-zielone włosy. Na twarzy Weroniki maluje się zdziwienie, a ja uśmiecham się zadziornie.

- Co mam teraz zrobić? - Przyglądam się jej kasztanowym oczom, identycznym jak moje.

- Em... - Bardzo jest dzisiaj wygadana.

- Miałam poznać te tajemnice, co nie? - Właśnie w tym momencie dodarło do mnie, że jeśli jesteśmy w mojej bujnej wyobraźni, to jak mam się dowiedzieć czegoś, czego nie wiem?

- Em... Tak, chodź. - Nie wiem czemu zachowuje się tak, jakby rozpuszczenie przeze mnie włosów było czymś niesamowicie niesamowitym, zaskakującym.

Ruszyła w lewo, a ja tuż za nią. Znikąd pojawiły się drzwi. Co ja ćpałam, czemu wnętrze mojego umysłu nie może być królestwem wyłożonym brokatem? Znowu czuję jak wraca do mnie mój buntowniczy charakter. Natomiast Weronika wygląda na całkowicie wybitą z rytmu, prowadzi mnie przez biały korytarz, wpatrując się w pustkę przed nią. Nie żeby coś, ale wygląda to co najmniej dziwacznie. No ale trudno, to spektakl przygotowany przez moją własną podświadomość, więc narzekać nie powinnam. Nie chcę oglądać tego przedstawienia. Ale jednocześnie chcę się dowiedzieć tej "prawdy". Już sama nie wiem co robić. Zatrzymałam się i spojrzałam na Weronikę.

Amnezja | Tajemnicze Morderstwa 2Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz