Rozdział 8

900 41 3
                                    


Nie wiem, ile jechaliśmy, ale wiem, że długo. Zatrzymaliśmy się przed wielką posiadłością. Brama automatycznie się włączyła i wjechaliśmy do środka. Jechaliśmy długą alejką wyłożoną białym żwirkiem. Po obu stronach drogi rosły duże, piękne zielone drzewa. Jechaliśmy tą alejką z 10 minut, aż w końcu zatrzymaliśmy się przed wielką białą posiadłością. Mogłabym to nazwać willą, ale to tylko mała namiastka tego co stało przed nami. Wyszliśmy z samochodu, a ja poczułam jak mój brzuch zaczął mnie boleć. Weszliśmy do środka. Zobaczyłam kilkanaście ubranych skąpo dziewcząt i kilku facetów, poprawiających jakąś swoją część garderoby. Jedna dziewczyna nas zauważała i powiedziała głośne "Dzień dobry, szefowie" Od razu każda dziewczyna, zawtórowała jej. Marcus, Jo i Gregory pokiwali im, a te jak jeden mąż podbiegły do nich. Zaczęły ich obmacywać, rozbierać itp. Odwróciłam głowę od tej całej orgi i spojrzałam na męską część. Ewidentnie rozbierali mnie wzrokiem. Moje poliki znów zaczęły piec. Kurde.

-Ej dziewczyny, powiedziałem dość!- usłyszałam krzyk Jo, więc odwróciłam się w jego stronę. Hmm. Powinnam czuć się zazdrosna, widząc mojego chłopaka w otoczeniu prawie rozebranych osób. Tylko czemu jest mi to obojętne. Może dlatego, że wiem iż on mnie kocha i wiem że nie zdradzi mnie.

-A może dlatego, że go nie kochasz?-powiedziało moje sumienie. Co? Głupie sumienie. A może ma racje?

-To jest Lesie. Będzie waszą nową koleżanką.-powiedział Gregory.- Jest trochę nie śmiała, ale radzi sobie w tych sprawach. Mam nadzieje, że miło ją przyjmiecie.

-Jest moją dziewczyną i jeśli jej włos z głowy spadnie przez was, lub zrobicie jej coś, to wiecie jak to może się skończyć.-Powiedział Jonathan, przytulając mnie. Następnie chwycił za rękę i pociągnął w stronę schodów. Nagle jeden z mężczyzn zawołał Jo.

-Weź ją do pokoju, ja zaraz tam będę.- powiedział do Marcusa i poszedł. My natomiast udaliśmy się do góry. Weszliśmy do pierwszego pokoju po lewej. Pokój był cały w kolorze wściekłej czerwieni. Największą uwagę zwracało na siebie łóżko. Pełno było na nich poduszek i czerwonych piórek. Drugim meblem które znajdowało się w pokoju była szafka. Powoli i niepewnie podeszłam do niej i ją otworzyłam. Znajdowały się tam rzeczy do zabawy podczas zabawy z "klientem". Fuuu. Ble. Wyrzuć to z głowy. Gwałtownie zamknęłam szafę.

-Chodź pokaże ci gdzie będziesz spać.- Powiedział i otworzył drugie drzwi znajdujące się w tym pokoju. Drugi pokój był urządzony w łagodnym i dość w przyjemnym klimacie. Znalazłam jeszcze łazienkę, urządzoną w tym samym stylu. Poszłam z powrotem do pokoju. Blondyn podał mi moją torbę i zaczęłam się rozpakowywać. Gdy otworzyłam szafkę, zauważyłam, że jakieś już tam ubrania wiszą. Przejrzałam je i aż się przeraziłam. Znajdowały się tam ubrania, takie jakie miały te dziewczyny. Nie nie nie. Ja ich nie założę. W tym momencie do pokoju wszedł Jo. Jego uśmiech, podkreślał każde rysy twarzy. Mmm.

-Jezu, dziewczyno, kocham cię! Słyszysz? Kocham, kocham, kocham!- Chwycił mnie w pasie, podniósł do góry i zaczął kręcić się w okół własnej osi. Zaczęłam się śmiać.

-Co się stało?-spytał mój "brat".

-Wiesz, ile mam dla niej klientów-Zamurowało mnie kiedy usłyszałam TO słowo.-Każdy chce spędzić z nią co najmniej dwie noce. A kasa. Boże. Dzięki tobie-tu zwrócił się do mnie.-zarobimy fortunę. A teraz włóż coś ładnego za 10 min masz swojego pierwszego klienta.- Odwrócił się i zaczął cieszyć się wraz z chłopakami.

-Nie.- powiedziałam. Jo przestał się cieszyć. I odwrócił się do mnie. Po jego minie wiedziałam, że pożałuje tych słów.

-Co ty powiedziałaś?-rzekł

-Nie zrobię tego.- jego wszystkie mięśnie napięły się najmocniej jak tylko mogły.

-Pożałujesz. Tych. Słów.

Moim marzeniem jest WOLNOŚĆOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz