Rozdział 25

5.2K 474 96
                                    

- Co z nim jest?

- Niech się Pan Potter tak nie przejmuje. To jest tylko wstrząs mózgu, w świecie czarodziejów nie jest to ani trochę groźne, jeśli nie dojdzie do żadnych komplikacji. Będzie musiał tylko z tydzień leżeć i pić odpowiedni eliksir. - Gryfon nawet nie odpowiadając, opuścił szkolną pielęgniarkę i wyszedł na korytarz, na którym już czekali na niego Ron i Hermiona. Usiadł na ławce obok i zaczął spokojnie czekać na wielkie wyrzuty z ich strony.

- Czemu to zrobiłeś? - spytał Weasley, przerywając ciszę. Kasztanowłosa jedynie przyglądała mi się z zaciekawieniem.

- Po prostu.

- Nie mogłeś najpierw złapać znicza? - W odpowiedzi jedynie prychnąłem. - Przecież to Malfoy!

- No tak.

- Według mnie Harry postąpił słusznie. - W jednej chwili oboje odwróciliśmy do niej zaskoczone twarze. - Co wy tacy zdziwieni? Po pierwsze, Dracon mógł się cały połamać, a po drugie Harry zyska jego zaufanie. Zrobiłeś to bardzo sprytnie - zwróciła się do mnie.

- Ale co z quiditchem - odparł bezslinie Ron.

- Gryffindor to jakoś przeżyje. Tak poza tym to słyszałam jak McGonagall przyznaje ci za ten czyn pięćdziesiąt punktów.

- Czyli jednak Slytherin wygrał? - spytałem.

- Tak. Mieli więcej za wrzucanie kafla - oznajmił Weasley. - Dobra, muszę odpocząć po tej porażce. Idziesz ze mną Hermiona?

- Zaraz cię dogonie, idź. - Ten na to powiedział krótkie "cześć" i odszedł w stronę wieży Gryffindoru. Kasztanowłosa przysiadła się do mnie i widać było, że nad czymś bardzo myśli.

- Harry, nie chciałam się o to pytać przy Ronie, ale muszę to pytanie zadać. Jakie relacje cię łączą z Malfoyem? - Wiedziałem, że ona prędzej czy później się czegoś domyśli. Przecież nie jest głupia. Plotki pewnie teraz krążą wszędzie, ale nikt nie jest pewny.

- A jak myślisz? - Chciałem poznać jej punkt widzenia. Westchnęła i zaczęła mówić.

- Na meczu widziałam jak na niego patrzysz, wprost biły od ciebie silne uczucia strachu i lęku o niego. Poza tym na lekcjach, korytarzach spostrzegam wasze ukradkowe spojrzenia, "niby" przypadkowe dotyki. No i to, że jest to widoczne, iż wasza nienawiść znikła.

- Ron też to widzi? - wtrąciłem się.

- Nie. Jest zbyt mało spostrzegawczy. - Uśmiechnęła się lekko. Ale zaraz wróciła do tematu. - Czy wy... Jesteście razem? - spytała niepewnie.

- Tak. - Na chwilę dziewczyna jakby zdrętwiała, ale po sekundzie otrząsnęła się.

- No dobrze. Wiedz, że to akceptuję, choć i tak to nic nie znaczy. Cokolwiek się stanie, będę po twojej stronie. Jest okej, Harry?

- Wszystko w porządku.

- To on był tą drugą osobą?

- Hm?

- Na tej "podwójnej" randce.

- Tak, to on.

- Aha... Mogę ci powiedzieć jedno. Nie okłamuj go, bo widzę, że ci na nim zależy.

- Dziękuję ci za to, że tak to przyjęłaś.

- Nie ma za co. Jesteśmy przecież przyjaciółmi.

- Możesz narazie nie mówić tego Ronowi?

- Jasne, ale wiesz, że sam będziesz musiał mu to niedługo powiedzieć?

- Tak, wiem.

- To ja już pójdę. Nie martw się więcej. - Przytaknąłem głową. Po chwili zostałem sam i dotarło do mnie co się właściwie stało. Hermiona wie o moim związku z Draco.

                     *********

Siedziałem przy spokojnie śpiącym Ślizgonie i rozmyślałem. Ile mógłbym za niego oddać? Jak daleko bym zaszedł by go ratować? Co bym zrobił by z nim być? Nie mogłem znaleźć odpowiedzi. W momentach zagrożenia i tak się nie myśli zbyt dużo. Po prostu robi się, to co czuje. Nie mógłbym inaczej postąpić. Choć trochę boję się tego przyznać, coraz częściek myślę, że naprawdę kocham tę egoistyczną fretkę. Poprawiając mu kosmyk jasnych włosów, zauważyłem, że ten zaczynał się rozbudzać. Jak chłopak mnie zobaczył, lekko się uśmiechnął.

- Gdzie jesteśmy?

- W skrzydle szpitalnym.

- Co się stało?

- Dostałeś tłuczkiem w głowę.

- Czyli Gryffindor wygrał?

- Nie.

- Jak to?

- Nie złapałem znicza, a Slytherin miał więcej punktów.

- Ale czemu? - Nic nie rozumiał.

- Spadłeś z miotły i ja cię złapałem. - Jeszcze nigdy nie widziałem, by blondyn był tak zdziwiony.

- Ale... Czekaj... Co?

- To co słyszysz.

- Opuściłeś mecz, by mnie złapać - bardziej oznajmił, niż zapytał. - Dlaczego?

- Sam nie wiem.

- Dzięki - powiedział niebieskooki po dłuższej chwili milczenia.

- Nie ma za co. Idę powiedzieć Pani Pomfrey, że się obudziłeś. - Nic więcej nie mówiąc, poszedłem po pielęgniarkę.

                       *******

Szepty na korytarzach przeobrazily się w dociekliwe spojrzenia. Po całym Hogwarcie chodziły już plotki. Jedne mówiły, że złoty chłopiec Gryffindoru woli Slytherin; drugie, że zwariowałem, a trzecie... najprawdziwsze, że jest coś pomiędzy mną, a Malfoyem. No cóż, kiedyś to musiało jakoś tak wyjść. Draco odwiedzałem codziennie aż do dnia, gdy on wyszedł. Choć wiedzieliśmy, że jest to zbędne, nic nie ujawnialiśmy na światło dzienne. 

- Czyli Potter podobno trzyma ze Ślizgonami... - Zaczął temat Draco.

- Nie dobijaj mnie nawet.

- Niedługo się przekonają jak bardzo prawdziwie mówili - powiedział z lobuzerskim uśmiechem.

- Z jakiego powodu?

- Przez cały przyszły tydzień przecież siedzisz ze Slytherinem.

- A no tak - odparłem. - No to świetnie.

- Bardzo świetnie - poprawił mnie blondyn.

Because I Love You. | DrarryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz