Przecież nic mi się nie stanie! Na pewno nic! Kto może się czaić w zakamuflowanej dziurze pośrodku ruin kościoła w lesie? Na pewno nikt! Powtarzałam to w kółko - tak długo aż sama w to uwierzyłam.
- Kuriozalne lalki czy tam zombie? - rzuciłam pewnie i dziarsko parłam naprzód z wielkim uśmiechem na twarzy. - Phi! Na pewno dojdę do osuwiska i tyle z wycieczki! Ha! Nie ma co się przejmować i biec po pomoc!
Zbiegałam po stromych, krętych schodach. Moje oczy błyszczały bielą, rozpraszając mrok dla mojego zmysłu i wyostrzając słuch i... powonienie? Nigdy wcześniej to się nie zdarzało... Czyli... Odepchnęłam myśl, skupiając się na przeskakiwaniu przez ukruszone stopnie. Po chwili stałam na samym dole, ale nie było tam osuwiska ani gruzu zagradzającego dalszą drogę, tylko korytarz oświetlony pochodniami.
Zacisnęłam dłonie na uchwytach kusz i skupiłam się. Przygasiłam rozjarzone spojrzenie, ale udało mi się pozostawić nad wyraz czułe słuch i powonienie. Interesujące! Nie miałam pojęcia, że potrafię coś takiego!
Niemniej cieszyłamsię, że moje umiejętności wzrosły. Co prawda oznaczało to, że Sebastianowiudało się spełnić rozkaz Ciela i rozbudzić moją demoniczną krew. Zmarszczyłambrwi. Nie wierzyłam, że robił to tylko na polecenie Phantomhive'a. Musiał miećw tym własny, ukryty cel... Tylko jaki?
Odgoniłam myśli i zerknęłam do góry. Kręte schody, które powoli przejmowały mchy i porosty, ginęły w ciemnościach. Mogłam odpuścić i zawrócić. Prawdopodobnie było to najlepsze rozwiązanie, ale przecież nie nazywałabym się Molay, gdybym nie odpowiedziała na wezwanie przygody i niebezpieczeństwa! Byłam łowczynie demonów i żadne umarlaki nie mogły się ze mną równać! Wtedy nad jeziorem mnie zaskoczyły, ale teraz wiedziałam jak sobie z nimi poradzić!
Ruszyłam cicho korytarzem, w którym królowały cienie igrające z blaskiem pochodni. Stąpałam najciszej jak potrafiłam, jak polujący kot, ale wyczulony słuch sprawiał, że moje kroki przypominały dudnienie pociągu. Przynajmniej miałam pewność, że jestem sama i nikt mnie nie zaskoczy.
Tunel ciągnął się i ciągnął, a kiedy myślałam, że wreszcie doszłam do rozwidlenia, albo jakiegoś pomieszczenia, okazywało się, że moje nadzieje były płonne. W pewnym momencie coś zakołysało się nade mną. Odsunęłam się, mierząc z broni. Na kamienie spadła kropla. Prześlizgnęłam spojrzeniem po suficie. Krople i zacieki, niczym lodowe sople, błyszczały na grubym kamieniu raz na jakiś czas opadając na wilgotne płyty.
- Jezioro - wymamrotałam, opuszczając broń i zamarłam.
Sekretna droga do zamku na jeziorze! Jasne, że tak! A co innego?! Przecież wiadomo, że dawni lordowie zabezpieczali się na możliwość oblężenia! Całe szczęście, że trzymałam kusze, bo chyba bym zaklaskała ze szczęścia. Może spotkam tego tajemniczego mężczyznę? I dowiem się, kto stoi za tymi odrażającymi ożywionymi zwłokami. I po co właściwie tu przybyliśmy?
Na końcu korytarza znalazłam stare, ale solidne drzwi. Nie słyszałam, żeby ktoś za nimi czuwał, ale na wszelki wypadek zakradłam się na paluszkach i nasłuchiwałam w bezruchu. Pewniejsza chyba nie będę, pomyślałam i pchnęłam je...
- Um... Zamknięte? - jęknęłam zaskoczona. Akurat tego się nie spodziewałam. Bo kto mógłby spodziewać się czegoś tak oczywistego?
Stanęłam w nonszalanckiej pozycji, która po lekcjach tańca i dygania nabrała eleganckiego, wręcz wyrafinowanego wyglądu. Moje spojrzenie padło na zamek. Nie miałam klucza, ale mogłam załatwić to w tradycyjny sposób...
Czyli nie zostawiać za sobą czegoś, co będą mogli wykorzystać przeciw tobie - na przykład, kiedy postanowią odciąć ci drogę ucieczki.
Spojrzałam krytycznie na zamek. Przestarzały, pewnie nie wymieniany od dziesiątek lat - a przynajmniej sprawiał takie wrażenie. Miałam dwa wyjścia. Spojrzałam to na swoją dłoń, to na kuszę. Wyszczerzyłam nieco przydługie zęby w uśmiechu.
CZYTASZ
Akuma Hanta: Kuroshitsuji
FanfictionHrabia Aloisy Trancy zginął, a Ciel Phantomhive odszedł wraz ze swoim wiernym lokajem, Sebastianem Michaelisem. Okazuje się, że i oni zginęli, ale... Jaka jest prawda? Co tak naprawdę wie książę Walii i następca brytyjskiego tronu Edward Koburg, że...