W zasadzie nie rozmawiali cały dzień. Nadal nie powiedziała Damonowi, co zobaczyła na minus G trzy. Była na niego wściekła, zresztą na siebie także.
Miał rację, że wybrała fatalny sposób na przerwanie tamtej rozmowy, choć pewnie, gdyby wiedział, zrozumiałby jej zachowanie. Przynajmniej miała taką nadzieję. Odgarnęła włosy z twarzy. Chciała porwać Mephisto w objęcia, lecz jej kot został u wampira. Odetchnęła głęboko. Pod powiekami zebrały się piekące łzy, których nie chciała uwalniać.
Otarła policzki i zaczęła kopać pościel. Uderzyła tyłem głowy o ścianę z cichym sykiem. Odetchnęła głęboko. Jej serce i całe ciało rozsadzały miliony emocji. Złość, rozpacz, dezorientacja.
Zwlekła się z łóżka. Było jej niedobrze, więc poszła do łazienki. Wyrzygała z siebie wczorajszy obiad, a kiedy to się skończyło, pluła gęstą śliną, która mieszała się z łzami bólu. Pociągnęła się za włosy z całą siłą, jaką w tamtym momencie posiadała.
Odsunęła się od klozetu i podeszła do umywalki. Dokładnie umyła twarz i zęby. Później wciągnęła na wychudzone ciało sprane jeansy i za dużą koszulkę. Opuściła pokój.
Sophia zdjęła szwy z nogi dziewczyny. I założyła świeży opatrunek.
- Masz jakieś tabletki na uspokojenie? - zapytała cicho, ignorując włosy, które zaszły jej na twarz.
- A coś się stało?
- Po prostu jestem zdenerwowana. Nic wielkiego, ale nie umiem się uspokoić - mruknęła.
- No dobrze.
Podeszła do jednej z białych szafek, wyjęła z niej małe, okrągłe opakowanie i podała Beth.
- Nie przesadzaj z nimi - poprosiła.
Dziewczyna skinęła głową i opuściła gabinet. Wolnym krokiem skierowała się na klatkę schodową, by wydostać się na zewnątrz. Wyjęła z paczki jednego papierosa i wsadziła sobie za ucho.
Usiadła na ławeczce, rozkoszując się, pierwszymi od dawna, promieniami wiosennego słońca. Nie miała pojęcia jakim cudem, czas tak szybko zleciał. Zapaliła papierosa, który skończył się równie szybko, jak minęły ostatnie tygodnie.
Odchyliła się w tył z zamkniętymi oczami. Błagała Boga, w którego nigdy nie wierzyła, aby ten cały koszmar się skończył. Wolała siedzieć teraz zamknięta w piwnicy, niż tutaj, próbując rozwikłać wszystkie intrygi swojej matki.
Po wypaleniu jeszcze dwóch fajek wróciła do pokoju. Splotła włosy we francuski warkocz. Żołądek banshee dał o sobie znać poprzez donośne burczenie. Skrzywiła się i zerknęła na zegar. Dwie godziny. Musiała wytrzymać jeszcze tylko dwie godziny do obiadu.
Opadła na łóżko, nie bardzo wiedząc, co może ze sobą począć przez ten czas. Wpatrywała się w sufit, wyzbyła się wszystkich myśli. Ostatnio zbyt dużo główkowała. Przymknęła powieki z cichym westchnieniem. Sięgnęła po kołdrę, którą wcześniej skopała z łóżka, i zakryła sobie twarz.
Damon nie pojawił się na obiedzie. Było jej z tego powodu przykro, jednak nie chciała tego okazywać.
Głód, który wcześniej odczuwała, zniknął. Grzebała w talerzu z rezygnacją. Sally opowiadał coś Danielowi, co chwila wybuchali śmiechem. Zerkała na nich czasem. Chciała podzielać ich humor, ale w tamtym momencie wydawało się to nierealne.
Luke usiadł obok nastolatki i włączył się do rozmowy chłopaków. Nikt nie zwracał na nią uwagi, z czego bardzo się cieszyła.
Wsunęła do ust widelec z małą porcyjką jedzenia. Z trudem przełknęła ryż z brokułem. Zacisnęła powieki, znów było jej niedobrze. W takim momencie pewnie każda dziewczyna zaczęłaby podejrzewać ciążę, jednak ona nie odbyła stosunku od dwóch miesięcy. Bardzo mało prawdopodobne było, żeby objawy pojawiły się tak późno.
CZYTASZ
Potwory
FantasyMiała pięć lat, gdy zmarła jej matka. Siedem, gdy zaczął się największy koszmar. Piętnaście, gdy znalazła w lesie czarnego kota. Siedemnaście, gdy spotkała przyjaciela i poznała największe kłamstwo. Ile lat będzie miała, gdy to się zakończy? Opowieś...