Rozdział 4

2.1K 123 1
                                    

  Rano znów mieliśmy świetny humor. Wyruszyliśmy około południa, lecz po chwili zaczął padać deszcz. Krasnoludy założyły kaptury, ale ja zrobiłam coś całkiem odwrotnego. Cieszyłam się z tej pogody.
  - Panie Gandalfie, zrobi Pan coś z tą ulewą?- spytał Dori.
  - To tylko deszcz- odparł.- Będzie padał, dopóki się nie wypada. Jeśli chcesz zmieniać pogodę na świecie, poszukaj innego czarodzieja.
  - To są inni?- zaciekawił się Bilbo.
  - Jest nas pięciu: największy to Saruman Biały. Jest też dwóch czarodziei błękitnych... wyleciały mi z głowy ich imiona.
  - Alatar i Pallando- westchnęłam.
  - A piąty?
  - Aiwendil- Gandalf spiorunował mnie wzrokiem.
  - Radagast Bury.
  - To potężny czarodziej, czy taki jak ty?
  - To jest bardzo potężny czarodziej, na swój sposób- na chwilę obrócił się w siodle.- Jego przenikliwe oko strzeże lasów i puszcz na wschodzie. To dobrze, bo zło w tamtych stronach tylko czeka na to, by zdobyć przyczułek.
  - Oczywiście- przewróciłam oczami- Olórinie. Jak zwykle masz rację.
  - Naprawdę, nie zauważyłem.
  Tak skończyła się nasza dyskusja, jednak ten Majar zaczął mi działać na nerwy.

LivienOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz