Rozdział 1

6K 177 15
                                    


W słuchawkach zabrzmiał następny energiczny kawałek, gdy przekroczyłam kolejną przecznicę. Był już wieczór, a na dworze robiło się coraz ciemniej, gdy biegłam do domu. Uciekałam? Śpieszyłam się? Nie. To był ten dzień w tygodniu, w którym szłam wykończyć się fizycznie. W ten sposób męczę się na tyle, że nie myślę o problemach, których i tak mam niewiele, jak na osobę w moim wieku.

W oddali zobaczyłam sklep, więc postanowiłam wejść i kupić butelkę wody. Gdy tylko przekroczyłam próg, uderzyło mnie chłodne powietrze. Znalazłam dział z napojami, wzięłam małą butelkę niegazowanej wody i zaczęłam iść w stronę kasy. Nagle telefon w mojej bluzie zaczął dzwonić. Wyciągnęłam go, a na wyświetlaczu pojawiło się zdjęcie Lee. -Hej- odebrałam

-Gdzie jesteś?
-Jest piątek wieczór, biegam. Tak właściwie to teraz jest w sklepie, a co?
-Chciałam iść na imprezę, ale...
-O której?
-Za godzinę w Ministry of Sound.
-Będziesz na miejscu?
-Tak będę z Blairem.
-Ok- powiedziałam i chwyciłam z półki tabletki na ból głowy.
Rozłączyłam się i położyłam zakupy na ladzie. Tuż za mną, z butelką piwa, stał młody chłopak, pewnie tylko kilka lat starszy ode mnie. Zerknęłam na niego ukradkiem i zobaczyłam wysokiego bruneta w kapturze i okularach. Skądś go znam, jestem tego pewna. Wolałam jednak myśleć, że nigdy nie widziałam jego twarzy. Odwróciłam wzrok ku kobiecie czekającej na pieniądze. Wręczyłam jej banknot i odeszłam. Otworzyłam wodę i upiłam łyk, który niemal natychmiast orzeźwił moje ciało. Tabletki schowałam do kieszeni i wznowiłam bieg.

Wyszłam spod prysznica owinięta ręcznikiem i skierowałam się w stronę garderoby. Znalazłam czarne, obcisłe spodnie, białą koszulkę z jakimś napisem i skórzaną kurtkę. Inne dziewczyny do kluby założyłyby pewnie małą-czarną, ale nie ja i Lee. Poza tym nie będę jeździć na motorze w sukience. Ubrałam się, wyprostowałam swoje długie, blond włosy, zrobiłam mocny makijaż i byłam gotowa. Wyszłam z mieszkania zamykając drzwi. Oto jeden z wielu plusów mieszkania bez rodziców- nigdy nie muszę nikomu mówić gdzie idę.

W przepełnionym ludźmi klubie zaczęłam szukać Lee i jej chłopaka Blaira. Przed budynkiem widziałam jego motor więc na pewno tu są. Nagle przed oczami mignęły mi rude włosy przyjaciółki. Zaczęłam iść w ich stronę. Siedzieli przy barze. Valee pewnie piła drinka a Blair jakiś sok. Tak, on nie pije. Robi to tylko przy specjalnych okazjach.

-Hej- przywitałam się- Już myśleliśmy, że nie przyjesz- powiedziała Lee

Dziewczyna miała na sobie skórzany kombinezon, w którym wyglądała naprawdę dobrze.

-No co wy. Nie mogłabym tego przegapić.

-Coś podać? - zapytał barman.

Był ode mnie dużo wyższy. Jego czarne włosy idealnie pasowały do bardzo jasnych oczu. Był naprawdę przystojny.

-Nie dziękuje- powiedziałam z uśmiechem.

-Ty też?- Zapytała zrezygnowana Lee.

-Jestem motorem, a poza tym przyszłam potańczyć, a nie się nachlać- zaśmiałam się kręcąc biodrami

-Długo nie potańczysz. Dzisiaj mam wyścig- oznajmił Gilbert

-Dlaczego nie powiedziałeś?

Nie miałam ochoty słuchać jak się kłócą, więc ruszyłam na parkiet. Muzyka zawładnęła moim ciałem i pochłonęła w wir zabawy. Tańczyłam z kilkoma fajnymi chłopakami, ale żaden niczym się nie wyróżnił. Norma. Czasami chciałabym się zakochać, poczuć się jak Lee, ale później dochodzi do mnie, że nie ma facetów, którzy będą za mną dla mnie, a nie dla siebie. Ci wszyscy kręcący się koło mnie kolesie nie byli mnie warci. Nikt kto gapi się najpierw na mój tyłek i cycki a później w oczy, nie jest mnie wart. Stąd wiem, że Blair kocha Valee. Gdy go poznałyśmy, podszedł do niej, cały czas patrząc w jej oczy, i zaprosił ją do tańca. Mimo że jest typem bad boy'a nigdy nie podniósł na nią ręki. Nawet przy znajomych mówi jej, że ją kocha. Pamiętam jak kiedyś na wyścigu jakiś koleś się do niej lepił, Blair wtedy powiedział, żeby ścigał się z nim i jeśli wygra będzie mógł zabrać jego motor i kurtkę, a jeśli to Blair wygra, tamten odda mu Lee. Gilber wygrał. Wygrał z najlepszy z najlepszych dla Lee. Nagle poczułam czyjąś dłoń na przedramieniu. Byłam pewna, że to moja przyjaciółka lub kolejny napalony koleś, który nie ma u mnie szans. Wciągnęłam powietrze i odwróciłam się spotykając wysokiego szatyna ubranego na czarno.

Zakład // Z.M.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz