Rozdział 4

1.4K 53 5
                                    


Zsunęłam się plecami po ścianie, wiedząc że pożałuje tego, iż od niego uciekła,(nieudolnie). Nie myliłam się. Już po chwili Jonathan stał przede mną z pistoletem w ręce. Przyłożył mi go do skroni. Już po mnie.


- Masz ostatnią szansę! Dajesz!- powoli wzięłam się do "roboty" Brzydziłam się tego, chciałam by to się już  skończyło. Poczułam jak kładzie swoją ręką na tył mojej głowy i pchał w swoją stronę. Na swojej skroni nadal czułam chłód metalu. Bałam się, że wystrzeli. Nie chciałam ginąć, nie teraz, nie w tym wieku, nie w takiej sytuacji. Słyszałam jak cichy jęk wydobywa się z ust chłopaka. Pieprzył moje usta coraz szybciej, a mi coraz bardziej robiło się niedobrze. W buzi poczułam lepką, ciepłą ciecz. Odsunęłam się od niego. Wyplułam TO na podłogę. 

-Co ty do cholery robisz!?- krzyknął i walną mnie z całej siły z pięści w twarz. Poczułam jak krew leci z nosa. -Idź do siebie, ogarnąć się! Zaraz do ciebie przyjdę.- powiedział w miarę spokojnie.Pozbierałam się tak szybko jak tylko mogłam i udałam się do pokoju. Od razu skierowałam się do łazienki i spojrzałam w lustro. Miałam cały zakrwawiony nos i niewielki ślad na skroni od broni oraz podpuchnięte oczy. Przemyłam twarz. Krew już mi nie leciała, ale noc nadal bolał. Rozczesałam włosy. Próbowałam dojść do siebie, ale cały czas byłam roztrzęsiona.Wróciłam do sypialni i usiadłam na łóżku. W ty momencie pojawił się Jonathan. Podszedł do mnie, chwycił za brodę i zaczął oglądać moją twarz. Nie powiem, ale delikatny to on nie był.

-Nie jest tak źle. Do wesela się zagoi. Było trzeba było się mnie słuchać. Opłacało się być niegrzeczną? Chyba aż tak bardzo nie bolało, co nie?- uśmiechnął się cwaniacko, klęknął przede mnę i chwycił moją rękę.- Nie chcę cię skrzywdzić, masz za ładną twarzyczkę, ale niestety nie pozostawiasz mi wyboru.- drugą ręką nakierował mój podbródek tak bym spojrzała na niego.- Wiem, że to cię boli. Mnie też, ale nie możesz zostać bez kary. Kotku pamiętaj kocham cię. -powiedział. Ja, głupia, uwierzyłam mu- Bądź po prostu posłuszna, a będziemy żyć w zgodzie.- Wstał. Podał mi rękę, a ja bez wahania ją chwyciłam. Pociągnął mnie tak, że wstałam. Nachylił się nade mną i mnie pocałował .

-Chodź na dół, zjesz coś, pewnie jesteś głodna.- w momencie, w którym to powiedział, mój żołądek dał o sobie znać. Chłopak zaśmiał się lekko pod nosem. Chwycił mnie za rękę i zaszliśmy razem na dół. Weszliśmy do kuchni, gdzie siedzieli wszyscy. Ogólnie naliczyłam około 10 mężczyzn i trójkę "moich" chłopaków. Wow czyli jestem jedyną tutaj dziewczyną? To dziwnę. Usiedliśmy do stołu. Ja zajęłam miejsce między Jo, a Gregory'm. Zjadłam pięć kanapek i nadal byłam głodna. Zaczęłam smarować jeszcze trzy. Nagle zauważyłam jak wszyscy się na nie dziwnie patrzą, no oprócz Marcus'a. Zawstydzona odłożyłam na talerz to co miałam w ręce i "wcisnęłam" się w krzesło.

-Mówiłem, że ona dużo je.- rzekł mój "brat".

-Kotek jedz, nie przejmuj się. Jeśli tego nie zjesz zmarnuje się i wyrzucimy.-powiedział Jo chwytając mnie pod stołem za rękę. Uśmiechnęłam się nieśmiało i kontynuowałam wcześniejszą czynność. Po jakiś 20 min byliśmy już po śniadaniu i wszyscy udaliśmy się do salonu. Chciałam pójść do siebie, ale nie pozwolono mi. Czułam się tak trochę nie swojo. Niby miałam na sobie moją prowizoryczną sukienkę, ale to dla mnie było za mało. Po chwili do salonu wszedł Gregory z jakąś dziewczyną, która wiozła dwie wielkie walizki. Czyli nie będę tutaj jedyną dziewczyną. W moich oczach pojawiła się nadzieje. Ale po słowach, które wypłynęły z ust blondyna wygasła.

-To Jessica. Przyjeżdża raz na miesiąc, z ubraniami. Z racji iż mamy nową osobę, przyjechała specjalnie dla niej. Lessie chodź tutaj.- gdy usłyszałam swoje imię, nie pewnie ruszyłam w ich stronę. Podałyśmy sobie z dziewczyną rękę. Jessica kucnęła koło jednej walizki i ją otworzyła.

-Proszę wybierz sobie co tylko chcesz. Wszystko jest w twoim rozmiarze.- powiedziała, wstając, tym samy robiąc mi miejsce. Zauważyłam, że wszystkie ubrania były trochę wyzywające, większość to sukienki, niekiedy zauważyłam krótkie spodenki, bluzki odsłaniające brzuch i chyba jedną parę leginsów.

-Wybrałaś coś?- spytał Jonathan kucając koło mnie. Przygryzłam lekko wargi. Nagle w oczy rzuciła mi się błękitna spódnica. Od razu ją połączyłam z czarnym topem i dodatkami. Pokazałam komplet reszcie.

-To  jest na prawdę ładne, a nawet śliczne. Tylko nie uważacie, że są trochę wyzywające?- spytałam powoli analizując każde moje słowo, by nie zdenerwować chłopaka.

-Nie, uważam, że jest ok. I jestem pewien, że będziesz świetnie w tym wyglądać.- już wiedziałam, że nie ma co się z nim kłócić. Westchnęłam cicho i mój wzrok przeniósł się na ubrania.

-Ile to kosztuje?- spytałam wyciągając czerwoną sukienkę. (zdjęcie wyżej)

-150 funtów- Że co, ile? Smutna, odłożyłam ją z powrotem do walizki i wstałam. Naprawdę mi się spodobała.

-Nie mogę niczego wsiąść, przepraszam, nie stać mnie.

-Nie przejmuj się, płacę. Wiesz co Jessica, weźmiemy wszystko. Josh weź ta walizkę do jej pokoju. Ty kochanie się rozpakuj, a potem zejdź tu na dół ok??- spytał. Kiwnęłam twierdząco głową i już miałam iść za Josh'em, ale się wróciłam. Podeszłam do Jonathan'a i pocałowałam go. Następnie podziękowałam i udałam się na górę. Ogólnie stwierdziłam, dwie rzeczy. Pierwsza to to, że chłopaki są jakoś dziwnie mili, coś na pewno złego się wydarzy, jestem tego pewna. Druga sprawa to, że godząc się na wszystko, bojąc się własnego brata, przyjaciele i chłopaka, uważając na słowa i szybko się poddając, przegrałam życie.

Moim marzeniem jest WOLNOŚĆOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz