Rozdział 15

2.2K 96 5
                                    


-I co wymyśliłeś?- zapytałam niepewnie, spoglądając na niego
-Że chyba warto spróbować. Nie wiem, co z tego wyjdzie, ale... chcę zaryzykować.
Milczałam i czułam, jak na moją twarz mimowolnie wkrada się uśmiech. Jest ciężko, niedługo ma przyjść moja śmierć, wierzę jednak, że Zayn mi pomoże... uratuje. Znałam go tak krótko, a wydaje się, jakby to była wieczność. Tyle że w wieczności dowiedziałabym się o nim wszystkiego, a ja nie wiem prawie nic. No bo co? Ma siostrę i brata, jego rodzice się rozstali, a matka traktowała go jak śmiecia, omal nie zabił mojej siostry, uwielbia motocykle... tyle.
Nagle do mieszkania weszła Vivi. Była ubrana w zimową kurtkę ze sztucznym futrem na kapturze. Zdziwiła się, gdy zobaczyła, jak przytulam się do Zayna, ale niemal od razu się uśmiechnęła.
-Cześć Diana- powiedziała, a ja odsunęłam się od jej brata- Powiecie mi, o co chodzi?
Zerknęłam na Zayna, lecz ten gapił się na brunetkę.
-Co cię to interesuje?- zapytał
-Chcę po prostu wiedzieć, czemu mój głupi brat obściskuje się ze swoją dziewczyną, podczas gdy przednia szyba jego samochodu jest zbita. Nie powinieneś przynajmniej schować auta do garażu?
Zbita szyba? Nie, coś się jej pomyliło. Nic takiego się nie stało.
-Jeśli to są twoje kolejne żarty, to przysięgam, że wywalę cię z domu.
-Po cholerę miałabym kłamać? Masz zbitą szybę. Myślałam, że mieliście wypadek, czy coś!
Zayn w mgnieniu oka wstał z kanapy, zrzucając z kolan koc i pokuśtykał do okna.
-Kurwa!- krzyknął i chwycił spodnie
Ubrał się i bez kurtki niemal wybiegł z domu. Widziałam, jak cierpi, stawiąc każdy kolejny krok. Razem z Vivi poszłyśmy za nim. Faktycznie szyba była potłuczona, a na miejscu pasażera leżał ogromny kamień.
W Zaynie narastała wściekłość, a we mnie i dziewczynie strach. W sumie nie wiem, czego się bałam, bo wiedziałam, a może byłam pewna, że nic nam nie zrobi. Vivi znała go lepiej... może ma powody, by się obawiać. Uderzył ją kiedyś? Nie, na pewno nie. On ją kocha.
-Zayn- powiedziałam, podchodząc do niego.
-Kto kurwa zrobił?!- warknął
-Nie wiem, ale może...- położyłam mu rękę na ramieniu
-Zostaw mnie!- odepchnął mnie i omal się nie przewróciłam
-Przecież to, tylko szyba!- krzyknęłam
Nagle Vivi chwyciła mnie za rękaw i odciągnęła za róg bloku. Sprawdziła, czy Malik nie idzie za nami.
-Zayn ma obsesję na punkcie samochodów, a teraz gdy do tego wszystkiego dochodzi sprawa z Piorunem... to dla niego za dużo. Nie martwi się o auto, tylko o ciebie i o mnie. Pewnie myśli, że to nie przypadek i to ma być ostrzeżenie
Cholera! Ona wie o White'cie?! Jak Zayn mógł jej to powiedzieć? Jak?!
-Diana? Vivi!- usłyszałam krzyk Zayna
Wyszłyśmy zza rogu i zobaczyłam przerażoną twarz chłopaka. Bał się. Szybkim krokiem podeszłam do niego i chwyciłam go za rękę.
-Chodź Zayn
Stawiał opór, ale dałam radę zaciągnąć go do bloku.
-Zadzwonię do Lee, że zostaję u ciebie. Ani mi, ani Vivi nic nie jest- szepnęłam, próbując go uspokoić.
Gdy weszliśmy do mieszkania, Vi schowała się w pokoju, a Malik opadł na kanapę i syknął z bólu. Podciągnął nogawkę i odwinął bandaż.
-Zostaw to- ostrzegłam
-Bo co?
-O co ci chodzi? Zrobiłam coś? Da się wstawić nową szybę.
-Ty jeszcze nie rozumiesz?! Nie chodzi o tą jebaną szybę!- krzyknął, wstając- On chce twojej krwi, chce cię zabić, a ja wziąłem sobie za punkt honoru ochronę ciebie. Co chwilę coś idzie źle. Pojawił się twój ojciec, Piorun i jeszcze ten koleś. Twój brat umawia się z moją siostrą...
Co?!
-Powtórz ostatnie zdanie.
-Colin kręci z Vivi.
Cholera. Przecież jeszcze niedawno myślałam, że chodzi z tym całym Mattem czy Maxem. Mogłabym wyobrazić ją sobie nawet z Alarickiem, ale Colin?!
Czułam wszechogarniającą wściekłość i strach o młodszą siostrę chłopaka. Wiem, jaki on czasami może być... i to mnie przeraża.

Zadzwoniłam do Lee, tłumacząc, że ktoś zbił szybę w aucie Malika i ten nie pozwala mi wracać do domu autobusem. Powiedziała, że nic nie szkodzi i że zobaczymy się rano oraz to, iż właśnie kładzie się spać. Dochodziła 01:00, kiedy razem z Zaynem siedzieliśmy w kuchni, pijąc herbatę.
-Idę wziąć prysznic... padam na twarz.
Zayn
Wstała z miejsca i wyszła z kuchni. Jej długie blond włosy nadal migotały mi przed oczami. Widziałem również błękit jej tęczówek... tak pięknych.
Wróciła do mnie, wybaczyła mi. Przecież mi nigdy nikt nie wybacza. Zawsze, gdy ranię, to już na zawsze. Diana jest wyjątkiem... moim wyjątkiem. Dzięki niej chcę się zmienić, naprawdę tego chcę. Wiem natomiast, że ona tego nie pragnie. Kocha mnie takiego, jakim jestem. Cholera! Ona mnie kocha... k o c h a.
-Zayn?!- usłyszałem jej wołanie z łazienki.
Wstałem i pokuśtykałem do drzwi. Noga już nie boli tak bardzo.
-Tak?
-Mógłbyś dać mi jakieś ciuchy?- zapytała i niemal widziałem zakłopotanie w jej oczach.
-Pewnie
Poszedłem do sypialni i wyciągnąłem stamtąd za małe dresy i ulubioną koszulkę.
-Mogę wejść?- zapytałem, pukając lekko w drzwi
-Umm tak.
Kurwa! Nacisnąłem klamkę i popchnąłem drewno. Ujrzałem ją, stojąca do mnie tyłem. Miała na sobie jedynie bieliznę. Miała piękną figurą. Cała była piękna.
Zauważyłem ogromny tatuaż na boku jej brzucha i kilka mniejszych na nodze i ramionach. Ten na tułowiu przedstawiał, wydaje mi się, rozerwaną skórę i koła zębata w środku.
Niepewnie podszedłem bliżej i stanąłem za nią. Położyłem ubrania na szafce i chwyciłem ją w tali. Jej skóra nadal była wilgotna.
-Fajny tatuaż- pogładziłem dłonią miejsce nad prawym żebrem- Co symbolizuje?
-Słabość- szepnęła, a ja ujrzałem na niej gęsią skórkę- To, że człowiek jest tylko maszyną, sztucznym wytworem tego świata... Jest kierowany przez innych, przez co jest bezsilny.
Odwróciła się do mnie, a ja ujrzałem jej czerwoną, od rumieńców, twarz.
-Pokaż mi swoje tatuaże.
Diana
Chłopak zaczął zdejmować koszulkę, ale zatrzymałam go na moment.
-Daj mi się tylko ubrać.
-Nie chcę- szepnął uwodzicielsko
Złapałam z wieszaka czarny szlafrok, który pewnie do niego należał. Kiwnęłam głową, by kontynuował.
Chłopak zdjął koszulkę, a ja po raz pierwszy mogłam bezkarnie patrzeć na jego ciało. Miał na sobie naprawdę wiele rysunków. Arabskie napisy, czaszki, anielskie skrzydła i odcisk kobiecych ust pomiędzy nimi. Gdy zobaczyłam małego ptaszka na jego obojczyku, dotknęłam go dłonią, tak lekko jakby Zayn w każdej chwili mógł się rozpaść. Nigdy go tu nie widziałam. Zdecydowanie jest nowy.
-Ładny.
-Słowik... moja ptaszyna.
Spojrzałam mu w oczy, doskonale wiedząc, o czym mówi. 'Ptaszyna'- tak mnie kiedyś nazywał, a nawet teraz mu się to zdarza.
Po chwili na końcach jego skrzydełek spostrzegłam krew i kończyny, związane cienkim sznurkiem.
-To ty, ptaszyno- szepnął
Patrzyłam na ptaka, jak na ofiarę losu, niezdolnego, by wzbić się w niebo, by ufać i żyć. W jego maleńkich oczkach dostrzegłam ból i strach.
-Dlaczego?- zapytałam niewiarygodnie cicho, ale miałam nadzieję, że Zayn usłyszy, bo nie chciałam mówić już ani słowa.
Gula w gardle urosła, gdy spojrzałam w jego oczy. 'Jak zaczniesz ryczeć, to cię zabije' kłóciłam się sama ze sobą.
-Dlaczego mam na ciele coś, co przypomina mi ciebie i czego za nic w świecie nie da się zmyć, czy dlaczego wygląda jak siedem nieszczęść?
-Jedno i drugie- szepnęłam
-Na pierwsze pytanie jeszcze nie umiem ci odpowiedzieć, na drugie znam wytłumaczenie. On się boi tak jak ty.
Chciałam krzyknąć, że się nie boję, ale to byłoby kłamstwo. Byłam przerażona.
-Krwawi tak jak twoje serce. Nie umie latać, bo nie ma jak, nie ma dla kogo. Wystarczy jednak jedna osoba... inny słowik, by wzniósł się do góry i poleciał.
-A co jeśli nie wróci?
-Wróci. Jeśli naprawdę kocha, to wróci.
-Gorzej, gdy ta druga osoba nie będzie kochać.
Spuściłam głowę na dół i patrzyłam na moje nagie stopy.
Poczułam jak Zayn dotyka mojego ramienia i zjeżdża ręką do mojej dłoni. Splótł nasze palce.
-Diano spójrz na mnie- poprosił
Spojrzałam w jego oczy i poległam. Powinnam go nienawidzić, muszę go nienawidzić...ale nie mogę, nie potrafię, nie chcę.
-Chcę ci coś pokazać.
Pociągnął mnie lekko za rękę i wyprowadził z łazienki. Przeszliśmy korytarz i stanęliśmy przed drzwiami, za które nigdy nie weszłam. Chyba zawsze były zamknięte. Zayn wyciągnął rękę do góry i znad ramy obrazu, obok drzwi, wyciągnął kluczyk. Otworzył pomieszczenie, a mnie przeszedł dreszcz. Co może być w środku? Bronie, biuro śledcze, a może coś o wiele gorszego. Gdy w pokoju rozbłysło światło, zaparło mi dech w piersi. Ładny, niewielki pokoik ze starym pianinem przy ścianie. Była tam również kanapa i szafka z książkami. Weszliśmy do środka i od razu można było zobaczyć, że nikt dawno tam nie był.
-To pianino Vivi. Kiedyś grała, ale od jakiegoś czasu nie chce na to patrzeć. Miałem je sprzedać, ale ja też czasami grałem. Razem z Vivi wymyślimy kiedyś melodię...jedyną, jaką byłem w stanie zapamiętać, a ja niedawno napisałem słowa. Chcę... chcę żebyś posłuchała, proszę.
Kiwnęłam głową i usiadłam na czarnej, zimnej kanapie. Zayn usiadł do instrumentu, a ja widziałam, jak trzęsą mu się dłonie. Wiedziałam, że nie jest to dla niego łatwe.
Nagle usłyszałam wolną, spokojną muzykę. Była piękna i tak cholernie bolesna.
-Próbujesz się wznieść, ale nie możesz
Zasłaniasz oczy przeszłością i strachem- jego głos drżał jak nigdy wcześniej
-Nie widzisz perspektyw
Ja też ich nie dostrzegam
Popełniłem przestępstwo, nie mam wytłumaczenia
Powinienem być daleko, ale nie umiem
Sam strzelam się w stopę, za każdym razem, gdy cię widzę
Oddaję ci mą broń, jest załadowana
Strzelaj
Jeśli to moja wina
Strzelaj
Niszczę to, co masz
Ludzie, których miałaś wczoraj obok
Dziś nie chcą tu być
To przeze mnie
Strzelaj
Wiem, że tego chcesz
Masz tysiąc powodów by mnie zabić
Widzę, że się wahasz
Boisz się nacisnąć spust
Kochasz mnie, prawda?
Pociągnęłam nosem i otarłam poliki. Chłopak powoli się obrócił i spojrzał na mnie. Nic nie mówił, tylko patrzył i czekał na reakcje, opinie, cokolwiek. Wstałam z miejsca i podeszłam do niego. Usiadłam obok na stołku i wtuliłam się w jego klatkę. Zimna skóra rozgrzewała się pod moim dotykiem. Spojrzałam na tatuaż ust na środku jego klatki i przyłożyłam tam wargi.
-Nikt nigdy nie zrobił dla mnie czegoś tak niesamowitego.
-Wiesz co?-zapytał, opierając czoło o moje- Zaczynam odnosić wrażenie, że mógłbym przyglądać ci się godzinami i nigdy nie miałbym dosyć.
-Naprawdę?
-Tak. Wszystkie problemy znikają, gdy jesteś przy mnie
-Dlaczego napisałeś tę piosenkę?
-Nie wiem... wszedłem tu ostatnio, myślałem, że nie pamiętam nut... pamiętałem. Zacząłem grać i samo tak wyszło.
-Chcesz, bym cię zabiła?
Chłopak milczał, ale ja wiedziałam, co chce powiedzieć: "Cierpisz przeze mnie? Spraw, abym ja również poczuł ten ból"
-Czy to miłość, skoro szaleńczo pragnę kogoś pocałować, a zarazem dać mu w twarz?
-Nie wiem. Ja teraz pragnę tylko jednej z tych dwóch rzeczy.
Zayn przyciągnął mnie jeszcze bliżej i delikatnie pocałował w usta. Jeszcze nigdy mnie tak nie całował. Objął mnie w tali i nie pozwolił się odsunąć... właściwie, to nawet nie chciałam tego zrobić.

Otworzyłam powoli powieki, słysząc jak Zayn z kimś rozmawia. Odwróciłam się w jego stronę i przetarłam zmęczone oczy. Chłopak siedział na skraju łóżka, odwrócony do mnie plecami.
-Tak, jest u mnie... Ruda miała być u niej na noc...- mówił do telefonu
Zamknęłam oczy, gdy odłożył komórkę i znów się położył.
Z kim on mógł rozmawiać? Komu zdradzał, że Lee była u mnie? Po co komukolwiek to mówił?
Poczułam, jak kładzie dłoń na moim biodrze i przysuwa się bliżej mnie. Jego oddech owiał moją twarz. Był bardzo blisko. Nagle jego usta dotknęły mojego czoła. Uniosłam jedną powiekę i spojrzałam na niego. Uśmiechnął się do mnie, a ja zrobiłam to samo.
-Muszę wracać do domu- szepnęłam
-Pisałem do Charliego, przyjedzie i podrzuci nas do ciebie.
No tak, nas. Postanowiłam nie mówić mu, że słyszałam, jak rozmawia przez telefon. Może to właśnie z Charliem gadał? Mówił mu, że jestem u niego, a Lee spała u mnie. Pewnie to nic wielkiego.

-Zayn, Charlie już jest!- krzyknęłam z przedpokoju, ubierając kurtkę.
Vivi zniknęła z samego rana. Oboje z Zaynem stwierdziliśmy, że poszła do Colina. Boże, nadal w to nie wierzę. Vivi i mój brat.
Malik wyszedł z sypialni, trzymając w obydwu dłoniach rzeczy, z którymi nie chciałam mieć nic wspólnego.
-Weź- powiedział podając mi pistolet
-Nie- odpowiedziałam stanowczo.
Nie chcę tego. Mimo tego wszystkiego nie chcę nosić przy sobie broni.
-Będę spokojniejszy, jeśli będziesz miała ją przy sobie, proszę.
-Nie wiem jak jej używać.
-Po prostu odbezpiecz i strzelaj. Weź ją, Diano.
Jak ja mam mu odmówić? Jeśli to zrobię, wepchnie mi ją do kieszeni i tyle będę miała do gadania. Oprócz tego będzie na mnie zły. Nie chcę tego.
Wyciągnęłam dłoń i chwyciłam broń. Była o wiele cięższa niż wyglądała. Czarna stal lśniła i wywoływała niechciane, złe uczucie. Schowałam ją za pasek spodni i zapięłam kurtkę. Odetchnęłam głośno.
-Chodźmy- powiedziałam i zobaczyłam jak Zayn chowa swój kolt.
Więc teraz będę uzbrojoną, walczącą o życie dziewczyną, zakochaną bez wzajemności w motocykliście z przerażającą przeszłością.
Zeszliśmy na dół i od razu rozpoznałam Charliego w czarnym jeepie. Zayn złapał mnie za rękę, a ja cieszyłam się, mimo że naszą skórę dzieliły rękawiczki.
-Cześć- powiedziałam, wsiadając na tylne siedzenie auta. Obok zobaczyłam Skyler i Ethan.
-Hej Diana!- przywitała się dziewczyna- Więc to prawda. Ty i Zayn, serio nadal jesteście razem. Charlie mówił, że zerwaliście, ale Kelsey upierała się, że to nieprawda. Od naszego pobytu i Nortwich uważa was za parę idealną.
No tak, oni nie znają prawdy. Myślą, że kochamy się nawzajem już od dawna. Ciekawe czy ktokolwiek powie im kiedyś, jak to teraz jest.
Spojrzałam w przednie lusterko i dostrzegłam na sobie wzrok Zayna. Patrzył na mnie, jakby mówił: 'Milcz albo pożałujesz'. Spuściłam głowę i uśmiechnęłam się sztucznie.
-Charliemu najwyraźniej coś się pomyliło.
Gdy samochód ruszył, patrzyłam cały czas za szybę. Na maleńkie płatki śniegu spadające z nieba. Czy gdybym mogła wybierać, byłabym tu teraz? Nie. Absolutnie nie. Byłabym teraz z Lee w centrum handlowym i kupowałabym prezenty świąteczne dla przyjaciół. Spędziłabym Boże Narodzenie, słuchając kolęd w barze. Miałabym swoje, w pewnym sensie, normalne życie. Ale jest jedna przeszkoda- nie mogę wybierać. Muszę brać to, co dają.
Napisałam do Lee, że już wracam, ale jeszcze nie odpisała... pewnie jeszcze śpi. Nagle samochód zatrzymał się przed moją kamienicą. Wygramoliłam się i pożegnałam się ze znajomymi. Charlie przeszył mnie lodowatym spojrzeniem. Nie lubi mnie, ale ja też nie darzę go sympatią. Jest w nim coś, co mnie zraża.
Zayn otworzył mi drzwi i pozwolił wejść pierwszej. Mówił, że jego noga ma się już lepiej, ale jakoś mu nie wierze... widzę, jak kuleje.
Stanęliśmy przed drzwiami, a ja kluczem próbowałam je otworzyć. Zdziwiłam się, gdy wcale nie były zamknięte. Powoli weszłam do środka, kładąc torbę z roboczymi ciuchami na ziemi.
-Lee?!- zapytałam głośno- Jesteś?
Zobaczyłam na wieszaku jej płaszcz i buty przy ścianie. Na pewno jest.
-Lee?!- krzyknęłam
Sprawdziłam każde pomieszczenie, na końcu weszłam do swojej sypialni, w której powinna być dziewczyna. Zastałam tam tylko rozwaloną pościel i ani śladu przyjaciółki. Wyciągnęłam telefon i wybrałam jej numer. Nie odbierała. Zadzwoniłam więc do Blaira.
-Lee jest w domu?
-Nie? Przecież miała spać u ciebie- odpowiedział zaspanym głosem
-Byłam na noc u Zayna, jak wróciłam, Lee już nie było. Zostawiła kurtkę i buty, nie mogła od tak wyjść!
-Zaraz tam będę.
Rozłączył się, a mnie ogarnęła panika. Nie ma jej... nie mogła nigdzie pójść! Nie mogła! Na dworze jest mróz, a ona poszłaby bez kurtki i butów? Niemożliwe!
Nagle na poduszce dostrzegłam małą karteczkę.
-Mam ją- przeczytałam
O nie. To Piorun. Był tu. On ją porwał. Jak mogłam o tym nie pomyśleć?! Chciał mnie, przyszedł tu, a mnie nie było! Brian White ma moją przyjaciółkę, a ja doskonale wiem, kto powiedział mu, że tu będzie. Odwróciłam się i wyciągnęłam broń. Uniosłam lufę wyżej, kierując ją na chłopaka, który stał przede mną.
-To ty- syknęłam- Dzisiaj rano mówiłeś komuś, że Lee jest u mnie. To był Piorun, prawda? On ma Valee i teraz będzie chciał ją zabić, bo nie ma mnie!- krzyczałam ze łzami w oczach- Ten facet zabił mi matkę, nie pozwolę, by odebrał również przyjaciółkę, ale wiesz co? Ona dziś nie zginie... umrze kto inny... i to będziesz ty.
Wtedy nie wiedziałam, co robię. Zayn w tamtej chwili był dla mnie wrogiem, zdrajcą i osobą, której nie chcę znać.
-Dziś rano gadałem z Colinem- powiedział spokojnie
-Kłamiesz!- wydarłam się, potrząsając dłonią
-Ty oszalałaś- rzekł, a ja nacisnęłam spust.
Pocisk poleciał w stronę Zayna, jednak chybił. Kula uderzyła w drzwi, przebijając je na wylot. Nie wiedziałam kiedy, Malik wyrwał mi broń i rzucił jak najdalej. Przyciągnął mnie do siebie, ale ja szarpałam się, ile tylko mogłam.
-Nienawidzę cie!- krzyknęłam, uderzając go w klatkę- Nienawidzę! Po co komukolwiek mówiłeś, gdzie jest Lee?! On ją porwał! Ma ją, a w ten sposób złapie mnie! Nienawidzę cię, słyszysz?! Nienawidzę-ostatnie słowo wyszeptałam, nie mogąc i nie mając siły krzyczeć.
-Przysięgam na życie Vivi, że rano rozmawiałem z Colinem. Był wczoraj pod twoim domem, chciał z tobą porozmawiać, ale dostał SMS-a od mojej siostry, że ty jesteś u mnie. Dzwonił do mnie rano, by to sprawdzić.
Nie kłamie. Nie zrobiłby tego, przysięgając na Vivi. A więc Colin?
Nagle usłyszałam, jak ktoś wchodzi do domu.
-Diana?- to Blair.
Wyrwałam się Zaynowi i pobiegłam do drzwi. Chłopak stał w korytarzu z niedopiętą kurtką i rozwiązanym butem. Po chwili za jego plecami dostrzegłam mojego brata.
Coś we mnie zawrzało. Podeszła do niego i pchnęłam na ścianę, przyciskając przedramię do jego gardła. Adrenalina w moich żyłach dała mi takiego kopa, że Colin nie mógł mi się nawet wyrwać... i dobrze, niech gówniarz cierpi. Zdrajca, oto jedyne słowo, jakie przychodzi mi na myśl, gdy teraz na niego patrzę.
-Gdzie ona jest?- zapytałam.  

Zakład // Z.M.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz