14

95 7 2
                                    

Nie sądził, że tak łatwo pójdzie. Nie wyglądała na dziewczynę, która umawia się z byle kim. A tu proszę. Takie milutkie zaskoczenie. Opadł na łóżko z wyszczerzem na twarzy. Gdyby nie to, że dali mu jako partnera Jordana byłby całkiem zadowolony z obrotu spraw. W ogóle po co przydzielali mu jakiegokolwiek partnera? Zawsze radził sobie sam, a teraz jakieś cyrki odstawili. Potarł twarz, gdy poczuł, że materac lekko się ugina pod drobnym ciałkiem jego kotki. Selina zamruczała przeciągle i wskoczyła mu na klatkę piersiową. Przez dłuższą chwilę kręciła się w okół własnej osi, aż padła z cichym sapnięciem. Gdyby nie to, że kochał ją całym sercem, pewnie zrzuciłby ją z łóżka i poszedł do kuchni po piwo, a potem rozsiadł się na fotelu przed telewizorem. Kiedy tak bardzo zmiękło mu serce? Nie miał pojęcia. Wolał się nad tym nie rozwodzić. Nie wracać myślami do tamtych dni, kiedy nie czuł nic poza głodem i żądzą mordu, od tak. Dla zabawy.

~*~

Wdusiła twarz w poduszkę. Oddychała płytko. Nienawidziła nocnych koszmarów całą sobą, lecz nie potrafiła się od nich uwolnić. Leki, herbaty ziołowe, kiedyś nawet narkotyki, nic nie było w stanie jej pomóc na tę przypadłość. Usiadła na brzegu łóżka z cichym jękiem. Potarła twarz i wstała. Wolnym krokiem skierowała się do łazienki. Przemyła oczy zimną wodą. Powieki były opuchnięte i zaczerwienione. W zasadzie, która była godzina? Wróciła do pokoju po telefon. Dwanaście po czwartej. Cudownie. Nie było sensu, by iść dalej spać. Poszła wziąć długi, gorący prysznic, następnie ubrała się, zrobiła makijaż i pierwszy raz od dawna zjadła prawdziwe śniadanie.

Zostało jej jeszcze dużo czasu do rozpoczęcia szkoły, więc wybrała się na cmentarz. Jak zwykle, gdy pokonywała bramę tego miejsca, poczuła ucisk w sercu. Bolało ją to, że nie pamięta matki. Może, gdyby żyła, wszystko wyglądałoby zupełnie inaczej. Może ojciec byłby inny. Może  ona byłaby inna. Pokręciła głową, zapalając znicz. Postawiła go na nagrobku. Odgarnęła włosy z twarzy i wyjęła z torby podręcznik od biologii. Tego dnia miał odbyć się test, a ona jak zwykle nic nie umiała. Cupnęła na ławce i zaczęła kartkować książkę. Nie zauważyła, jak minęła godzina i nadszedł czas, by udać się  do szkoły. Zapaliła papierosa.

Pokonując próg szkoły, poczuła na sobie czyjś wzrok. Damon opierał się o swój samochód. Uśmiechnął się do niej lekko. Odwzajemniła ten gest i skierowała się do swojej szafki. Schowała tam część podręczników.

W sali od angielskiego panował zaduch, powodujący ospałość. Oparła brodę na ręce i przymknęła oczy. Zastanawiała się, czy kiedyś będzie jej dane się wyspać. Ziewnęła i otworzyła zeszyt, by zanotować temat. Nauczycielka była znużona. Pewnie ta pogoda działa na wszystkich. Czterdzieścipięć minut ciągnęło się w nieskończoność. Miała ogromną ochotę się urwać. Odszukała wzrokiem Daniela. Rozmawiał z Marią. Annabeth nienawidziła tej dziewuchy całym sercem.

Po biologii, trzeciej lekcji tego dnia, po prostu wyszła ze szkoły. Nie miała na to siły. Krążyła bez celu. Po jakimś czasie poszła do lasu. Przepływała tamtędy rzeczka, a nad nią był stary most. Kiedyś często tam przychodziła. Nie musiała trzymać się ścieżek, by tam trafić. Ten las nie miał przed nią tajemnic.  Po niespełna godzinie opadła na pruchniejące deski, a łokcie oparła na metalowych barierkach, brodę położyła na skrzyżowanych przedramionach. Machała lekko nogami. Przymknęła oczy. Wsłuchiwała się w ciszę lasu. Zimą było tu tak spokojnie. Ptaki nie śpiewały, słychać było jedynie szum wiatru wśród nielicznych liści pozostałych jeszcze na drzewach. Westchnęła  cicho. Ogarnął ją spokój i błogostan. Kiedy ponownie otworzyła oczy, zaczęło się ściemniać.

- Cholera - mruknęła, zdając sobie sprawę, że musiała się zdrzemnąć. Zmarzniętymi dłońmi wyjęła telefon. Było po szesnastej. Z jękiem wstała z mostu.

Potwory Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz