Ziemia! Upragniony ląd! Nareszcie! Zeszłam, a właściwie zbiegłam, z trapu jedną ręką podtrzymując spódnicę i opadłam na brukowaną ulicę. Gdyby nie rozbawione spojrzenie lorda Devosa i karcący wzrok profesora Ogilvie, pocałowałabym brudne kamienie. Nigdy więcej statków! Nigdy! Choćbym miała zemrzeć na tych wyspach!
- Wstawaj, dziewczyno! – Profesorek stanął nade mną i pogroził laską. – Nie zachowuj się tak przy ludziach!
Rozejrzałam się. Faktycznie, w porcie roiło się od zerkających w naszą stronę Anglików i podróżników z kontynentu. Zarumieniłam się delikatnie, wstałam z klęczek i otrzepałam spódnicę z kurzu pełnym godności gestem.
- Jesteśmy prawie w samym sercu imperium! Musisz uważać na to co robisz! – Profesorek strofował mnie dalej, nie zauważając współczujących uśmiechów, które posyłali mi mijający nas ludzie. – To nie szlak! Nie jesteśmy w lesie! Zachowuj się jak na młodą damę przystało!
- Ale ja nie wiem jak się zachowują damy – jęknęłam. – Nigdy mnie profesor nie zabrał na żaden bal, a moją śliczną suknię i kokardki użył jako podpałki – dodałam z wyrzutem.
Ogilvie poczerwieniał na twarzy tak bardzo, że jego skóra kolorem przypominała dachówkę jednego z pobliskich budynków.
- To cię nie usprawiedliwia, dziewczyno! Każda kobieta podświadomie wie, czego się od niej oczekuje!
- Ode mnie oczekuje się wiedzy nekromantycznej i demonologicznej – odparłam niemrawo. – A także strzelania z kuszy i pistoletu, walki rapierem i...
- Więc dopisz do listy kolejne punkty! – ryknął profesorek.
Lord Devos zaśmiał się serdecznie i poklepał staruszka po kościstym ramieniu.
- Dajmy jej już spokój, profesorze! Biedactwo dosyć się nacierpiało na statku. Jestem pewien, że w Londynie jej zachowanie będzie nienaganne. Prawda, moja droga?
Profesorek mruknął łacińskie przekleństwo pod nosem, a ja pokiwałam głową z szerokim uśmiechem, chociaż nie miałam pojęcia jak wygląda nienaganna, angielska ogłada...
Usadowiłam się przy oknie w przeznaczonym dla nas przedziale, podczas gdy Ogilvie i Devos spędzali kolejną godzinę w wagonie restauracyjnym. Nie żebym narzekała. Miałam po dziurki w nosie ich złotych rad, uwag i porad dotyczących mojego zachowania. Przejmowali się moimi manierami tak, jakbym została zaproszona na herbatkę przez samą królową. Powtarzali mi w kółko, że Londyn to serce współczesnego świata. A ja się pytam: co z Paryżem, Wiedniem albo Petersburgiem?! A Rzym?! Dwójka przemądrzalców... Oby van Helsing był inny, bo kolejnego dobrodzieja z głową pełną złotych rad nie zdzierżę. Powinni podziwiać moją zwinność i wiedzę, której proste umysły rozwydrzonych arystokratek by nie pojęły. Ale nie! Dokopmy mi, bo dygam za płytko, a mały palec nie odstaje od dłoni, kiedy piję herbatę...
Ech, co za życie...
Podróż ciągnęła się niemiłosiernie. Po zachwycających opisach kraju wygłaszanych przez lorda Devosa, poczułam ogromne rozczarowanie angielskim krajobrazem. Nic tylko pola i równiny. Czasami w oddali zamajaczyła błękitna linia jakiejś rzeki albo skraj lasu. Nijak się to miało do zapierających dech w piersiach Karpat czy naszpikowanej zameczkami Bawarii.
Przysypiałam, kiedy profesor Ogilvie otworzył drzwi do przedziału i wtoczył się do niego z szerokim uśmiechem. Za nim szedł lord z czerwonym nosem i zarumienionymi policzkami. Opadli, bo inaczej nie dało się tego nazwać, na siedzenia z błogimi uśmiechami. Poczułam intensywny zapach whisky. Oczywiście, żaden z nich nie pomyślał, że może i ja miałabym ochotę na coś poza czarną herbatą...
CZYTASZ
Akuma Hanta: Kuroshitsuji
FanfictionHrabia Aloisy Trancy zginął, a Ciel Phantomhive odszedł wraz ze swoim wiernym lokajem, Sebastianem Michaelisem. Okazuje się, że i oni zginęli, ale... Jaka jest prawda? Co tak naprawdę wie książę Walii i następca brytyjskiego tronu Edward Koburg, że...