Rozdział 11

1.8K 110 8
                                    

  Mroczna Puszcza była odpowiednią nazwą. Tym lasem, wciąż ogromnym, ale i tak mniejszym od Fangornu, rządzi Thranduil.
  Kilkaset lat temu stracił on ukochaną żonę, która zginęła podczas bitwy w Gundabadzie.
  Potem król się załamał, na zewnątrz stał się bardzo zimny i wyniosły, pychą zaś sprowadził na siebie konflikt z krasnoludami (głównie z rodem Durina).
  Ma jeszcze syna Legolasa, lecz niestety chłopak trochę przypomina ojca.
  Pogrążona w myślach, nawet nie zauważyłam, gdy kompania zgubiła ścieżkę.
  - Co? Gdzie jest ścieżka?- krzyknęłam.- Chwilę się zamyśliłam, a wy już macie kłopoty?!
  Thorin spojrzał na mnie oszołomiony.
  - Nie słyszysz tych głosów?
  - To złudzenia wywołane czarną magią Czarnoksiężnika z Dol Guldur. Nie wierzcie w nie!- westchnęłam.- Bilbo, ja i Alvaris wejdziemy na górę i zobaczymy, w którą stronę mamy iść.
  Natychmiast wypatrzyłam słońce. Problem w tym, że po chwili pojawiły się pająki i elfy, które zabrały kompanię do pałacu Thranduila. Bilbo pobiegł za nimi, a ja i Alvaris normalnie poszłyśmy do wejścia.
  - Kim jesteście?- spytał strażnik przy drzwiach.- O co chodzi?
  - Ważna sprawa do króla Thranduila. Wystarczy podać imię: Livien.
  Elf poszedł to sprawdzić i po kilkunastu sekundach wrócił.
  - Król zaprasza do głównej sali. Ostrzega przed grupą krasnoludów, którzy tam przebywają- oznajmił.
  Weszłyśmy do sali tronowej. Na ozdobnym masywnym krześle siedział elf ze srebrzystymi włosami. Thranduil. Przed nim stała cała kompania, a obok tronu Legolas i Tauriel.
  - Livien, cóż za spotkanie- przywitał się król.- Kim jest twoja towarzyszka? Dlaczego mi się nie pokłoniłaś?
  Parsknęłam drwiącym śmiechem.
  - Po pierwsze: dla ciebie Lady Livien- stwierdziłam lodowato.- Po drugie: nikomu się nie kłaniam. A już na pewno nie komuś takiemu jak ty. To jest Alvaris.
  - Po co tu przyszłyście?
  - Krasnoludy są ze mną. Nie masz prawa ich zatrzymywać.
  - To moje królestwo- Thranduil uśmiechnął się krzywo.
  - Ale oni są ze mną- przewróciłam oczami.- Jak ktoś jest ze mną, to nikt nam nie przeszkadza. Thorinie, wychodzimy!
  Krasnoludy szybko wyszły z pałacu. Kili na pożegnanie uśmiechnął się do Tauriel. Ja z Alvaris też ruszyłam w stronę Ereboru.
  Czułam, że niedługo ponownie spotkam tego aroganckiego króla.

LivienOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz