Rozdział 8

2.3K 109 6
                                    


On tego chciał? Chciał mnie pocałować? Czemu? Już od kilku dni tego chciał? Nie! To niemożliwe! Przecież mówił, że nie ma szans obudzić w nim uczuć. Chociaż może to nie są uczucia. Może... może tylko chciał, jak to oni mówią, mnie przelecieć. Po moim trupie, kochany.
Powoli się od niego odsunęłam, tak by nie wzbudzać, podejrzeć.
-Chodźmy może do środka. Robi się zimno- powiedziała Skyler, która najwidoczniej zauważyła moje zażenowanie tym, że wszyscy się na nas patrzą. Miała rację. Było bardzo niezręcznie.
Pozbieraliśmy wszystkie rzeczy i poszliśmy do środka. Zayn cały czas na mnie patrzył. Wypalał dziury w moim ciele. Nie uwiedzie mnie. Nikt nie zyska mojego serca. Jedynie Rick dostał jego niewielką część. Kochałam go nad życie...zyskał tak maleńką część moich uczuć, a ja byłam w stanie oddać za niego życie. To jednak prysło. Aż boję się pomyśleć co byłabym w stanie zrobić dla kogoś, komu oddam całe serce.
-Gramy z butelkę!- krzyknął Eddie, gdy wszyscy znaleźliśmy się w salonie.
-Obejrzyjmy film, nie mamy w końcu po 15 lat- powiedziała Kelsey.
-Kel no chodź- błagał Ethan
-Jak chcecie grać w butelkę, to grajcie we czterech. No, chyba że Diana zagra z wami- powiedziała i spojrzała na mnie.
Lekko pokręciłam głową, by dać znak, że też jestem za oglądaniem. Gdyby Blair i Rick wymyśliliby grę w butelkę, Lee byłaby pierwszą osobą, która siadłaby na podłodze z flaszką w dłoni. Jest szalona. Ja również... tak mi się wydaję. Ona mnie tego nauczyła. Gdy tu przyjechałam, byłam zwykłą, trochę zbuntowaną, dziewczyną. Ona i chłopaki obudzili we mnie to, co ukrywało się przez tyle lat.
Chłopaki zrezygnowali i zajęli miejsce na podłodze. My usiadłyśmy na sofie a Kelsey chwyciła pilota. Skakała po kanałach, aż w końcu zatrzymała się na jakimś filmie grozy.
-Oglądamy to!- krzyknęła Skyler- Film jest o takiej dziewczynie, którą prześladuje seryjny morderca. Nikt nigdy nie może go znaleźć. W pewnym momencie wszystko wychodzi na jaw...
-Dobra nie mów dalej!- skarcił ją Charlie
-Ten film jest strasznie podobny do tej historii z Piorunem. Czasami zastanawiam się, czy działa on według tego scenariusza- zaśmiała się szatynka.
Piorun. Dawno nie słyszałam tego przezwiska z czyichś ust. Zawsze to ja mówiłam sobie go w myślach. Chwyciłam koc, pod którym kilka dni temu spałam wraz z Zaynem. Malik rzucił mi spojrzenie i wydawało mi się, że pamięta tamtą noc. Razem z dziewczynami okryłyśmy nogi i wpatrywałyśmy się w ekran telewizora. Oglądanie filmu, który naprawdę przypomina działania mordercy mojej matki, to wcale nie jest nic pięknego. Skyler widziała, co mówi...to było życie Pioruna. Problem tylko w tym, że film wyszedł na początku tego roku. Może to historia oparta na faktach, ale nigdy nie słyszałam, żeby druga część filmu zdarzyła się naprawdę. Diana nie! To nie jest prawda! To nie jest historia Briana White'a! Nie myśl tak! Nawet nie wiem, jak on wygląda. Nie widziałam człowieka, który doszczętnie zniszczył moją rodzinę. Zawsze wyobrażałam go sobie jako umięśnionego, opalonego bruneta z tatuażami, przecież gdyby tak nie było, mama dałaby sobie radę. Nie była słaba. Mimo wszystko nie była! Jestem przekonana, że Piorun zapamiętał jej śmierć. W dwa dni po jej śmierci policjanci powiedzieli nam, że pod jej paznokciami znaleźli jego naskórek...broniła się.
-Wiecie, że ta bajeczka, iż Piorun zabija podczas burzy to nie prawda?-zapytał Ethan
Wszyscy spojrzeliśmy na niego. Każdy wiedział, że tak właśnie się dzieje... Brian zabija wraz z uderzeniem pioruna. Byłam pewna, że Ethan bredzi przez dużą ilość alkoholu w jego krwi, no bo jakie inne wytłumaczenie tu pasuje?
-Nie patrzcie na mnie jak na debila. Piorun morduje sześć razy w roku, co dwa miesiące. Nie ważne czy jest burza, czy nie.-zaśmiał się- Jakiś idiota musiał to wymyślić. White zabija już na całym świecie. Nie gadają tego w brytyjskich mediach, bo chcą uspokoić aferę, ale mój kuzyn strasznie wciągnął się w tę sprawę. On dalej zabija. 12 grudnia, wtedy zabije po raz kolejny...jak co roku- powiedział z uśmiechem.
Jego to śmieszy? Bawi go to wszystko? Idiota!
Nie mogłam już tego słuchać. Szybko wstałam z kanapy i zaczęłam iść i stronę korytarza prowadzącego do mojego pokoju.
-Diana!- krzyknął Zayn- Co się stało?
Szłam dalej. Gdy stałam już wystarczająco daleko od nich, odwróciłam się.
-Brian White zamordował moją matkę- powiedziałam bez jakichkolwiek uczuć i odeszłam.
Chciało mi się płakać. Po raz pierwszy od bardzo dawna chciałam wyć. Matka nie była moim całym światem, ale mimo wszystko była moją matką. Nienawidziłam jej- fakt, ale po części ją kochałam.
Weszłam do 'swojego' pokoju i usiadłam na łóżku, wpatrując się w okno. On gdzieś tam jest, pomyślałam. Co, jeśli wróci do Anglii? Do Londynu? Co, jeśli już tu jest?
Nagle usłyszałam, jak ktoś otwiera drzwi. Zayn. Stał oparty o futrynę i skanował mnie wzrokiem. Postanowiłam nie zwracać na niego uwagi, odwróciłam się do chłopaka plecami i zamknęłam oczy. Usłyszałam, jak zamyka drzwi i idzie w moją stronę. Wolno kroczył po drewnianych panelach, pozostawiając zgrzyt za każdym krokiem.
-Nie odwracaj się do mnie plecami- warknął
Zbyłam go. W pewnym momencie poczułam szarpnięcie, a po chwili leżałam przygwożdżona do materaca. Zayn trzymał moje nadgarstki, aż bolało.
-Puść mnie- syknęłam, ale nie próbowałam się wyrywać i tak bym przegrała
-Nigdy nie odwracaj się ode mnie, gdy chcę z tobą porozmawiać, rozumiesz?
Patrzyłam prosto w jego oczy. Nie mogłam odczytać żadnych emocji. Był zły czy rozbawiony?
-Nie będę z tobą rozmawiać. Jesteś pijany, a poza tym wydaję mi się, że nie mamy o czym dyskutować.
-Czemu nie powiedziałaś mi o Brianie i morderstwie twojej matki?- syknął, ale poluźnił uścisk.
Spojrzałam na niego z pogardą. Oczekuje ode mnie opowieści o całym moim życiu? Sądzi, że powiem mu wszystko? Jego niedoczekanie! On nie mówi mi nic, więc ja również będę milczeć.
-Sekret za sekret- szepnęłam- Już wiesz, co przemilczałam. Teraz ty. Co ty ukrywasz?- zapytałam, przekręcając głowę na bok.
Widziałam jak Zayn zaczyna szybciej oddychać. Nagle puścił mnie i nie mówiąc ani słowa opuścił pokój, trzaskając drzwiami.
-Dupek!- krzyknęłam i podeszłam do okna.
Wpatrywałam się w ciemny las. Było w nim tyle tajemnic... tyle mroku. Czemu jedyne co teraz miałam w głowie to jedno imię i nazwisko... Brian White.
Nagle usłyszałam dźwięk przychodzącego SMS-a. Kto może pisać do mnie o tej godzinie? Zazwyczaj, gdy moi przyjaciele czegoś chcą, to dzwonią. Jedynie Rick pisze do mnie SMS-y, ale tylko po imprezie, gdy ból głowy nie pozwała mi wsłuchiwać się w żaden dźwięk.
Chwyciłam komórkę z łóżka i odblokowałam go. '1 Nieprzeczytana wiadomość od: Numer nieznany". Zmarszczyłam brwi i włączyłam wiadomość. 'Ładny ten las, prawda?'. Serce zabiło mi szybciej. Podbiegłam do okna i zaczęłam szukać człowieka, który mnie obserwuje. W głowie witały mi tysiące myśli na sekundę. Kto to może być? Zaciągnęłam firany i siadając na łóżku, zgasiłam światło. Może to Malik próbuje mnie wystraszyć a może, któraś z nowo poznanych osób siedzi na tarasie i się ze mnie nabija?
Kolejny dźwięk SMS-a. Wolno chwyciłam telefon i otworzyłam wiadomość.
-Uciekaj, póki możesz- przeczytałam szeptem i zasłoniłam usta.
Powinnam iść powiedzieć o wszystkim pozostałym czy udawać, że jest ok?
Gdy rozważałam wszystkie za i przeciw usłyszałam ciche uderzenie w szybę a za chwilę kolejne i następne. Nie wytrzymałam. Zerwałam się z łóżka i pobiegłam do salonu, gdzie siedziała cała szóstka.
-Kto robi sobie ze mnie jaja?!- krzyknęłam
-O co ci kurwa chodzi?- zapytał Zayn
-O te SMS-y, że mam uciekać i rzucanie kamykami w szybę!
-Co?- Charlie aż wstał z kanapy
-Głuchy jesteś? Ktoś obserwuje dom. Widział, jak wyglądałam przez okno. Po prostu powiedzcie, kto to był.- próbowałam się uspokoić.
-Diana, ale wszyscy cały czas tu siedzieli- powiedziała nieco wystraszona Skyler
Wszyscy tu byli? Więc...więc kto był na zewnątrz? Kto obserwował posiadłość? Serce przyspieszyło mi na myśl, że nie jesteśmy tutaj sami.
-Charlie- powiedział Malik i oboje wstali. Skierowali się do schowka pod schodami i wyciągnęli z niego wiatrówki -Siedźcie tu. Chłopaki pilnujcie ich.
Zayn i jego przyjaciel podeszli do drzwi i wyszli na dwór. W oknach zabłysło światło, co oznaczało, że zapalili lampy na całym terenie. Ja w tym czasie usiadłam na fotelu i podkuliłam nogi. Przymknęłam oczy i próbowałam opanować emocje. Bałam się- to prawda. Pomimo życia, jakie prowadzę- ciągłego strachu, wyścigów i zła- nigdy nie bałam się tak jak teraz. Ktoś niechciany jest w pobliżu i zdecydowanie nie chce bym tu była. Chociaż może chce, może właśnie tego chce i ostrzega mnie przed samym sobą? Ale to nie ma sensu! Kto miałby nas śledzić? To głupie. Po jakichś 10 minutach chłopaki wrócili do domu.
-Nikogo nie ma. Jesteś pew...-powiedział Charlie
-Nie oszalałam.
Zwróciłam się w stronę sypialni i odeszłam. Zapaliłam światło i usiadłam na podłodze przy łóżku. Chcę do Londynu, pomyślałam, do Lee, Blaira, a nawet Alaricka. Wolałbym być teraz z nimi. Kocham całą ich trójkę. Kocham moją zwariowaną przyjaciółkę, która uwielbia imprezować. Kocham jej chłopaka, który wpakował mnie w to gówno. Kocham swojego byłego, z którym, mimo że nie tak długo się nie widziałam, to wiem, że mogę rozmawiać o wszystkim. Jak ja mogłam ich okłamywać i przyjechać tu nie mówiąc im o niczym?! Położyłam ręce na głowie i spojrzałam w sufit. Tu ktoś jest, wiem to. Wiem również, że nie ma szans, bym zmrużyła oczy w tym miejscu, nie teraz.
Nagle usłyszałam otwierające się drzwi. Wzdrygam się, ale gdy zobaczyłam, że to Zayn uspokoiłam się. Chłopak bez słowa wszedł do pokoju i usiadł obok mnie, niezbyt daleko, ale nie za blisko.
-Tam naprawdę ktoś był?- zapytał.
Lekko kiwnęłam głową, patrząc przed siebie.
-Wiesz kto to?- zapytałam cicho
-Nie, niestety nie.
-Zayn chcę wracać do domu.
Nastała cisza. Trwała długo, za długo. Po chwili chłopak spojrzał na mnie a ja na niego.
-Jutro.
Posłałam mu słaby, sztuczny uśmiech i wznowiłam patrzenie w pustą ścianę.
-Mogę zadać ci pytanie?- zapytał
-Tak
-Dlaczego mnie nienawidzisz?
Jego pytanie mnie zaskoczyło. Nie spodziewałam się tego. Musiałam się naprawdę poważnie zastanowić nad odpowiedzią. Czy ja nadal go nienawidziłam? Przecież gdyby tak było, wsypałabym go przed znajomymi, nie pomogłabym mu, a co najważniejsze nie pocałowałabym go. Nie powiem, że go lubię. To jest bardziej skomplikowane, niż może się wydawać. Nie znoszę go, ale nie nienawidzę. Spędziłam z nim trochę czasu i z jego zachowania wywnioskowałam, że potrafi być miły, a nawet zabawny. Jednak, gdy przypominam sobie jego zachowanie sprzed tygodnia, zwyczajnie przechodzi mnie dreszcz.
-Jesteś... jesteś człowiekiem, który zabił mojego przyjaciela. Jesteś bezlitosny i, jak sam powiedziałeś, nie masz uczuć. Jesteś zimny i nic o tobie nie wiem. Wiem tylko tyle, że nazywasz się Zayn Malik, masz 22 lata, masz siostrę i brata i... i to tyle. Wiem, że nie powinnam cię oceniać, jeśli cię nie znam, ale... Zayn ja... ja nie jestem dobra w te gierki. Po prostu zrobiłeś dużo złego i to mnie w tobie razi.- powiedziałam, spoglądając na niego- I przy okazji, ja cię nie nienawidzę... to coś innego.
-Miło-powiedział cicho- Tylko siostra i Charlie powiedzieli mi coś takiego. Każdy z ludzi, których mam przy sobie, kiedyś mnie nienawidził. Jedni zamienili się w moich najlepszych przyjaciół a inni w największych wrogów. Nie ma nikogo pomiędzy. Skoro ty mnie nie nienawidzisz to, kim będziesz?
-Najwidoczniej nikim ważnym.
-Chyba tak.
Na tym skończyła się nasza rozmowa. Jak zwykle to ja mówiłam więcej. Nawyk Lee przeszedł na mnie. Cholera. Mimo tego, że żadne z nas już się nie odzywało, Zayn nadal był przy mnie. Moje powieki ani na chwilę nie opadły na dół. Malika również nie.
-Przywiozłem cię tu, byś mnie poznała- szepnął nagle- Byś dowiedziała się o mnie czegoś innego niż to, co ludzie mówią.
-Czemu?
Słyszałam, jak głośno wzdycha. Przekręcił się i usiadł po turecku.
-Mogę cię o coś prosić?
Pomyślałam chwilę, ale ostatecznie się zgodziłam.
-Nie zadawaj mi pytań, na które nie mogę odpowiedzieć. Nie pytaj, czemu wszedłem w zakład z Blairem, co wspólnego z całą sprawą ma Colin, o co tak naprawdę chodzi. Dowiesz się tego, mogę ci to przysiądz, ale później.
Spuściłam głowę, patrząc na własne dłonie. Nie wyciągnę od niego nic, co chcę wiedzieć. Zastanawiało mnie, kiedy nastąpi to 'później' i czemu nie może powiedzieć tego teraz. Krótko mówiąc, mam nie mieszać się w sprawy, które w dużej mierze dotyczą mnie.
-Opowiesz mi coś o sobie?- szepnęłam tak naprawdę, chcąc by tego nie usłyszał
-A co chcesz wiedzieć?
-To, co mogę- powiedziałam chyba trochę zbyt oschle.
Zayn znów oparł plecy o łóżko i wyprostował nogi przed sobą, zakładając jedną na drugą. Przez chwilę nic nie mówił, pewnie zastanawiał się, jak wiele mogę dowiedzieć się o jego życiu. Nigdy nie sądziłam, że będę w takiej sytuacji, że będę siedzieć w domku w środku lasu i słuchać historii z życia Zayna Malika-postrachu wszystkich motocyklistów, i nie tylko, w całym Londynie.
-Mam starszego brata, ale to, nie mam zielonego pojęcia skąd, już wiesz. Mam też siostrę, ale to też obiło co się o uszy. Motory kochałem od zawsze. Często, gdy byłem dzieckiem, jeździłem na starym Harleyu z moim ojcem. Vivi też się zaraziła. Jordan był inny. To on był oczkiem w głowie matki. Ja i Vivi odstawiani byliśmy na bok i to rozpoczynało kłótnie u naszych rodziców. Gdy skończyłem 18 lat, moim starsi się rozwiedli i ojciec nas zostawił, matka zaczęła pić, a ja zacząłem sprawiać jeszcze większe problemy. Wcześniej były to tylko fajki i alkohol, raz zapaliłem trawkę. Od czasu do czasu niszczyłem rowery sąsiadów ze znajomymi. Gdy skończyłem te jebane 18 lat, stałem się potworem. Kiedy Vivi powiedziała mi, że jej nauczyciel ją dotykał, podpaliłem mu dom. Na mnie nie znaleźli dowodów, na niego tak i to mnóstwo. Zamknęli go. Później wysadziłem opuszczony budynek gdzieś na przedmieściach. Czemu? Bo byłem zły, właściwie wściekły. Po tym, jak zdemolowałem pokój matki, bo ta uderzyła moją siostrę, wiedziałem, że w domu nie ma już dla mnie miejsca. Matka patrząc mi prosto w oczy, powiedziała, że mnie nie kocha i nie chce takiego syna. Krzyczała, że mam się wynosić i już nigdy nie wracać. Zrobiłem to. Odszedłem. Zostawiłem Vivi w jej szponach. Poszedłem wtedy do tego, co zostało z wysadzonego budynku. Siedziałem tam i myślałem czy ktokolwiek tęskniłby, gdybym zginął. Czy matka miałaby jakiekolwiek wyrzuty sumienia? Wtedy wyciągnąłem z bagażnika samochodu kanister z benzyną.-zatrzymał się na chwile, a ja mogłam dojrzeć zaszklone oczy- Oblałem ściany, ziemię, własny samochód i podpaliłem. Myślisz pewnie, że jak tchórz uciekłem. Nie zrobiłem tego. Stałem pośrodku palącego się budynku. Płomienie były wszędzie. Wszystko, co kumulowało się we mnie tak długo, w końcu pękło, a ja chciałem skoczyć to wszystko raz na zawsze. Gdy ogień dochodziły do mnie, ktoś pociągnął mnie za kaptur i wytargał stamtąd. To był Charlie. Wyszliśmy z tego tylko z kilkoma poparzeniami. Staliśmy się najlepszymi przyjaciółmi. Przygarnął mnie do siebie, pomógł mi. Jest jedyną osobą, która wie o mnie wszystko. Obaj wyjechaliśmy z Bradford i zamieszkaliśmy w Londynie. Stałem się zimnym draniem. Kupiłem motor i stałem się tym, kim jestem teraz. Gdy Vivi mnie znalazła, musiałem znaleźć swoje mieszkanie. Było to w tamtym roku. Miała 16 lat i jestem pewien, że matka nie przejęła się jej zniknięciem.
Skończył swoją wypowiedź z mokrymi polikami. Coś ukłuło mnie w serce, gdy tego słuchałam. Wszyscy mają go za rozpuszczonego bachora, który pewnie ma dzianych rodziców. Prawda była inna. Nikt prócz Vivi go nie kochał, dla nikogo nie był ważny. Chciał się zabić, bo jego matka powiedziała, że nie chce mieć takiego syna. Sam zaopiekował się nastoletnią siostrą. Harował, żeby utrzymać ich dwójkę.
W końcu spojrzał na mnie z bólem w oczach. Podniosłam dłoń i powoli położyłem na jego policzku, wycierając łzy. Nikt nie zasłużył na takie życie, nawet on. Powinien dorastać w kochającej się rodzinie, bo zdecydowanie na to zasłużył. Ma wielkie serce, pomimo tego zła, jakie wyrządził, stosunek do jego siostry pokazywał, jaki był naprawdę. Cóż za ironia. Myślę, że powinien żyć w dobrej rodzinie, powinien być traktowany jak reszta rodzeństwa, a jak wyglądało moje dzieciństwo? Mniej więcej tak samo. Niekochający rodzice, wywyższana siostra.
-Zayn, ty...
-Wiem. Jestem potworem.
-Chciałam powiedzieć, że nie zasłużyłeś, aby usłyszeć takie słowa od matki.
Chłopak wzruszył ramionami, nie patrząc mi w oczy. Przybliżyłam się do niego tak, że stykaliśmy się ramionami. Spojrzałam na niego a on na mnie.
-Mogę tu z tobą posiedzieć?- zapytał- No wiesz, jesteśmy parą- powiedział, robią cudzysłów w powietrzu
-Jasne- powiedziałam, śmieją się na jego słowa o tym, że jesteśmy 'razem'.

Zakład // Z.M.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz