08. Nie jesteśmy razem

296 32 6
                                    

Obudziłam się i sprawdziłam godzinę. Zegar wskazywał parę minut po dziewiątej. Wystraszyłam się i szybko wyszłam z łóżka. "Nie mogę się spóźnić do szkoły!" - pomyślałam, ale w tym momencie doszło do mnie, że dzisiaj była sobota. Westchnęłam, po czym znowu opadłam na materac.

Ostatnie parę dni mogłam określić jako dziwne. Nathan zaczął spędzać więcej czasu w moim towarzystwie i "dyskretnie" obserwował mnie i Bradleya, gdy byliśmy sami. To nie zalicza się do normalnych sytuacji. W ten dzień wreszcie mogłam od niego odpocząć.

Wykonałam wszystkie poranne czynności, po czym zaczęłam się zastanawiać nad tym, gdzie zrobię zdjęcie miejskie na konkurs. Kiedy pomysły powoli mi się kończyły, wpadłam na coś, co było tak oczywiste, że wcześniej o tym nie pomyślałam - przecież genialne zdjęcie mogłam wykonać na London Eye!

Po krótkiej kontemplacji zdecydowałam się, że pójdę tam wieczorem. Wtedy powinny wyjść najlepsze fotografie, gdyż panorama miasta nocą, zawsze miała większy urok, niż w dzień, a że miałam do tego odpowiednio przystosowany aparat, nie widziałam żadnych przeszkód, by nie wcielić swojego planu w życie.

W tamtym momencie została mi do zagospodarowania reszta dnia, więc stwierdziłam, że spędzę ją w towarzystwie przyjaciela, tym razem, bez ciekawskich spojrzeń Pana Idealnego.

Szybko wystukałam na komórce wiadomość do Bradleya, po czym wpatrywałam się z wyczekiwaniem w wyświetlacz, oczekując na odpowiedz, która nadeszła po paru sekundach. Umówiliśmy się na maraton naszego ulubionego serialu, mający się odbyć za dwadzieścia minut, u niego w domu, jak zadecydował.

Włożyłam do małej, podręcznej torebki telefon oraz aparat, a następnie wyszłam z mieszkania, zamykając za sobą drzwi. Mason mieszkał niedaleko mnie, więc mogłam ten kawałek trasy przejść na piechotę, co zrobiłam.

Gdy znalazłam się na miejscu, powitał mnie uśmiechnięty od ucha do ucha blondyn, co sprawiło, że automatycznie powtórzyłam jego gest.

Kiedy przekroczyłam próg apartamentu, dostrzegłam, że wszystko było już gotowe, dlatego poszłam umyć ręce i rozsiadłam się wygodnie na kanapie. Mojemu przyjacielowi to nie przeszkadzało, gdyż dość często u niego bywałam, a on u mnie, stąd czułam się tam prawie, jak u siebie.

Chłopak parę sekund później, usiadł obok mnie, po czym włączył pierwszy dzisiaj odcinek serialu, a ja nawet nie spostrzegłam, kiedy minęło kilka godzin i musiałam się zbierać. Taki był właśnie urok maratonów z Masonem - zupełnie traciło się na nich rachubę czasu.

Około godziny szóstej wieczorem pożegnałam się z nim, a następnie ruszyłam na wybrane miejsce. Włączyłam muzykę na słuchawkach, by umilić sobie drogę. Podróżowałam tak przez jakieś czterdzieści minut, rozkoszując się pięknem miasta, w którym mieszkałam. Doskonale rozumiałam, dlaczego przyciągało tylu turystów. Londyn posiada swój niepowtarzalny urok.

Kiedy doszłam na miejsce, w moich uszach akurat był kawałek Rihanny pod tytułem "Rude boy". Nie wiedziałam czemu, ale ostatnio polubiłam ten utwór, mimo że został wypuszczony na rynek już dawno temu.

Zauroczona wpatrywałam się w duży diabelski młyn, który miał mi pomóc w wykonaniu fotografii konkursowej i postanowiłam zrobić mu zdjęcie, pomimo iż nie przypadałaby mi się do rywalizacji. Wyciągnęłam aparat, po czym zrobiłam, co chciałam i ustawiłam się w kolejce.

Nagle coś, a raczej ktoś, przerwał ten magiczny moment, machając mi ręką przed twarzą. Odwróciłam się w stronę osoby, która miała czelność to zrobić.

Okazał się nią być oczywiście Nathan, który najwyraźniej nie miał dość mojego towarzystwa w szkole.

- Co tu robisz? - spytałam, bez zbędnych ceregieli.

Photographer Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz