01.

6.4K 285 53
                                    

- Horan, Payne! - krzyknął komendant. Westchnąłem i razem z moim przyjacielem weszliśmy do biura naszego szefa. - Kolejne zabójstwo, mężczyzna około pięćdziesiątki, jak zwykle wyryte ''DW'' na wewnętrznej stronie dłoni. - wyjaśnił i rzucił teczkę na biurko. Wziąłem ją do ręki i otworzyłem. Pierwsze co rzuciło mi się w oczy, to zdjęcia martwego mężczyzny. Zawsze są tacy sami. Bogaci, około pięćdziesiątki, status - żonaci. Zawsze zabijany jest na ten sam sposób - zastrzelenie. Sprawca zawsze na wewnętrznej stronie lewej dłoni oznacza się literami ''DW''. To już ósme takie zabójstwo w tym miesiącu - a było ich więcej - a my nadal nie znaleźliśmy sprawcy. - Macie jechać na miejsce zbrodni i popytać właścicieli, kelnerów, tylko ich. Żadnych odznak, żadnej broni, macie być jako normalni ludzie. - powiedział. 

Czyli szykuję się kolejna noc w klubie. 

Wyszliśmy z gabinetu komendanta i podszedłem do swojego stanowiska. Zabrałem swoje rzeczy i wyszedłem z komendy. Musiałem jechać do swojego mieszkania i przebrać się w jakieś normalne ciuchy. Wsiadłem do samochodu i odpaliłem silnik. Wyjechałem z parkingu i ruszyłem do miejsca mojego zamieszkania. Nie uśmiechało mi się spędzić dzisiejszego wieczoru w zatłoczonym klubie, ale jak mus to mus. Zaparkowałem pod blokiem i wyszedłem z samochodu. Wszedłem do klatki i wbiegłem szybko na odpowiednie piętro. Wyciągnąłem klucze z kieszeni i otworzyłem drzwi. Uśmiechnąłem się lekko, gdy usłyszałem znajomy głos. 

- Niall, to Ty?! - usłyszałem.

- Tak! - krzyknąłem. Ściągnąłem swoje buty i czapkę. 

- Dlaczego jesteś tak wcześnie? - w korytarzu pojawiła się Shelby. 

- Mieliśmy kolejne zabójstwo, muszę jechać na miejsce zbrodni. - wyjaśniłem i cmoknąłem ją w usta.

- Myślałam, że spędzimy ten wieczór razem. - mruknęła.

- Przepraszam, ale to moja praca. - powiedziałem. - Wynagrodzę Ci to, obiecuję. - uśmiechnąłem się do niej lekko. - Muszę iść się przebrać. - dodałem i wyminąłem ją. Kocham moją pracę, ale niekiedy jest naprawdę uciążliwa. Chciałbym spędzić czas z moją narzeczoną, ale nie mogę, bo praca zawsze mnie wzywa. Ściągnąłem swój mundur i założyłem na siebie czarne rurki, białą koszulkę z czarnym napisem, szara bluzę z kapturem, a na to jeans'ową kurtkę. Przejrzałem się w lustrze i poprawiłem swoje włosy. Wyszedłem z sypialni i założyłem zwykłe czarne vansy. Pożegnałem się z Shelby i wyszedłem z mieszkania. Wyciągnąłem telefon z kieszeni i napisałem wiadomość do Liam'a. Odpisał mi, że jest już w drodze, więc wsiadłem do auta i wyjechałem z parkingu. Ruszyłem w kierunku klubu, sprawdzając w kieszeniach, czy na pewno zabrałem swoją odznakę, tak na wszelki wypadek. Po paru minutach byłem już przed klubem i od razu zobaczyłem mojego kolegę z pracy. Zamknąłem auto i razem ruszyliśmy w kierunku kolejki, która nie była długa. Po chwili byliśmy już w środku, a ja miałem ochotę zwymiotować. Nienawidziłem takich miejsc. Alkohol, który lał się litrami, narkotyki oraz osoby, które akurat w tym czasie powinny oglądać wieczorynkę w swoim domu. 

- Ja pójdę do kelnerów, a Ty znajdź właściciela! - krzyknął do mojego ucha Liam. Przytaknąłem głową i wyszedłem na chwilę z klubu. Poprosiłem jednego ochroniarza na bok i spytałem, czy właściciel znajduję się w klubie. Powiedział mi, gdzie się znajduję, a ja szybko tam poszedłem. Przedstawiłem się i opowiedział mi dokładnie to samo co wiedziałem ja. 

Czy naprawdę tak trudno było powiedzieć kto przy kim się kręcił? 

Podziękowałem mu za informację i wyszedłem z jego biura. Ruszyłem w kierunku baru, lecz ktoś po drodze mnie zatrzymał.

- Co taki przystojny mężczyzna robi tutaj sam? - spytała niska blondynka. Nic na to nie odpowiedziałem, tylko ruszyłem dalej. 

- Nie przejmuj się nią, to tylko dziwka. - usłyszałem. Odwróciłem się i zobaczyłem niską brunetkę o niebieskich oczach. Były tak wyraźne, że widziałem je w ciemnościach klubu. - Radzę Ci stąd wiać, dopóki nikt się nie dowiedział. 

- O co Ci chodzi? - spytałem.

- Śmierdzisz gliną na kilometr. - prychnęła. 

- Nie wydasz mnie. - powiedziałem odważnie. 

- Chciałbyś się przekonać? - skrzyżowała ręce na klatce piersiowej. 

- Jeżeli mnie wydasz, nie chciałbym być w Twojej skórze. - warknąłem. 

- A co? Skujesz mnie i przelecisz? - a jej twarzy zobaczyłem chytry uśmieszek. 

- Muszę wracać do pracy. - prychnąłem i odwróciłem się.

- Powodzenia w szukaniu Dangerous! - krzyknęła, a ja zatrzymałem się w pól kroku.

- Kogo? - spytałem i znów do niej podszedłem. 

- ''Dangerous'' jest znana w tym klubie. - mruknęła, a ja zmarszczyłem brwi. - Jakiś Ty nie kumaty. - wywróciła oczami. - Ona jest sprawcą, ona zabija, kumasz? 

- Wiesz jak wygląda? - spytałem. 

- Nie, znam tylko jej pseudonim. - wzruszyła ramionami.

- Dzięki. - mruknąłem. 

- Do usług, oficerze. - szepnęła ostatnie słowo do mojego ucha. Wyminęła mnie z uśmiechem, a ja odwróciłem się i zacząłem szukać Liam'a, lecz to on znalazł mnie. 

- Niech tylko Shelby się dowie. - zaśmiał się. 

- Mam jej pseudonim. - powiedziałem, ignorując jego wypowiedź. 

- Kogo? - spytał i zmarszczył brwi. 

- Sprawcy, mówią na nią ''Dangerous''. - wyjaśniłem, nie patrząc na mojego kolegę. Cały czas śledziłem wzrokiem brunetkę, która udzieliła mi informacji na temat ''DW''. W końcu rozgryzłem ten skrót. - Spadamy stąd. - mruknąłem. Ruszyliśmy w kierunku wyjścia, a ja po raz ostatni spojrzałem na tajemniczą dziewczynę. Uśmiechnęła się do mnie i puściła mi oczko. Odwróciłem głowę i wyszedłem z klubu. Pożegnałem się z Liam'em i wsiadłem do auta. Widziałem jak brunet odjeżdża, a ja nadal siedziałem w samochodzie. 

Moim zadaniem jest znaleźć ''Dangerous Woman''. 

XXXX

Witam w nowym opowiadaniu. 

Mam nadzieje, że przypadnie wam do gustu.

Marcelina x 

policeman||n.h. ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz