Bez pukania weszłam do środka. Wnętrze było niepokojąco ponure i szare. Niczym nie przypominało miejsca, w którym byłam wczoraj. Weszłam wgłąb.
-Zayn?-powiedziałam, mając nadzieję, że jednak go nie ma i przez przypadek zostawił otwarte drzwi.
Tak jednak nie było. Malik wyszedł z salonu i stanął kilka metrów ode mnie. Opierał się o framugę drzwi i palił papierosa.
-Przyszłam po rzeczy
-Więc jednak odchodzisz- powiedział bardziej do siebie niż do mnie
Kiwnęłam głową i poszłam do sypialni. Wszędzie były bałagan. Pościel na podłodze, krzesło połamane leżało na ziemi, a na ścianie było widać jeszcze pozostałości po wazonie, który rozsypany leżał pod nią. Nie chciałam pytać. Uważałam, że nie powinnam.
-Vivi mówiła, że wracasz do Londynu- odezwał się za mną co sprawiło, że przez moje ciało przeszedł dreszcz
-Wyniosę się z mieszkania, zanim wrócicie.
W mgnieniu oka chwycił mnie za rękę i odwrócił. Stał, patrząc na mnie. W jego oczach dostrzelam ból i bezradność.
-Nie chcę, żebyś ode mnie uciekała. Diana proszę. Nie możesz mnie zostawić. Nie możesz
Chwila zawahania się. Co powinnam zrobić? Wrócić? Odejść? Patrząc na niego, chciałam wpaść mu w ramiona i powiedzieć, że nigdy nie odejdę. Spojrzałam jednak w samą siebie i dostrzegłam, że nie mogę tu być. Ten jeden jedyny raz muszę zadbać o siebie.
-Przepraszam.
Lekko wyrwałam dłoń z jego uścisku i wrzuciłam resztę rzeczy do walizki. Nie mogłam na niego patrzeć. Odwróciłam się i wyszłam najszybciej, jak potrafiłam. Bałam się, że wrócę. Musiałam wyjść. Teraz
Gdy zamknęłam za sobą drzwi, odetchnęłam z ulgą. Wsiadłam do taksówki i poprosiłam kierowcę, by zawiózł mnie na lotnisko. Mogłam poprosić Jordana, ale nie chce być teraz z nim. Chcę być sama. Napisałam jedynie do brata, że dziś wracam do domu. Nie chciał mi uwierzyć, pytał, co się stało. Najwidoczniej Vivi o niczym mu nie powiedziała. I dobrze. Sądzę, że to ja powinnam mu powiedzieć. Wybrałam jego numer
-Jak to wracasz?-odebrał po pierwszym sygnale
-Mam parę ważnych spraw w Londynie. Spotkamy się za kilka dni.
-Nie kłam okay. Widziałem jak Vivi się dzisiaj zachowywała. Nie była normalna. Zayn nie odbiera ode mnie telefonu. Mimo że jestem twoim młodszym bratem, to chcę, byś powiedziała mi wszystko, co się dzieje.
Nastała cisza. Moje serce przyspieszyło i prawie wyskoczyło z piersi
-Rozstałam się z Zaynem.
-Co? Dlaczego?
-Nie mam teraz czasu i nie sądzę, by była to rozmowa na telefon. Zobaczymy się, jak wrócisz.
VIVI
Byłam wściekła i zrozpaczona jednocześnie. Zayn to mój brat i kocha go najmocniej na świecie. Muszę mu pomóc. Gdy Colin rozmawiał w sypialni z Dianą, ja wyszłam z domu i wsiadłam do auta mojego chłopaka. Nie mam jeszcze prawa jazdy, ale umiem jeździć. Kim musiałabym być, nie umiejąc jeździć, a mając Zayna za brata. Ostrożnie wyjechałam z parkingu i ruszyłam w stronę lotniska. Ona na pewno tam będzie.
Droga minęła mi szybko, jednak byłam świadoma, że Diana może już tam dawno być. Co, jeśli już odleciała? Szukałam jej wzrokiem pośród tysięcy ludzi. Nic z tego. Znalazłam miejsce, skąd będzie leciał najbliższy samolot do Anglii. Ona musi tam być. Ruszyłam biegiem. Wiem, że to Zayn powinien tu być, nie ja. On jednak nie byłby w stanie jej powstrzymać. Ja tak....tak sądzę.
Gdy traciłam już nadzieje, znalazłam ją. Siedziała z wielką czerwoną walizką. Czyżby się rozmyśliła? Jej samolot wylatuje za 15 minut. Powinna już dawno być na pokładzie. Ona jednak była tutaj. Podeszłam do niej i bez słowa usiadłam obok.
-Co ja mam zrobić Vi?-zapytała, gdy spojrzała na mnie.
Nie zaczęła krzyczeć. Jedyne co zrobiła, to zapytała, co ma zrobić.
-Daj mu szanse. Wiem, jaki on jest. Wiem to doskonale. On po prostu nie jest przyzwyczajony do tego, że ktoś jest przy nim tak blisko. Czasami się zapomina. Uwierz mi, on nie chce cię skrzywdzić. Gdyby mu na tobie nie zależało, to by cię tu nie przywiózł. Nie zaproponowałby ci mieszkania z nami. Nie wpuściłby cię do naszej strefy. Zawsze byłam tylko ja i on. Teraz jesteś też ty. Jesteś naszą rodziną. Członkiem czegoś wielkiego. Jeśli teraz powiesz nie, to odejdę, wrócę do Colina i już nie będę dzwonić. On cię naprawdę kocha, Diana.
DIANA
Nie wiedziałam co mam myśleć. Mój samolot odleciał, Vivi siedzi obok i mówi, żebym wróciła. Ja jednak chciałam, by to Zayn był obok. By to on przekonywał mnie, że mam wrócić. Tylko....tylko po co przekonywać? Ja wiedziałam doskonale, że chce do niego wrócić. Wzięłam głęboki oddech i wstałam.
-Chodź. Muszę pogadać z twoim bratem- powiedziałem, a na twarzy dziewczyny zagościł uśmiech, jakiego jeszcze nie widziałam.
Weszłyśmy do samochodu. Tym razem to ja postanowiłam prowadzić. Czułam się bezpieczniej niż, gdyby to 17-latka prowadziła. Po dłuższej chwili namysłu wybrałam numer do Zayna. Odebrał.
-Zayn
-Tak?
-Ja... My...musimy porozmawiać.
-Co się stało?-zapytał wystraszony
-Nic. Po prostu jadę do ciebie z Vivi
-Diana....
-Po prostu bądź cicho. Już jadę- uśmiechnęłam się pod nosem
-Kocham cię- powiedział cicho
I wtedy wszystko działo się już tak szybko. Uderzenie, huk, ból, krzyk, dym, cisza. Coś uderzyło w nasze auto od strony pasażera. To coś to na pewno samochód. Widziałam światła, słyszałam uderzenie stali o stal. Vivi krzyknęła, ale tylko raz. Zayn... Zamilkł. Gdzie jest?! Próbowałam się ruszyć, ale moje noga ani drgnęła. Ja nie mogłam się ruszyć. Czułam krew w ustach. Traciłam świadomość. Spojrzałam tylko na Vivi, by zobaczyć jej zmiażdżoną rękę i kawałki szkła wbite w ciało. Zasnęłam i nie wiedziałam, czy się obudzę.
Słyszałam ich głosy. Szeptali coś miedzy sobą. Nie wypowiedzieli moje imienia, ale wiedziałam, że rozmawiają o mnie. Nie mogłam się ruszyć. Gdzie byłam? Czemu nie mogłam nic zobaczyć? Potrzebowałam informacji. Gdy próbowałam otworzyć oczy, oślepiło mnie światło i znów nie słyszałam nic.
To było jak sen. Nie wiem, czy do końca dobry. Widziałam siebie z rodzicami, gdy miałam pięć lat. Widziałam swoją pierwszą jazdę na rowerze. Pierwszy upadek. Widziałam siebie na pogrzebie matki. Widziałam, jak wyjechałam. Poznałam Lee. Zakochałam się z Ricku. Dyskoteka. Zakład. Zayn. Las. Piorun. Święta. Paryż. Wszystko napływało coraz szybciej, bym nagle zobaczyła mrok i czuła jak tonę. Brakowało mi tchu. Ból w płucach był przerażający. Mogłam się poddać lub płynąć na powierzchnie.
-Diana- uslyszałam szept Zayna-Diana
Nie było go nigdzie
-Wróć
I wtedy nabrałam powietrza. Zaczęłam znów widzieć. Lekkie światło. Białe ściany i on. Zayn siedzący obok na krześle. Gdy zobaczył, że patrzę, rzucił się w moją stronę i zalał łzami. Płakał jak nigdy wcześniej. Trzymał mnie za dłoń i całował jej wierzch. Powoli zaczynałam przypominać sobie, co się stało. Wypadek. Byłam z Vi, gdy uderzył w nas samochód. Nabrałam powietrza i chciałam coś powiedzieć, ale wyszedł jedynie niezrozumiały bełkot. Postaraj się bardziej!
-Vi....vi
I wtedy było tylko gorzej. Zayn zaczął zanosić się płaczem. Co się z nią stało?
-Gdzie...jest...Vivi
Nie odpowiedział. Wiedziałam, co to znaczy.
ZAYN
*kilka dni wcześniej*
Wbiegłem do szpitala roztrzęsiony jak nigdy. Znalazłem recepcje.
-Vivien Malik i Diana Nesbitt trafiły tutaj po wypadku. Gdzie teraz są?
-Jest pan kimś z rodziny?- zapytała starsza kobieta
-Vivien to moja siostra. Jestem chłopakiem Diany.
-Nie może ich pan zobaczyć. Panna Vivien jest w stanie krytycznym. Trwa właśnie operacja.
Nagle cały mój świat zawirował. 'Jest w stanie krytycznym'. W pewnym momencie zobaczyłem doktora biegnącego na sale operacyjną. Ruszyłem za nim i wbiegłem do pomieszczenia. Dwóch pielęgniarzy próbowało mnie zatrzymać, ale byłem tak nabuzowany, że nie mieli szans mnie powstrzymać. Zobaczyłem ją. Leżała na stole operacyjnym. Z jej reki wystawała kość, twarz była cała we krwi. Dostrzegłem jeszcze wielkie rozcięcie na boku brzucha. Lekarze latali dookoła, ale w końcu wszystko ustało. Tylko czemu? Czemu jej nie rotują? Niech jej pomogą! Spojrzałem na aparaturę. Wszystkie linie były proste. Vivi, moja mała siostrzyczka... Nie żyła.
*teraz*
Czułem ulgę w sercu, gdy Diana się obudziła. Siedziałem przy jej łóżku od czterech dni i prosiłem o cud. Nie miałbym nic, gdyby ona też odeszła...jak moja siostra. Znów zaczął napływać ból. Czułem, jak łzy lecą z moich oczu. Najgorsze, że Diana nie była jeszcze bezpieczna. Kto wie, kiedy znów zaśnie?
CZYTASZ
Zakład // Z.M.
FanfikceMiałam wszystko Niczego mi nie brakowało Nikt nie gadał kim mam być Byłam wolna Czułam to Teraz jestem w piekle Z tobą Przez jeden głupi Zakład https://youtu.be/2jWl5M-ELGg Zapraszam na 2 cz. Zakładu pt. "Ani słowa"