Wściekły Ogilvie wyrzucił mnie z palarni opium i musiałam na niego czekać w powozie przez długi czas. To znaczy zakładam, że sporo mu się zeszło na rozmowach z Lau, podziwianiu tej bezwstydnej Ran-Mao i raczeniu się specyfikiem, ponieważ zasnęłam. Biedna i nieprzyzwyczajona do podobnych używek, szybko straciłam orientację i odpłynęłam.
Obudziłam się ciemną nocą na terenie rezydencji, którą zajmowaliśmy. Czułam się tak okropnie i tak jazgotałam, że kręci mi się w głowie, że zaniesiono mnie do łóżka. W sumie, to nie wiem, kto był niosącym mnie szczęśliwcem, ale pamiętam, że stan profesora niewiele różnił się od mojego. A Grell? Hmm... Właśnie... Co z Grellem? Miałam pustkę w głowie... Ale nie żeby jakoś specjalnie mnie interesowało, co się z nim stało.
Półprzytomna pozwoliłam, żeby pokojówka pomogła mi się odświeżyć i przebrać, po czym padłam na miękkie łóżko. Wszystko wirowało dookoła, mimo że miałam zamknięte oczy. Jęczałam pod nosem i marudziłam pustemu pokojowi, że fatalnie się czuję i chyba zwymiotuję, ale odpowiedziała mi głucha cisza. Chwilę później ponownie zmorzył mnie sen.
Obudziłam się zziębnięta. Szczękałam zębami i trzęsłam się z zimna, mimo iż spałam pod grubą kołdrą wypchaną gęsim pierzem. Usiadłam, opatulona pierzyną jak bałwan śniegiem i rozejrzałam się w poszukiwaniu zimna. Nawet nie musiałam używać swojego jaśniejącego spojrzenia – w pokoju było względnie jasno. Zmarszczyłam nosek. Dziwne... Niebu za otwartym oknem jeszcze nieco brakowało do kolorów poprzedzających poranek. Zaraz... Otwarte okno?! Co za idiota je tak zostawił?!
Dźwignęłam się z miękkiego łóżka, klnąc pod nosem w dziwnie brzmiącej mieszance węgierskiego i niemieckiego. Nadal okryta kołdrą, zatoczyłam się niezgrabnie po pokoju, nie potrafiąc złapać równowagi. Osłabiona po wieczorze, zrzuciłam pościel na podłogę.
- Cholerne opium! – mruknęłam pod nosem. – Nigdy więcej! – Weszłam na szeroki parapet i zamknęłam okno z hukiem. – Przynajmniej nie tyle. – Zeskoczyłam na miękki dywan, prawie skręcając kostkę. – He?! – Wytrzeszczyłam oczy ze zdziwienia.
W sypialni kłębiła się błękitna mgła. Rozpłynęła się swobodnie po całym pomieszczeniu i wyglądała jakby gęstniała, pomimo zamkniętego już okna. Podeszłam do drzwi z konsternacją wymalowaną na zmęczonej twarzy. Opar powoli przedostawał się przez szparę w drzwiach prowadzących na korytarz.
Angliazaczynała mi powoli działać na nerwy. Dziwni ludzie, dziwne zwyczaje, dziwnemgły i uciążliwy, wyspiarski klimat. Otworzyłam drzwi na oścież i czekałam ażmgła wyleci na korytarz. Stałam i stałam, ale wietrzenie przyniosło marnyskutek, a ja nie czułam rąk i stóp. Zła wróciłam do łóżka i zawinęłam się wkołdrę jakby była kokonem.
Usiłowałam zasnąć, ale wszystkie moje starania spełzły na niczym. W sypialni było coraz chłodniej, momentami wręcz lodowato. Usiadłam z westchnieniem. Z moich ust uniosła się biała para i momentalnie rozpłynęła pośród błękitnej mgły. Co tu się do cholery działo?!
CZYTASZ
Akuma Hanta: Kuroshitsuji
FanfictionHrabia Aloisy Trancy zginął, a Ciel Phantomhive odszedł wraz ze swoim wiernym lokajem, Sebastianem Michaelisem. Okazuje się, że i oni zginęli, ale... Jaka jest prawda? Co tak naprawdę wie książę Walii i następca brytyjskiego tronu Edward Koburg, że...