Ashley
08:40; Obudziłam się dość wcześnie jak na mnie, jednak Jeffa już nie było. Postanowiłam nawet nie wstawać, musiałam odpocząć. Tak, właśnie odpocząć, bo Ashley taka zapracowana. Wzięłam do ręki telefon i zaczęłam przeglądać portale społecznościowe. W pewnym momencie usłyszałam trzask tłuczonego się szkła.
-Jeff? Żyjesz tam? - wydarłam się na cały dom.
-Tak, tak spokojnie. Zaraz i tak do ciebie przyjde.- uspokajał mnie chłopak. W sumie i tak nie miałam zamiaru ruszać stąd dupska, przecież dopiero co się obudziłam, nie moge się przemęczać. Odłożyłam telefon na szafkę nocną, przykryłam się kołdrą i zaczęłam myśleć co dzisiaj mam do zrobienia. Z zamyślenia wyrwał mnie czarnowłosy wchodzący do pokoju z tacką. Położył mi ją na kolanach, przybliżył się do mnie i pocałował w czoło, nastepnie odwrócił się na pięcie i wyszedł na korytarz. Okej, to było dziwne... W sumie jak wszystko inne. Dobra, nie będę się nad tym zastanawiać, ciekawe co Jeff dla mnie przygotował. Na drewnianej tacy widnały dwa gofry z cukrem pudrem, obok nich sok pomarańczowy i... kaktus w doniczce? Nie wnikam. Po zjedzonym posiłku, zauważyłam karteczke leżąca pod talerzem;
,,Kochana Ashley, dziekuje za dach nad głową w towarzystwie tak miłej dziewczyny. Nie umiem pisac tego typu listów wiec to juz koniec.
Jeff''
-Masz bardzo ładny charakter pisma- powiedziałam widząc chłopaka w drzwiach.
-Dziekuje, starałem się- uśmiechnął się.
-Zastanawia mnie tylko jedno...- zaczęłam- gdzie ty się nauczyłeś robić tak pyszne gofry?!
-Ticcy Toby mnie nauczył, gdy jeszcze mieszkałem w rezydencji u Slendera.
-To w takim razie mam jeszcze dwie sprawy- mówiłam przestraszona.
-To w takim razie słucham- przedrzeźnił mnie Jeff.
-Po pierwsze, skąd ty do cholery jasnej wziąłeś na to składniki? A po drugie, Ticcy Tiby? Slender? To znaczy, że inne postacie z creepypast też istnieją?
-Wiesz skladniki chciałem kupić, ale po wejściu do sklepu wszyscy wybiegli z krzykiem, więc sobie to po prostu wziąłem. - zaśmiał się- A co do creepypast to tak, wszyscy istnieją. Slender i proxy, Sally, Ben, Silver i wiele, wiele więcej ich jest. Większość mieszka u Slendiego, ale mimo tego bywają tam raz na ruski rok.
-No dobrze już w miare sobie wszystko poukładałam, ale czemu nie mieszkasz z nimi? - zapytałam.
-Nie wytrzymałem tych ciągłych krzyków, bieganin po całej rezydencji, tego ciągłego przewracania oczami Slendera. Wolałem działać sam, zwłaszcza, że wtedy na mojej drodze pojawiłaś się ty. On kazałby ciebie zabić, a ja tego nie chciałem. Gdy tylko cie zobaczyłem, wiedziałem, że z tego coś będzie.
-Nie myliłeś się- uśmiechnęłam się do chłopaka. - A teraz prosze żebyś wyszedł z pokoju, bo mam zamiar sie przebrać.
-Muszee?
-Tak musisz.
-No ale Ashley...
-No ale Jeff...
-No doobra...
