Yes, my lord... Mój panicz ma duszę profesora... Yes, my lord... Sebastianie... Zabij wszystkich obecnych tu ludzi!... Yes, my lord...
Słowa odbijały się echem w mojej głowie. Krew gotowała się we mnie i paliła wnętrzności. Wściekłość i pragnienie zemsty rozrywały mnie od środka. Ogarnęła mnie żądza mordu, jakiej nie czułam nigdy wcześniej... Musiałam działać. Musiałam zabić Snake'a! Musiałam pomścić profesora!
Odbiłam się od ziemi w tym samym momencie, co Michaelis. Kątem oka dostrzegłam jego wysoką sylwetkę, czy raczej czarną, rozmazaną smugę. Nie myślałam, co robię. Działałam odruchowo. Wieloletnie szkolenie przegrało z instynktem i emocjami. Odsłoniłam się i przestałam zwracać uwagę na otoczenie. Miałam jeden cel. Snake... Zabić go! Rozerwać na kawałki razem z jego przeklętymi zwierzątkami!
- Molay! – krzyknął Grell.
Za późno.
Snake cofnął się, a gromada węży obnażyła kły sycząc i gotując się do ataku.
Za późno.
Już miałam dorwać chłopaka, a gady rzucić się na mnie i wpuścić jad do krwioobiegu. Już napinały beznogie ciała i wysuwały rozdwojone języki... Wyciągnęłam szponiastą dłoń, chcąc chwycić Snake'a za gardło. Rozpruć je i wyszarpnąć zdradliwy język...
Ciemny cień uderzył we mnie znienacka. Wściekłość przysłoniła mi zmysły i uczyniła podatną na każdy atak... Michaelis wykorzystał to, doskakując do mnie i odrzucając daleko w bok.
Upadłam na ziemię z okrzykiem protestu i zaskoczenia. Później pojawił się jęk i otępienie. Wbiłam palce w miękką glebę, rozgrzebując ją i starając się zapomnieć o eksplozji bólu pochłaniającej moje wnętrzności. Zadrżałam. Nie mogłam się ruszyć. Cała prawa strona ciała była sparaliżowana, ale doskonale czułam palące języki ognia, obok którego leżałam.
- Molay! Molay!
Grell podbiegł do mnie i odciągnął od szalejącej pożogi. Widziałam go jak przez mgłę. Był jedną, wielką plamą szkarłatu na tle ciemności igrającej z jasnym ogniem. Shinigami wziął mnie w ramiona i poklepał lekko po twarzy.
- Molay! Nie rób sobie żartów! Ja się tu martwię! Molay! Nie odpływaj, słyszysz?
Poruszyłam pękającą z bólu głową. Obserwowałam tępo jak Sebastian rozprawia się z kultystami. Może i zostałam ogłuszona, ale ich przeraźliwe wrzaski docierały do mnie i wwiercały się w moją czaszkę, wyciskając łzy z oczu... A może to była wina duszącego dymu?
Michaelis rozejrzał się po pobojowisku. Zostaliśmy tylko my... Demon ruszył w naszą stronę spokojnym krokiem, poprawiając białą rękawiczkę.
- Sebuś, słonko! Dogadajmy się! Przez wzgląd na stare czasy! – powiedział pośpiesznie Grell i zaśmiał się nerwowo. – Ciel! – Mężczyzna wodził spojrzeniem od dawnego hrabiego do jego sługi i z powrotem. Poczułam jak Grell łapie mnie mocniej i nieco zmienia pozycję, najwyraźniej szykując się do ucieczki ze mną na rękach, albo walki.
- Grell. Ty nie mo... - wydukałam z trudem, ale moje słowa zamiast uspokoić żniwiarza, jeszcze bardziej go rozzłościły.
Zanim dokończyłam myśl, shinigami już stał na nogach ze swoją kosą śmierci. Oparłam się na ręku i nabrałam powietrza w płuca, ale ostrzegawczy krzyk zatrzymał się w moim gardle, a ból rozsadzał klatkę piersiową. Zakasłałam i splunęłam krwią, osuwając się na ziemię. Połamał mi żebra. Przeklęty demon.
- Tęskniłeś za mną, Sebuś, słonko?! – krzyknął Grell i skoczył na Michaelisa. Dziwna kosa śmierci przecięła powietrze z mechanicznym świstem. – Nie mogłem się doczekać naszego spotkania, a ty jak zwykle jesteś nieczuły i zimny! – Shinigami uderzył od góry, ale Sebastian złapał ostrze pomiędzy dłonie. Siła uderzenia popchnęła go do tyłu, wbijając w ziemię. – A ty za mną tęskniłeś, Sebuś, słonko?!
CZYTASZ
Akuma Hanta: Kuroshitsuji
FanficHrabia Aloisy Trancy zginął, a Ciel Phantomhive odszedł wraz ze swoim wiernym lokajem, Sebastianem Michaelisem. Okazuje się, że i oni zginęli, ale... Jaka jest prawda? Co tak naprawdę wie książę Walii i następca brytyjskiego tronu Edward Koburg, że...