Śmierć to najlepsze, co tu znajdiecie - powiedział Goethe

1.2K 116 15
                                    

Język mnie swędział. Naprawdę. Miałam dziką ochotę go wyrwać albo uciąć. Pokusa wyżalenia się komuś i opowiedzeniu o tym dziwnym śnie, który okazał się prawdą dobijała mnie i sprawiała, że musiałam się pilnować bardziej niż zwykle.

Już widzę minę Ogilvie, kiedy oznajmiłabym mu, że z łóżka wyrwała mnie esencja zabitego anioła. Do tego upadłego. Zwaliłby wszystko na opium i stwierdziłby tym swoim przemądrzałym tonem, że używki mi nie służą i damy nie powinny się tak prowadzić. Poza tym byłam w cienkiej nocnej koszuli, a to był wystarczający argument, żeby odstraszyć delikwenta z przysłowiową aureolą.

Z kolei powiedzieć coś Grellowi, to jak własnoręcznie napisać pamflet na samą siebie. Teoretycznie istniało kilka procent szans, że nie wtrąci żadnej uwagi i niczego nie chlapnie, ale dziesięć procent pewności, to o wiele za mało. Shinigami był roztrzepany bardziej niż ja – kolejny powód, żeby milczeć. Ale ile można?!

- Stało się coś, dziewczyno? – Profesor podniósł na mnie spojrzenie znad pustego talerza. – Lepiej dużo zjedz. Do Szkocji daleka droga, a ty wyglądasz jakbyś ostatniej nocy w ogóle nie spała.

Odkąd odkopałam puste trumny Ciela i Sebastiana co noc dręczyły mnie koszmary. Do tego ostatnia wizyta – najgorszy koszmar z możliwych...

- Wszystko w porządku, profesorze! – zapewniłam z uśmiechem. – Po prostu źle spałam.

- Wina opium! – zaskrzeczał i pogroził palcem. – Mówiłem, że takie rzeczy nie są dla dam!

- Ale jestem łowczynią demonów, a nie damą – zaprotestowałam żywo.

- Wykręciłaś mi taki numer na balu i jeszcze pyskujesz?! Wstydź się, Molay!

Rozmowę, o ile tak można było nazwać nasze przebąkiwania, przerwało pojawienie się prostego jak struna kamerdynera. Elegancki mężczyzna skłonił się grzecznie i podsunął talerze pod nasze nosy.

- Dzień dobry, doktorze Ogilvie, lady Molay! Dziś szef kuchni serwuje trójkątne kanapeczki z ciasta francuskiego nadziewanego kremem waniliowo-karmelowym z wiórkami kokosowymi. Do tego polewa miodowo-sezamowa skroplona olejkiem różanym i posypana kawałkami białej czekolady. Smacznego!

Nie zdążyłam zabrać się za jedzenie, kiedy drzwi do jadalnie huknęły o ścianę i prawie wypadły z zawiasów. Grell wparował do pokoju z szerokim uśmiechem, rozwianymi włosami oraz falującym dookoła, czerwonym płaszczem – pamiątce po madame Red.

- Oooo! Śniadanie! Ja to mam wyczucie czasu! – krzyknął radośnie i czym prędzej usiadł za stołem. Shinigami zmrużył oczy i rozejrzał się dookoła, poprawiając okulary. – Ej! A gdzie śniadanie dla mnie?! – wydarł się na kamerdynera.

- Proszę o wybaczenie – wydukał zmieszany mężczyzna i skłonił się z przepraszającą miną. – Zaraz przyniosę.

- No ja myślę! Phe! Nie będę podróżował taki kawał o pustym żołądku! No, już, już! – Machnął dłonią ponaglająco. – Ruszaj się! Pociąg na nas nie zaczeka! Jak minęła noc? – Grell zwrócił się do nas, mrugając rzęsami dłuższymi niż moje.

- A GDZIE TO SIĘ SZLAJA PO NOCY, MŁODY CZŁOWIEKU?! – ryknął Ogilvie, kiedy tylko przełknął kęs kanapki.

Grell skulił się i zachichotał nerwowo.

- Że kto? Ja?

- A widzisz tu innego młodego człowieka poza tobą?! Jest jeszcze Molay, ale to piękna, młoda kobieta... Chociaż płaska jak deska.

- Ej! Nieprawda! – Zaprzeczyłam energicznie i zerknęłam na dekolt. Chyba nie było tak źle?

- Fakt – przytaknął Grell. – Widziałem hojniej obdarzone.

Akuma Hanta: KuroshitsujiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz