Rozdział 8

6.9K 569 342
                                    

Jak można było się spodziewać, nie zastałem przyjemnych spojrzeń. Z faktu, że najbardziej mi znany Ślizgon siedział odwrócony w drugą stronę, jego koleżanka z na przeciwka lekko go szturchnęła w ramię i szepnęła mu zapewne, że tu stoję. Reakcja była natychmiastowa.

- Czego chcesz, Potter? - mówiąc to, odwrócił się w moją stronę.

- Właściwie, to nic ważnego. Chciałem tylko ci powiedzieć, że się w tobie zakochałem. - Blondyn zaniemówił. Po wszystkich podsłuchujących stołach, rozległ się podniecony szept i chichot. Merlinie, dlaczego ludzie są tacy głupi? Przecież to by było niemożliwe. - Nie no, żartuję. Mam inną sprawę. - Chłopak po tym stwierdzeniu rozluźnił się trochę, co mnie niemało rozbawiło. - Przejdę do rzeczy. Nie chiałbym byś dzisiaj się pojawiał w pokoju wspólnym.

- To co, mam może do pokoju mam wskoczyć przez okno? -spytał ironicznie.

-Tak - odparłem, po czym już odchodziłem w stronę Gryfonów kiedy zatrzymał mnie głos.

- Żartujesz sobie chyba, dziś ja zajmuje salon z normalnymi ludźmi. Więc ty, co najwyżej możesz pomarzyć o spotkaniu ze swoimi zkretyniałymi przyjaciółmi w tamtym miejscu. - Bingo. Uśmiechnąłem się łobuzersko.

- Jak tak bardzo ci zależy, możemy zrobić wspólne spotkanie. Zagramy w butelkę i zobaczymy kto jest gorszy. - Nie dało się tego lepiej rozegrać. Pąłknęli haczyk.

- Ja w to wchodzę - odezwał się nagle czarnoskóry chłopak siedzący koło Malfoya. - Jeśli oczywiście będzie ognista - powiedział już trochę ciszej.

- O to już nie masz się co martwić, więc jak będzie? - spytałem retorycznie.

- Niech ci będzie, a teraz odejdź, bo nikt tu nie ma zamiaru na ciebie więcej patrzeć - oznajmił.

- Z miłą chęcią. - Posłałem im jakże złośliwy uśmiech i odszedłem w końcu do właściwego miejsca. Gdy znajdowałem się koło przyjaciół od razu rozległy się pytania o cel mojej rozmowy ze Ślizgonami. Jakby nie słyszeli. Cała wielka sala teraz plotkuje, nawet nauczyciele. Nikt nie wiedział jednak, o co właściwie chodzi oprócz mnie i siedzącej z dala profesor McGonagall z dumnym wyrazem twarzy.

- Po prostu przyjdzcie do mnie o siódmej, szykuje się ciekawy wieczór. - Wziąłem tosta do ręki rozmyślając o tym jaki będzie mój kolejny ruch. Już wtedy rozpoczęła się moja osobista gra.

Po jakże ciekawych lekcjach, poszedłem od razu do mojego dormitorium. Zastałem już tam Ślizgona ustawiającego różne alkohole na stole.

- Po co aż tak dużo? - zapytałem widząc kilkanaście trunków.

- Szybko pójdzie - powiedział nie zwracając na mnie większej uwagi.

- Ślizgoni to tacy alkoholicy?

- Blisko. To ludzie, którzy robią najlepsze imprezy - odpowiedział oschle, powoli znudzony moimi pytaniami.

Patrząc na zegar na ścianie, zobaczyłem, że jest za pięć dziewiętnasta. Powinni zaraz być. Pierwsi przyszli Hermiona... i Nott? Dziwne. Draco także to zauważył.

- Co tak razem przyszliście? - odezwał się.

- My? Nie, po prostu spotkaliśmy się w drodze. - Brunet popatrzył się na Gryfonkę, jakby potrzebując wsparcia.

- Ah, tak. Tak było - dopowiedziała szybko. Ale wkręcali kit. Tematu już nie było. Potem przyszedł Ron, a na końcu Blaise z Pansy i jej koleżanką. Z faktu, że Parkinson zwracała się do niej Jodie, tak najpewniej miała na imię. Po chwili rozdałem wszystkim kieliszki i nalałem im ognistej.

- To może na początek, wypijmy za najlepszych, czyli Gryfonów. - Co tu owijać w bawełnę, taka jest prawda.

- Ha. Ha. Ale śmieszne Potter. Prawie się uśmiechnąłem - powiedział blondyn z wrednym uśmieszkiem.

- Nie tak śmieszne jak twoja twarz. - Odgryzłem się.

- Choć wszyscy jesteśmy bardzo przekonani co do wyższości Gryffindoru, - wtrąciła sarkastycznie jedna ze Ślizgonek - to może jednak wypijmy za oba domy. - Wszyscy przystali na ten układ i zgodnie pociągnęli łyk z własnych kieliszków. Kiedy już jedna butelka była pusta, mogliśmy zacząć zabawę. Usiedliśmy w kółku na miękkim dywanie.

- To kto zaczyna? - zapytał Nott.

- Może któryś z gospodarzy. - Podsunął rozwiązanie Blaise.

- Potter, jesteś pomysłodawcą tego wielkiego gówna, zaczynasz - oznajmił mój współlokator. Wziąłem bez słowa butelkę i zakręciłem nią. Wypadło na Hermionę.

- Pytanie czy wyzwanie? - Zacytowałem wszystkim znane pytanie.

- Pytanie - odpowiedziała krótko.

- Kto ci się najbardziej podoba z tego kółka? - Zadałem jej najczęstsze pytanie w tej grze.

- Nikt -powiedziała obojętnie, lecz z faktu, że zaczarowaliśmy wcześniej butelkę, ta zaczęła migać na czerwono co oznaczało, że nie mówi prawdy.

- Ktoś tu nie mówi prawdy. Powiesz czy chcesz mieć karne zadanie? - Uśmiechnąłem się złośliwie.

- No dobra, tym kimś jest Nott - powiedziała niemal szeptem, stając się czerwona jak burak. Zabini i Draco wymienili ze sobą rozbawione spojrzenia, a Teodor lekko oszołomiony nic nie powiedział. Później kręciła Granger. Minęło kilka kolejek a pustych już po ognistej butelek w zadziwiającym tempie przybywało. Przez ten czas Ron zdążył przebrać się w różowego królika, Jodie polecieć do Snape'a i powiedzieć mu, że jest z nim w ciąży, a Blaise wygadać, że boi się balonów. Gdy wypadło na mnie, musiałem zatańczyć Macarenę, co wypadło i tak dosyć nieźle po tak dużej dawce alkoholu. Ponowny raz już kręcąc flaszką po trunku, szczęśliwie dla mnie, wylądowało na blondwłosym Ślizgonie.

- Wyzwanie - powiedział po zadanym mu pytaniu.

- Co by tu z tobą zrobić Malfoy? - Udałem, że się zamyślam. - Wiem. Wyjaw swój największy sekret. -Trafiłem w sedno.

- Czy naprawdę nie rozumiesz słowa sekret, Potter. To takie coś, czego się nie wyjawia - powiedział ironicznie.

- Uuu, wiem jaki będzie karny dla Dracusia! - Zaczęła Pansy, u której widać było najwięcej oznak procentów we krwi. - Będzie musiał spać z Potterem w jednym łóżku!

- Nie powiem - oznajmił niewzruszony zadaniem, które będzie musiał wykonać. A co się z tym wiąże? Spędzę całą noc w łóżku z Malfoyem. Tego nie przewidziałem w moim planie.

Gwiazdka lub komentarz dla motywacji? Będę wdzięczna ;3









Because I Love You. | DrarryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz