Od pamiętnej nocy z Willem minęły 4 miesiące. 4 miesiące, które obróciły moje życie (znowu) o 180 stopni. Ale może od początku. Tydzień z Willem był niesamowity. Już nie pamiętam kiedy ostatnio się tak bawiłam. Chodziliśmy na spacery, oglądaliśmy filmy, nawet poznałam brata Will'a. Ma na imię Richard. Jest dwa lata starszy od niego. Prawnik. Mieszka na drugim końcu miasta. Jonathan nic o nim nie wie, więc William powiedział, że jeśli jemu coś się stanie to Richard się mną zajmie. Po tygodniu spędzonym z brunetem musiałam wracać do mojego "domu". Pierwszy miesiąc nie był taki zły. Zaprzyjaźniłam się z jedną dziewczyną. Ma na imię Mia. Jest mniej więcej mojego wzrostu, lecz trzy lata starsza. Można powiedzieć, że spędzałyśmy ze sobą cały czas. No prawie. Nie licząc chwil, gdy przyjmowałyśmy klientów oraz gdy odwiedzał mnie Will. Goldenmayer przychodził do mnie codziennie na dwie godziny. Przez ten czas rozmawialiśmy, oglądaliśmy filmy, robił mi zdjęcia, albo po prostu leżeliśmy i nic nie mówiliśmy. To nam wystarczało. Niestety cała sielanka długo nie trwała. Któregoś dnia Will wraz z Mia zastali mnie w fatalnym stanie. Byłam cała blada z brakiem jakichkolwiek chęci do życia. W pewnym momencie zebrało mi się na wymioty. Pobiegłam szybko do łazienki by zwrócić to co miałam w żołądku. Przyjaciółka zapytała mnie kiedy ostatni raz miałam okres. Nie pamiętałam dokładnie, ale wydaje mi się, ze spóźnia mi się z jakieś dwa tygodnie. Podala mi testy ciążowe i bez słowa wyszła z łazienki zostawiając mnie samą. Test na moje nieszczęście wyszedł pozytywnie. Łzy zaczęły spływać mi po policzkach. Gdy nie wychodziłam przez dłużysz czas, zaczęli dobijać się do drzwi. Otworzyłam je i od razu wtuliłam się w chłopaka. Przytulał mnie, pocieszał i mówił, że damy radę, że będzie mnie wspierał. I tak robił. Przynosił mi dużo owoców, nie pozwalał mi się przemęczać. Nawet wykupywał godziny ze mną bym nie musiała przyjmować gości. Jonathan w niczym się nie zorientował...do czasu. Jo rzadko kiedy do nas zaglądał. Częściej za to byli Marcus z Gregory'em zauważyli, że mam dziwne zachcianki i zaokrąglił mi się brzuszek. Ale nic nie mówili. Pech chciał, że w dzień kiedy czułam się słabo i cały czas kręciło mi się w głowie, Jonathan przyjechał zobaczyć jak radzą sobie jego pracownice. Każdą wziął na rozmowę. Ja byłam ostatnia. Gdy tylko przekroczyłam próg gabinetu Jo, zrobiło mi się ciemno i poczułam jak lecę na dół. Obudziło mnie zimny dotyk na brzuchu. Gdy otworzyłam oczy i pozbierałam informacje, dotyczące co się w okół mnie dzieje, przeżyłam szok. Mianowicie, leżałam na łóżku, a koło mnie Jonathan z lekarzem, który robił mi USG. Oby dwoje wpatrywali się w ekran. Dalej stali Marcus i Gregory, którzy próbowali utrzymać William'a w miejscu. Nagle usłyszałam głos lekarza.
-To ona.
-Lesie, kocham cię!- krzyknął Will.
-Ty gnojku.- powiedział i zabił go. Tak po prostu, zabił ojca mojego dziecka. Wyciągnął pistolet i podarował mu kulkę w łeb. Nawet nie zdążyłam zareagować. Łzy jeszcze porządnie nie napłynęły mi do oczu, a już poczułam na brodzie silne palce zabójcy i sadysty.
-Urodzisz to dziecko. Podrośnie i już wczesnym wieku zajmie się tym co jej mamuśka. Będzie dziwką, szmatą, suką. Będzie Zabójcą, takim samym jak ty.
- Nikogo nie zabiłam.- powiedziałam cicho.
-Jeszcze raz, nie słyszałem.
-Nikogo nie zabiłam.- rzekłam głośniej.
-Jak nie? A Jessica? A William? Oni przez ciebie nie żyją. Sama ich zabiłaś. Gdyby nie ty oni nadal by żyli. A teraz? Nie dość że straciłem najlepszą stylistkę i tancerkę, to jeszcze muszę szukać innego lekarza.
-Ale to ty miałeś broń, nie ja.
-Tak ja odwalam brudną robotę. To ty mi mówisz kogo zabić. A teraz maleńka odpoczywaj. Za pięć miesięcy przyjdzie na świat dziecko tego... tego... tego... chuja.- powiedział i wyszedł, a za nim chłopacy ciągnący ciało mojego ukochanego. Zostałam sama z cieknącymi po policzkach łzami i z lekarzem.
-Panienka się nie martwi.-uslyszalam glos. Podnioslam wzrok i ujrzałam tego samego mężczyznę, który wykonywał mi badanie.
-Słucham?-zapytalam niepewnie.
-Pomogę pani.- ściszył głos.
-Naprawdę? Jak?- już chciałam krzyczeć z radości.
-Na początku, proszę się uspokoić.- zrobiłam to o co mnie poprosił.
- A teraz to co pani powiem musi zostać między nami. Nie może pani tego powiedzieć koleżanką, napisać pamiętnikowi czy nawet o tym myśleć inaczej zginiemy.
CZYTASZ
Moim marzeniem jest WOLNOŚĆ
Hayran Kurgu(...) Skoczyć czy nie skoczyć. Muszę to skończyć. Półtora roku męki, bólu i cierpienia. gdybym wiedziała, że osoby, które kochałam, które darzyłam zaufaniem zranią mnie, doprowadzą do tego stanu to dawno bym... No właśnie co bym zrobiła. Uciekła? Ni...