-Dziękuje. -ponownie się uśmiechnęłam. Dzisiaj zdecydowałam sie na szarą bluzkę z nadrukowanymi emoji, czarne jeansy z dziurami oraz moje białe Air force. Gotowa wyszłam z pokoju, zawiadomiłam chłopaka, że idę do banku zapłacić za wspomniany wczoraj prąd. Z racji, że zaczynają się wakacje, w drodze powrotnej, udałam się do Bershki i kupiłam sobie dwie bluzki odgrywające brzuch. Przy okazji znalazłam jakiś biały T-shirt dla Jeffa. Wstąpiłam jeszcze do żabki po jakieś jedzienie. Wróciłam do domu, w którym niestety nie zastałam czarnowłosego. Zamiast jego zauważyłam karteczkę leżąca na stole w kuchni. Od ostatniego czasu Jeff często je pisze.
,,Nie martw się o mnie, poszedłem do Rezydencji Slendermana, bo zostawiłem tam kilka T-shirt'ów.
Całuje Jeff.''
Bynajmniej wiem gdzie jest i co robi, nie musze sie martwić, że kogoś zabije, chociaż po drodze może mu się ktoś nawinie. Nieważne. Zrobie obiad żeby miał co jeść jak wróci. Może by tak... Naleśniki? Od razu po tej myśli zabrałam się do roboty. Gdy kończyłam smażyć ostatniego, do domu wszedł mój wspołlokator.
-Heej, już jestem. - zawiadomił
-Słyszee.
-Co tak pachnie?
-Naleśniki, zdecydowałam, że jak wrócisz to możesz być głodny.- Chłopak mało przejmując się tym co mówię usiadł przy stole i nałożył sobie naleśnika na talerz, po czym zaczął smarować go nutella. Po skończonym posiłku siedzieliśmy na przeciwko siebie w ciszy, którą w końcu przerwał chłopak.
-Ash... Może chciałabyś iść ze mną dzisiaj w nocy zobaczyć jak zabijam? - zapytał nie pewnie.
-Czekałam aż o to zapytasz - zaśmiałam się.
- Bądź gotowa o 22:00. - uśmiechnął się szyderczo, po czym wstał od stołu. - Ide naostrzyć noże, będę w sypialni.- zawiadomił i wyszedł, a ja bez słowa odprowadziłam go wzrokiem. Po kilku minutach zdecydowałam się wstać. Podeszłam do zlewu i umyłam talerze. Mimo, że tego chciałam, to cały czas zastanawiałam się czy rzeczywiście iść z chłopakiem. Przecież nawet nie wiem jak się ubrać. Może zapytam o to Jeffa? Weszłam po cichu do jego pokoju i usiadłam obok niego na łóżku. Chwile patrzyłam na to, jak precyzyjnie trzyma te noże i w ogóle, aż w końcu przypomniałam sobie po co przyszłam...
-Jeff? Bo ja mam takie nietypowe pytanie... - zaczęłam.
-No więc słucham.
-Umm.. Bo ja za bardzo nie wiem jak mam się ubrać.- Już czuję tego buraka na twarzy, tylko ciekawe czemu.
-Najlepiej w coś czarnego. Bądź mało zauważalna, a przy okazji nie będzie widać jak się ubrudzisz. - mówił całkiem poważnie.
-Okej, no... Dzięki. - Powiedziałam i poszłam do garderoby mamy, tam zawsze się coś znajdzie. Bynajmniej mam taką nadzieję.Notka
Halo, halo powracam!
To na tyle w notce dziekuje za uwage xdd
*Brak mediów joł, bo nie mam pomysłu*
![](https://img.wattpad.com/cover/73729184-288-k547850.jpg)
CZYTASZ
7 Lat Później... | Jeff The Killer ✔
FanfictionSzesnastoletnia Ashley Williams budzi sie z 7-letniej śpiączki. Nie będzie mogła uwierzyć w to, jak bardzo zmienił się świat podczas jej ,,nieobecności''. Na jej szczęście, a może i nieszczęście, spotka osobe, która nieźle namąci jej w głowie. *** ...