Nie wiedziałam co zrobić, gdy wszyscy odwrócili się w moją stronę. Miałam 5 sekund zanim Jo zorientuje się że chce mu wukras klucze. To był impuls. Chwyciłam się mocno mężczyzn.
-Słabo mi-powiedziałam i zaczęłam udawać, że nogi uginaja się podemna.
Mężczyzna Chwycił mnie w locie. I położył delikatnie na ziemi. Ktoś zaczął wypraszac wszystkich z pokoju. Ktoś inny pootwieral okna. Nagle koło nas pojawił się doktor.
-Trzeba zabrać ja do szpitala. Płód się odkleil. Jeśli zaraz nie położy y jej na stole operacyjnym to dziecko umrze.
-Zrób to teraz. Tutaj!!! - krzyknął
-Nie mogę. Nie mam specjalistycznego sprzętu. Ona tutaj umrze - przekonywał dalej mężczyzna. Nastała cisza. Ktoś zaczął krzyczeć. Jakieś zamieszanie w innym pokoju. Nie mogłam się skupić na tym ponieważ w tym momencie odezwał się Jo.
-Dobrze, jedziemy. Ale ja jadę z wami.- czułam jak bierze mnie na ręce i z trudem wynosi z willi. Położył mnie z na tylnej kanapie samochodu. W tym momencie udalak że odzyskałam przytomność.
-Co, co się dzieje?
-Ciii skarbie, jedziemy do szpitala. Zaraz będzie po wszystkim. Już zawsze będziemy raz.... - nie dokończył. Mój lekarz, a zarazem mój bohater uderzył moje oprawce w tył głowy Łopata. Uderzenie musiało być silne, bo chłopak stracił przytomność. Odciągnąć jego ciało na bok i zamknął drzwi. Następnie szybko wszedł za kierownicę.
-Nie podnos się!! - krzyknął. W tym momencie usłyszałam strzały jedna z kul trafiła w tylnia szybę, rozbijajac ja. Zaczęłam krzyczeć lecz nie usłyszałam swojego głos. Przeszkodzi ni w tym wybuch. Odważyłam się podnieść i zobaczyć co się stało. Uwierzcie ale w zaawansowanej ciąży nie jest to łatwe. Gdy w końcu mi się udało. Zobaczyłam że cała willa stoi w płomieniach. Chciałam zapytać moje wybawce jak do tego doszło ale ujrzałam przed nami wielka metalowa bramę.Nie, nie, nie. Nie uda nam się. Sam Jo kiedyś mi opowiadał że jest ona kuloodporna i nie da się jej staranowac. Tyle wysiłku na nic. To koniec.
Jakie było moje zdziwienie kiedy się zatrzymaliśmy, a wrota bramy same zaczęły się otwierać?
-Jak myślisz po co były mi klucze? - zapytał, uśmiechając się
-Ale jak? Co się stało? Dlaczego?
-Polaczylem fakty, że gdy zostałaś nakryta, udawała że zemdlalas. Wmowilem mu ze jest z tobą naprawdę źle i musisz szybko znalesc się w szpitalu. Jest takim debilem że nawet jak bym powiedział mu ze masz trzecia nogę to w tamtym momencie by uwierzył. W tym całym zamieszaniu nawet nie zauważył kiedy chwyciłem jego klucze.
-A co to było za zamieszanie w drugim pomieszczeniu?
-To była Mia. Miała mi pomóc popalić dom. Też nienawidził tego miejsca i chciała to skończyc. Miała tylko położyć ogień. Niestety zmieniła moje plany. Gdy uderzylem Jonathana i wsiada do samochodu Marcus i reszta wybiegli przed drzwi zaczęli szczelac. W tylnym lusterku zauważyłem Mia'e z kanistrem benzyny jak oblewa siebie i wszytko do okola. Chwyciła zapałki i nim ktokolwiek zdążył zareagować podpalił siebie i dom.-scisnal ręce na kierownicy- miał tylko odkręcić wszędzie gaz i popalić ścieżkę. Kurwa ona miała żyć. Mielismy spotkać się przy bramie. Miała uciec z nami.- już więcej nic nie powiedział. Nie naciskalam. Po drodze minęły nas 3 straze pozarne i 6 karetem i 2 radiowozy. Czy to naprawdę koniec? Czy już mogę odetchnąć z ulga?
-Gdzie jedziemy? - zapytałam
-Zobaczysz. Jeśli chcesz możesz się zdrzemnac. Czeka nas daleka droga
CZYTASZ
Moim marzeniem jest WOLNOŚĆ
Fanfiction(...) Skoczyć czy nie skoczyć. Muszę to skończyć. Półtora roku męki, bólu i cierpienia. gdybym wiedziała, że osoby, które kochałam, które darzyłam zaufaniem zranią mnie, doprowadzą do tego stanu to dawno bym... No właśnie co bym zrobiła. Uciekła? Ni...