Sen zakończyła jak zwykle z twarzą wciśniętą w poduszkę. Już w wieku siedmiu lat nauczyła się uciszać w ten sposób krzyk po nocnych koszmarach. Z jej oczu wypłynęło kilka łez. Zatrzepotała powiekami i dźwignęła ciało do siadu. Potarła zmęczoną twarz dłońmi. Po chwili wstała. Obciągnęła wpijające się majtki. Zgrabnymi ruchami, odgarnęła włosy z twarzy. Powędrowała wolno w stronę szafy, wyjęła z niej ubrania i udała się do łazienki. Przemyła w zlewie twarz i pachy. Naciągnęła na nogi czarne, dziurawe spodnie. Założyła czerwoną, lekko prześwitującą, koszulę. Podeszła do lustra, oparła dłonie o umywalkę i szybkim spojrzeniem ogarnęła swoją twarz. Z ciężkim westchnieniem, zaczęła nakładać na twarz pierwszą warstwę korektora, jak można się było spodziewać - jedna nie wystarczyła, by przykryć jej sińce pod oczami i zaczerwienienia wokół nosa.
Dokończyła makijaż w ciągu następnych dwudziestu minut. Sprawnymi ruchami spięła jasne włosy w koka. Wzięła z pokoju torbę i zbiegła na dół. Wyjęła z lodówki drugie śniadanie i jabłko. W korytarzu ubrała botki na obcasie i skórzaną kurtkę. Tak wyposażona, opuściła posiadłość.
W drodze do szkoły jadła jabłko i paliła miętowego papierosa. Mijani ludzie słali jej karcące spojrzenia. Bo oni na pewno nigdy nie zapalili fajki i nie robią tego wciąż. Wyrzuciła peta na chodnik przed szkołą. Dmuchnęła wściekle na niesforny kosmyk włosów i ruszyła do szkoły. Rzucała nienawistne spojrzenia każdemu, kto na nią popatrzył. Wiedziała, że wszyscy nią gardzą, zresztą ona czuła do nich to samo. Weszła do sali gimnastycznej, wypatrzyła swoją klasę i usiadła od nich tak daleko, jak tylko było to możliwe. Założyła nogę na nogę. Cierpliwie odczekała w ten sposób następne pięć minut, aż w końcu dyrektorka rozpoczęła apel. Kolejne pół godziny ciągnęło się w nieskończoność. Witanie, czytanie listy uczniów z nowych klas, bla, bla, bla. Starała się zachować samokontrolę, co było cholernie trudne. Gdy w końcu nadszedł czas na rozejście się do klas, zerwała się, jak szalona. Wiedziała, że jej wychowawczyni spotkanie zajmie najwyżej kwadrans.
Zajęła ostatnią ławkę pod ścianą. Była pewna, że i tak nikt koło niej nie usiądzie. Ku zaskoczeniu wszystkich, nauczycielka weszła do sali z obcym chłopakiem. Rzadko ktoś się wprowadzał do tego miasta, więc fakt, że do klasy dołączy nowy uczeń, wprawił wszystkich w osłupienie.
- Witajcie kochani. - przywitała się kobieta. Obdarowała grupkę nastolatków promiennym uśmiechem. Była bardzo ładna. - Mam nadzieję, że mięliście udane wakacje. Ale nie będę przedłużać. Mamy zaszczyt przywitać w tym roku nowego kolegę. To jest Daniel - wskazała na stojącego obok niej szatyna. - Nie zjedzcie go, proszę. Możesz usiąść, gdzie chcesz - zwróciła się do niego, wskazując trzy wolne miejsca.
Kiedy nowy zajął miejsce, pani Stewart zaczęła zwięźle omawiać ten rok szkolny. Kiedy, jakie uroczystości, dni wolne od zajęć i tym podobne. Uwinęła się w dwanaście minut. Tyle szumu, uroczyste ubrania, aby spędzić w szkole godzinę.
Jak tylko opuściła teren placówki edukacyjnej, wyjęła papierosa i zaciągnęła się głęboko miętowym dymem. Przypomniało jej się, że ma w torbie drugie śniadanie. Stwierdziła, że jest straszną idiotką, niepotrzebnie je robiła. Wyrzuciła woreczek z jedzeniem do kosza i zaczęła się zastanawiać, co teraz począć. Nie chciała jeszcze wracać do domu. Miała ochotę iść do Sweet Blackberry, lecz teraz na pewno wszyscy się tam zlecieli. Westchnęła i wyrzuciła wypalonego papierosa na jezdnię. Po przejściu kilkunastu metrów doznała wrażenia, że ktoś ją śledzi. Żałowała spięcia włosów, inaczej mogłaby nimi machnąć i dyskretnie się obejrzeć przez ramię na osobę, która za nią podążała. Sapnęła ciężko. Wsunęła ręce w kieszeni kurtki. Jak na początek września było dość chłodno.
CZYTASZ
Potwory
FantasyMiała pięć lat, gdy zmarła jej matka. Siedem, gdy zaczął się największy koszmar. Piętnaście, gdy znalazła w lesie czarnego kota. Siedemnaście, gdy spotkała przyjaciela i poznała największe kłamstwo. Ile lat będzie miała, gdy to się zakończy? Opowieś...