Nie wszystkie anioły przybywają z nieba,
niektóre siedzą na ławkach, na Starym Rynku,
zamiast skrzydeł mają plecaki na ramionach...
Beznamiętnie patrzą w dal,
...czekają... na Ciebie...? na mnie...?
A kiedy się zbliżasz...
kiedy się zbliżam...
odlatują jak spłoszone motyle,
albo odchodzą jak ludzie,
nie odwracając się za siebie.
I nikt oprócz ciebie... mnie... nie zauważa,
że giną w ciemnościach wielkich miast.
Siedzę na ławce, na Starym Rynku,
obojętnie patrzę w dal,
...nie czekam... na Ciebie... na niego...
Zamiast skrzydeł mam dwa krwawe strupy
na ramionach.
To był cudowny lot, potem bolesny upadek...
Lecz tylko bogowie nigdy nie dotykają ziemi