Rozdział 10

717 35 5
                                    

  Wszędzie krew. JEJ krew. Zabił ją, Ja ją zabiłam. Widziałam, że chłopacy mówią coś między sobą, ale ja ich nie słyszałam. Miałam jej krew na twarzy, rękach i w ogóle wszędzie. Jej ciało leżało bezwładnie przede mną. Jej twarz była zwrócona w moją stronę. Jej oczy wciąż były otwarte, a Jej usta były ułożone w lekki uśmiech. Przede mną stanął Jo. Spojrzałam na niego, ale łzy rozmazywały mi obraz.
-To ty ją zabiłaś, to przez ciebie jest martwa.- krzyczał
-Nie wierze. Pewnie oby dwa były załadowane.- w tym momencie wyciągnął pistolet w moją stronę. Nacisnął spust i nic. Cholera. Nic. Zabiłam ją.
-Teraz zajmiemy się tobą.- powiedział i wymierzył mi prawego sierpowego w policzek.- To za to, że ją zabiłaś.- Kolejny był z lewej strony.- To za to, że ugryzłaś Liam'a w penisa.- Kolejny cios był w brzuch.- To za to że jesteś niegrzeczna, a reszta za cały całokształt.- Kolejna seria ciosów. Już nawet nie czułam, gdzie mnie bił. Zamknęłam oczy. Czułam że odchodzę. Nareszcie. Ciemność.
Czułam jak, ktoś głaszcze mnie po włosach. Niechętnie i powoli otworzyłam oczy. Ujrzałam, że znajduje się u siebie w pokoju, a na łóżku siedział chłopak, o ciemnych, kręconych włosach i szafirowych oczach.
-Cześć piękna.- powiedział i uśmiechnął się. W jego policzkach pojawiły się dwa słodkie dołeczka.
-Kim jesteś?- spytałam za chrypniętym głosem. Próbowałam usiąść lecz poczułam okropny ból w żebrach.
-Nie ruszaj się. Miałaś połamane żebro. Już prawie się zagoiło*.- pomógł mi się ułożyć z powrotem na miejsce.-Mam na imię William Goldenmayer, ale mów mi Will. A ty jesteś Lesie prawda?
-Tak, ale mów mi Le.- Uśmiechnęłam się, ale to też mi ból sprawiło, co od razu sprawił grymas na mojej twarzy.
-Leż spokojnie. Zaraz przyniosę ci tabletki.- jak powiedział tak też zrobił. Przyniósł mi tabletkę i wodę. Połknęłam to co mi przyniósł i już po chwili poczułam ulgę.
-Kim jesteś?- spytałam
-Pytałaś się już o to- zaśmiał się lekko.
-Nie chodzi, mi bardziej o to co tu robisz?
-Jestem lekarzem. Jonathan mnie wezwał, gdy zrozumiał co ci zrobił. Jak można być tak podłym człowiekiem i robić coś takiego innym? Jak?- ostatnie słowo powiedział szepcząc. W tym momencie do pokoju wszedł Jo.
-Will, możesz zostawić nas na chwilę samych?- spytał ze skruszeniem w głosie. Brunet kiwnął głową. Przed wyjściem spojrzał na mnie i uśmiechnął się do mnie. Jonathan stał chwile w miejscu. Nie wiedział co ma ze sobą zrobić, ale na końcu zdecydował się usiąść, na łóżku koło mnie. Na miejscu, gdzie siedział Will.
-Le...-pogłaskał mnie po policzku, ale natychmiast odsunęłam się od niego i spojrzałam w przeciwną stronę. - Lesie. Wiem. Zawiniłem. Źle zrobiłem. Wyprowadziłaś mnie z równowagi. Nie chciałem cię skrzywdzić. Obiecuje ci że już nie będę cię tak traktował.- Chwila ciszy. Poczułam jak łóżko się podnosi.
-Przepraszam.- powiedział i wyszedł z pokoju. Odwróciłam się i rozejrzałam się po pomieszczeniu by upewnić że go nie ma. Uśmiechnęłam się lekko. Poczułam się śpiąca. Moje powieki zaczynały robić się ciężkie. I w końcu zasnęłam. Obudziłam się następnego dnia, zapachem naleśników. Otworzyłam leniwie oczy i ujrzałam Williama z talerzem pełnym naleśników i ze sokiem pomarańczowym.
-Głodna?- spytał. Pokiwałam twierdząco głową- Nie dziwie się nie jadłaś nic od półtora tygodnia.
-Ile?- spytałam z nie dowierzaniem.
-Półtora tygodnia byłaś w śpiączce. Trzymaj i jedz.-rzekł podając mi tacę. Jo chce byś jutro znów zaczęła "pracować"- ostatnie słowo wziął w cudzysłów.
-Ale... ja....nie chce.- powiedział tak cicho, że chłopak musiał naprawdę się postarać by mógł mnie usłyszeć.
-Pogadam z nim. Może cię jakoś od tego zwolni, czy coś.
-Nie. Nie zgodzi się.
-A wczoraj. Wyglądał jakby złagodniał. Może się zmienił.
-Kilka tygodni temu też myślałam, że się zmienił i spójrz na czym się skończyło.
-Obiecuje, że coś wymyślę.- powiedział i wyszedł z pokoju zostawiając mnie samą. W ciszy zjadłam śniadanie. Odłożyłam tacę na bok i zamknęłam oczy. W mojej wyobraźni był ON i jego piękne szafirowe oczy.  



* nie wiem ile żebra się goją

Moim marzeniem jest WOLNOŚĆOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz