4

142 27 12
                                    

- Wyjeżdżam na pięć dni. Na delegację - powiedział, zapinając rozporek. Nawet na nią nie patrzył. - Pieniądze zostawię ci w kuchni. - Wyszedł.

Leżała bardzo długo na materacu. Doskwierał jej okropny chłód, starała się go ignorować. Nagie ciało pokryło się gęsią skórką. Drugi raz tego dnia została poniżona. W sumie, co się dziwiła. Dla niej to był dzień, jak co dzień. Po tylu latach prześladowań powinna była się przyzwyczaić. Ale to było niemożliwe. Do czegoś takiego nie da się przywyknąć. Nie da się pogodzić z takim traktowaniem.

Spędziła na zabrudzonej powierzchni jeszcze kilka godzin. Głównie gapiła się w przestrzeń. Nie myślała dużo, choć czasem płakała. Głównie z żałości nad swym losem. Jej umysł wypełniała pustka. Miała to gdzieś. Miała wszystko gdzieś. Do końca życia chciała mieć wszystko gdzieś. Nic już nie czuć. Chciała zwyczajnie umrzeć.

~*~

Tak, jak co sobotę, Daniel wraz z ojcem Arthurem i siostrą Mią pojechał na zakupy do supermarketu. Każdy z nich miał swoją listę zakupów. Wzięli po jednym koszyku. To znacznie uskuteczniało i przyspieszało zakupy.

Chłopak nie spodziewał się, że w jednej z alejek spotka Annabeth. Nie zauważyła go, była zbyt pochłonięta sięganiem po mąkę. Mimo swojego wzrostu nie mogła złapać produktu, który leżał na najwyższej półce. Miała na nogach tenisówki, to prawdopodobnie utrudniało jej polowanie. Po plecach nastolatki kaskadą spływały białe włosy. Zaszedł ją od tyłu i ściągnął mąkę. Odwróciła się do niego ze zdenerwowaniem na twarzy.

- Wiesz, że nie zachodzi się kobiet od tyłu? To niegrzeczne - odsunęła z twarzy włosy z roztargnieniem.

- Stałaś tyłem do mnie. Jak inaczej miałem podejść? - uniósł brwi i podał jej produkt, którego nie mogła dosięgnąć. Teraz, kiedy nie miała butów na podwyższeniu, była od niego niższa około dwanaście centymetrów.

- Dzięki - uśmiechnęła się krzywo, wrzucając zdobycz do koszyka. Chłopak zerknął na jego zawartość i zapytał ze zdziwieniem:

- Jesteś wegetarianką?

- Ichtiwegetarianką - poprawiła, gryząc, ozdobioną srebrnymi kuleczkami, dolną wargę.

- Że co?

- Odmiana pseudowegetarianizmu, dopuszcza spożywania owoców morza - wyjaśniła.

- A dlaczego pseudo? - zmarszczył brwi.

- Bo wegetarianizm i jego odmiany nie dopuszczają jedzenia mięsa. Ale co ja poradzę, że kocham małże? I lazanie? Ale to raz na parę miesięcy i tak - wzruszyła ramionami. Błądziła wzrokiem po szachownicy ułożonej z kafelek na podłodze.

- Rozumiem - uśmiechnął się niepewnie.

- Daniel masz wszystko? - z początku alejki dobiegł ich głos mężczyzny.

- Jeszcze tylko cukier - odpowiedział. - Tato, to jest Annabeth, Annabeth, to mój ojciec, Arthur.

- Po prostu Beth - wymamrotała dziewczyna i uścisnęła dłoń mężczyzny.

- Daj znać, jak kiedyś zdrobni twoje imię - zaśmiał się i puścił jej oczko. Chwycił cukier. - No, mamy wszystko. Miło było cię poznać, Beth.

- Do zobaczenia - pomachał szatyn koleżance i odszedł za ojcem.

Kiedy wypakowali zawartość koszyków na taśmę, Arthur zagaił do syna:

- Ładną masz koleżankę - wyszczerzył delikatnie pożółkłe od papierosów zęby.

- Tato - jęknął zawstydzony.

- No co? - zapytał. Widząc minę syna dodał: - Daj spokój. Byłem w twoim wieku. Wiem, jak to wygląda. Hormony szaleją i tak dalej.

- Czy właśnie gadacie przy mnie o intymności Daniela, a ja dzięki temu mam na niego haka? - wtrąciła ucieszona Mia.

- Nie - uciął chłopak i zasłonił siostrze uszy, na co oboje z ojcem się roześmiali.

Po kilkunastu minutach pakowali zakupy do bagażnika. W tym samym momencie z marketu wyszła Annabeth. Niosła cztery, wypakowane po brzegi, siatki.

- Może ją podwieziemy? - zaproponował Arthur. - Daleko mieszka?

- Kilka numerów w górę od nas.

- Czyli na drugim końcu miasta - zmartwił się. Podszedł do młodej kobiety, lecz ona trzy razy stanowczo odmówiła przyjęcia pomocy.

~*~

Na miejsce dotarł wieczorem. Następnego dnia z samego rana obserwował dom dziewczyny. Nie wydarzyło się nic ciekawego. Przed południem udała się na zakupy. Chodził w taki sposób, że nie miała prawa go zauważyć, za to on mógł ją doskonale słyszeć. Na żywo była jeszcze piękniejsza, niż na zdjęciach. Gdyby nie to, że była obiektem jego misji, przeleciałby ją bez chwili namysłu. Fakt faktem, była ciut za chuda, jak na jego gust, lecz to wcale nie odrzucało. Nie potrafił sobie wyobrazić tej dziewczyny cięższej pięć kilo. To by do niej nie pasowało. Mógł to stwierdzić, mimo iż jej nie znał. Miała nieziemskie, długie włosy, w zasadzie to nawet nie była platyna, lecz biel i popiel. Cornelia wspominała, że to były jej naturalne. Podobno urodziła się blondynką, ale z wiekiem włosy pojaśniały w taki sposób. To by mogło wskazywać na posiadanie przez nią Krwi, ale kto wie.

Starał się nie chodzić za dziewczyną. W końcu mogłoby to wzbudzić jakieś podejrzenia. Niekoniecznie jej, ale innych ludzi owszem. Dlatego nie łaził za nią non stop. Dużo czasu spędzał w mieszkaniu ze swoją kotką. Wyczuwał momenty, by opuścić lokum.

Późnym popołudniem niebo zakryły burzowe chmury. W powietrzu było czuć nadchodzącą burzę. Wyszukał w szafkach kilka świeczek. Miał przeczucie, że wyładowania będą tak silne, że odetną prąd w całym mieście, a przynajmniej w tej ruderze, w której mieszkał, na pewno.

Żeby nie rzucać się w oczy, Agencja wynajęła mu niewielkie dwupokojowe mieszkanie z malutkim salonikiem i łazienką ozdobioną brzydkimi białymi i brązowymi płytkami. Wanna była stara, wisiała nad nią pożółkła zasłona w kwiatki. Czasami bał się myć ręce pod wodą płynącą z tych rur. W dodatku musiał jeździć toyotą. Niebieską. Myślał, że się popłacze, gdy zabronili mu prowadzić w tym mieście jego lamborghini lub choćby range rovera.

Na łóżko wskoczyła jego ruda kotka, potarła łebkiem o przedramię bruneta. Podrapał ją delikatnie po główce i grzbiecie. Zamruczała przeciągle i przewróciła się na bok, odsłaniając brzuszek i dopraszając się o więcej pieszczot. Była pierwszą kobietą, którą pokochał od bardzo wielu lat. Może i była zwierzęciem, ale tylko ona potrafiła go uspokoić i wzbudzić w nim tyle emocji. Opadł na plecy i położył sobie kotkę na klatce piersiowej. Zwinęła się w kłębek i mruczała tuż przy jego sercu. Naprawdę ją kochał.

Hej, hej! Jak Wam się podoba? Mówcie coś! Konkrety poproszę! 😥😪

Potwory Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz