Rozdział 3

1.5K 57 4
                                    


Chwycił mnie za nadgarstek i przyciągnął do siebie. Gdyby nie fakt, że mnie przetrzymywał, za pewne bym upadła. Jego usta zaczęły całować moje. Agresywnie, nachalnie, brutalnie. Nie odwzajemniłam ich. Nie spodobało mu się to. Oderwał się od moich warg i chwycił za koniec mojej bluzki. Jednym ruchem pozbył się jej, tak samo ze spodniami. Nie mogłam się ruszyć. Strach paraliżował moje ciało. Nawet nie zauważyłam kiedy stałam przed nim nago. Moje poliki zaczęły piec. Chciałam się zakryć, ale za każdym razem kiedy chciałam się zasłonić, dostawałam z tak zwanego liścia. Zrezygnowałam. Po chwili on także stał w stroju Adama. Popchnął mnie w stronę materaca. Opadłam na niego. Marcus położył się na mnie i rozchylił moje nogi. Zaczęłam krzyczeć, wyrywać się, ale to nic nie dawało. Wszedł we mnie gwałtownie. Cholernie bolało. Jego prawa ręka ściskała moje lewę ramię. Nie wiem ile czasu minęło, ale dla mnie to wieczność. Gdy doszedł, wyszedł ze mnie. Ubrał się i znikł. Zostawił mnie samej sobie. Skuliłam się i nakryłam kocem, leżącym koło mnie. Straciłam dziewictwo z "bratem".

*******

Leżałam tak z godzinę, a może pół dnia. Nie wiem, straciłam poczucie czasu. Na dworze było ciemno. Zamknęłam oczy i próbowałam zasnąć. Niestety bez skutku. Moje łzy leciały ciurkiem po moim policzku. Chciałam by to się skończyło, ale wiedziałam, że to dopiero początek. Teraz powinna pojawić się taka tabliczka z napisem "WITAMY W PIEKLE". Ehm. Wykończona, w końcu zasnęłam. Obudził mnie Gregory. Otwarłam powoli oczy z nadzieją, że to był tylko zły koszmar. Niestety przeliczyłam się. Blondyn wyciągnął do mnie rękę. Patrzyłam na nią i nie wiedziałam co z nią zrobić. Pokręcił bezradnie głową i sam ją chwycił. Podciągnął do góry, a następnie wyprowadził z pomieszczenia. Moja prawa rękę była zamknięta w jego uścisku, a lewą trzymałam koc by mi nie spadł. Szliśmy przez długi korytarz, aż w końcu zatrzymaliśmy się przed jakimiś drzwiami. Otworzył je i weszliśmy do środka. Był to pokój. Dość ładny. Fioletowe ściany dobrze współgrały z białymi meblami.

-Po lewej stronie znajdują się drzwi do łazienki. Wykąp się i poczekaj tutaj ktoś po ciebie przyjdzie. Na półce w łazience znajdują się dla ciebie rzeczy.- puścił mi oczko i wyszedł. Szybko udałam się do wcześniej wspomnianego miejsca. Wpuściłam wody do wanny i stanęłam przed lustrem. Aż się przeraziła, gdy ściągnęłam koc. Na lewym ramieniu był wielki siniak w kształcie dłoni mojego brata, na brodzie też miałam dwa nie duże siniaki po palcach no i przeciętą wargę. Po moim policzku popłynęły łzy. Wskoczyłam do wanny. Wzięłam szczotkę i zaczęłam szorować skórę, by zmyć brud pozostawiony po Marcus'ie. Skóra była już cała czerwona, a ja nadal czułam się brudna. Myłam się jeszcze z cztery razy. Wyszłam z wanny, wytarłam się i ubrałam się w rzeczy zostawione przez Gregory'ego. Była to czarna bielizna i czarna przyduża bluzka, która sięgała mi do kolan. Nie lubię takich rzeczy. Czuję się w nich jakbym stała nago zakryta prześcieradłem. Weszłam do pokoju w celu znalezienia jakiegoś paska lub coś w tym rodzaju. Niestety na marne. Wpadłam na pewien bardzo głupi pomysł. Wiedziałam jakie mogą być tego konsekwencje, ale i tak spróbowała. Powoli otworzyłam drzwi i wyjrzałam na korytarz. Nikogo nie było, droga wolna. Wyszłam z pokoju i co dalej? Udałam się w stronę skąd usłyszała głosy i śmiechy. Zatrzymałam się przy schodach prowadzących na dół. Miałam już zejść, gdy nagle ktoś mnie zatrzymał, chwytając mnie za lewę ramię. Syknęłam z bólu. Trochę się wystraszyłam widząc wielkiego osiłka, któremu mięśnie zasłaniały szyję.

-A panienka gdzie się wybiera?- spytał

-Ja... no... ja szukam Jonathan'a.-powiedziałam szybko, tylko czemu akurat jego? Ehm. Osiłek pociągnął mnie w stronę jakiś drzwi. Zapukał i wszedł po charakterystycznym "Proszę".

-Ta panienka chciała się z szefem widzieć.-powiedział i popchnął mnie do środka a sam wyszedł zostawiając nas samych.

-Kochanie, czemu mnie szukałaś?- spytał.

-Bo ten...No chciałam poprosić o jakiś pasek.-powiedziałam nieśmiało. Jo podszedł do jakiejś szafy i wyciągnął cienki biały pasek. Podał mi go, a ja od razu zapięłam go w tali.

-Dziękuję- rzuciłam szybko. Chciałam wyjść ale mi nie pozwoli tarasując mi drogę.

-Mi się inaczej dziękuje- powiedział ściągając spodnie wraz z bokserkami. -Klękaj- rozkazał. Nie zrobiłam tego bo wstydziłam się. -Powiedziałem coś!- pociągnął mnie za włosy w dół tak, że spełniłam jego żądanie.

-Weź go do ręki- niechętnie, z marudzeniem to zrobiłam. Chwyciłam jego przerodzenie. -Ciągnij- Zamknęłam oczy i lekko ruszałam ręką w górę i w dół. -Ehm, wszystko muszę robić sam.- Chwycił mnie za nadgarstek i zaczął szybciej ruszać moją ręką. Jego "przyjaciel" był już twardszy. Myślałam, że to koniec, ale kolejne jego polecenie zamurowało mnie.

-Weź go teraz do buzi. Ssij go.- rozkazał. Poluźnił uścisk, więc skorzystałam z okazji i uciekłam w kierunku drzwi. Cholera zamknięte. Zsunęłam się plecami po ścianie, wiedząc że pożałuje tego, iż od niego uciekła,(nieudolnie). Nie myliłam się. Już po chwili Jonathan stał przede mną z pistoletem w ręce. Przyłożył mi go do skroni. Już po mnie.

Moim marzeniem jest WOLNOŚĆOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz