Byłam już prawie spakowana, została tylko kosmetyczka. Gdy tylko włożyłam ją do torby i zapięłam zamek od torby w moim pokoju pojawił się Gregory z kubkiem. Podszedł do mnie i mi go podał. Dziwnie musował. Spojrzałam nie pewnie na blondyna.
-Nie martw się to tylko witamina C. Gdzieś czytałem, że pomaga na stres, czy coś.- uśmiechnęłam się do niego i ciurkiem wypiłam zawartość naczynia. Chłopak wziął moją torbę i poszliśmy do samochodu. Usiadłam z tyłu, koło mnie Gregory. Jonathan prowadził, a na miejscu pasażera siedział mój brat. Ruszyliśmy. Poczułam się senna. Oparłam głowę o szybę i usnęłam.
********
Obudziłam się w ciemnym pomieszczeni z minimalnym dostępem do światła. Mój nos zaczął mnie niemiłosiernie swędzieć. Chciałam się podrapać, ale coś mi przeszkadzało, Moje ręce były związane. razu się rozbudziła. Zauważyła, że siedzę na krześle. w rogu leżał jakiś materac, a przede mną stały stalowe drzwi. Po prawej stronie było okno zabite deskami. Tylko niewielki promyki słońca wpadały przez malutkie szpary. CO SIĘ TU W OGÓLE DZIEJE? Chciałam krzyknąć, coś powiedzieć, ale nie mogłam, ponieważ moje usta były zakneblowane. Czekaj, wróć. Co z chłopakami, co się stało? Może ktoś nas uprowadził. Tylko czemu się nie obudziłam się? Nagle usłyszałam, że drzwi się otwierają, a w nich pojawił się Jonathan'a. Podszedł do mnie i uwolnił moje usta ze szmaty. Na mojej twarzy zagościł uśmiech.
-Jejku Jo jak ja się cieszę że żyjesz. Gdzie Marcus i Gregory? Tak się o was bałam.
-Oj kochaniutka- zaśmiał się- Nie powinnaś się bać o nas, tylko o siebie.-Co o czym on mówi?- Pytasz gdzie chłopaki. Za sekundę przejdą.
-Ale o co tu chodzi. Jo, rozplącz mnie. Pójdziemy do twojej rodziny i pogadamy.- Wiedziałam, że coś złego się stanie, w moich oczach zaczęły gromadziły się łez. Chłopak chwycił mój podbródek tak mocno, że na pewno zostanie po tym ślad, i podniósł go do góry, tak bym spojrzała w jego oczy. Nie wiedziałam już tych pięknych czekoladowych oczu, w których się zakochałam. Je zastąpiła głęboka ciemność. Przeraziłam się.
-Poczekaj na NASZYCH przyjaciół, a o wszystkim się dowiesz.- Po tych słowach w pomieszczeniu pojawiły wcześniej wspomniane osoby.
-Rozumiem, że chcesz wiedzieć co się dzieje.- zaczął blondyn.-Powiemy ci.
-Ale jeśli nam przerwiesz źle się to dla ciebie skończy. Rozumiemy się?- Zaraz, zaraz. Czy właśnie mój brat mi grozi?
-Pytałem czy się rozumiemy!-krzyknął i pociągnął mnie za włosy. Z moich ust wydobył się cichy jęk. Pokiwałam głową, iż rozumiem. Puścił mnie, a po moich polikach po płynęły pierwsze, słone łzy.
-Dobrze, zatem, zacznijmy od tego, że nie jesteś moją rodzoną siostrą.
-CO!-krzyknęłam i zaraz po tym pożałowałam tego. Jonathan z całej siły uderzył mnie pięścią w twarz. Moja głowa pochyliła się prawo, a w ustach poczułam metaliczny smak krwi.
-Miałaś się kurwa, nie odzywać! To takie trudne do zrozumienia!- krzyknął.
-Jak już mówiłem, zanim KTOŚ bezczelnie mi przerwał, nie jesteśmy rodzeństwem. Rodzice zaadoptowali cię, gdy miałaś z półtora roku. Gdy zaczęłaś dojrzewać wiedziałem, że wyrośnie z ciebie niezła laska. Nawet nie wiesz jaką miałem na ciebie ochotę, ale nie mogłem. Powody były dwa. Rodzice i Jo. Rodzicami się zająłem i odciąłem kable od hamulca. I BUM! No, a Jonathan... Zaczęłaś z nim chodzić, a ja obiecałem, że cię nie tknę.-Proszę niech ktoś powie, że jestem w jakimś głupim programie i zaraz zobaczę kamery.Proszę.
-Teraz ja- zaczął mój chłopak, jeśli nadal nim jest?- Moi rodzice nie żyją od dobrych kilku lat. Gdy ci mówiłem, że wyjeżdżam do nich w odwiedziny, kłamałem. Tak naprawdę przyjeżdżałem tutaj. Razem z chłopakami prowadzimy pewną działalność. Masz jakieś pytania? Teraz możesz się odezwać.
-Mmmm... O jakiej działalności masz na myśli?- spytałam niepewnie. Gregory podszedł do mnie. Zamknęłam oczy czekają ból, który nie nastąpił, za to poczuła jak gładzi moje włosy.
-O tym przekonasz się później. Najpierw musimy się tobą nacieszyć.- wyszeptał do mojego ucha, a mnie przeszedł nie przyjemny dreszcz. Bałam się. Cholernie się bałam. Usłyszałam jak drzwi się zamykają. Niepewnie otwarłam oczy. Byłam sama. Poszli sobie. Nagle poczułam jak ktoś grzebie przy sznurze na moich rękach. Nie powiem, ale się wystraszyłam. Po chwili moje ręce były wolne. Ni stąd ni zowąd przede mną wyrósł. Marcus. W jego oczach można było zobaczyć pożądanie. Wziął mnie za nadgarstki i......
CZYTASZ
Moim marzeniem jest WOLNOŚĆ
Fanfiction(...) Skoczyć czy nie skoczyć. Muszę to skończyć. Półtora roku męki, bólu i cierpienia. gdybym wiedziała, że osoby, które kochałam, które darzyłam zaufaniem zranią mnie, doprowadzą do tego stanu to dawno bym... No właśnie co bym zrobiła. Uciekła? Ni...