Rozdział 22

1.6K 67 4
                                    

  Wróciliśmy do Londynu późnym popołudniem. Nie chciałam tu wracać, ale musiałam. Oboje musieliśmy. Za dwa dni mamy lot do Paryża. Sądziłam, że pojedziemy autem, jednak Zayn kilka dni temu zabukował bilety lotnicze. Jeszcze w tym tygodniu poznam jego matkę. Ciekawe jak wygląda, jaka teraz jest. Może się zmieniła i nie jest już taka jak wspominał ją Zayn.
Weszliśmy do mieszkania Zayna, a właściwie już naszego i niemal od razu ruszyliśmy do sypialni. Oboje byliśmy wykończeni długa podróżą.
-Idę wziąć prysznic- powiedział Zayn, a ja rzuciłam tylko szybkie 'ok' i położyłam się na łóżko.
Wydawało mi się, że nie minęło nawet pięć minut, gdy Malik wyszedł z łazienki jedynie z ręcznikiem wokół pasa.
Wyglądał cudownie. Po jego włosach spływała woda. Na pokrytym tatuażami ciele również było widać ślady po prysznicu. Cholera.
-Znów się na mnie gapisz- powiedział rozbawiony
Ocknęłam się.
-A co mam robić, gdy pojawiasz się przede mną jedynie w ręczniku?
-Wolałabyś, gdybym był bez?-zapytał, podchodząc bliżej.
Poczułam jego perfumy i moje serce od razu przyspieszyło.
-Ja również pójdę się odświeżyć- mrugnęłam do niego i odeszłam

Weszłam do sypialni i zobaczyłam jak Zayn leży na łóżku na brzuchu. Był jedynie w bokserkach i zajmował swoją połowę łóżka. Ja również byłam tylko w bieliźnie. Po głowie zaczęły chodzić mi głupie pomysły i za nic nie chciały odejść. Podeszłam do łóżka i zdjęłam szlafrok. Weszłam pod kołdrę i przysunęłam się bliżej do chłopaka. Minęła chwila, a on owinął mnie swoim ramieniem. Przymknęłam oczy i zasnęłam pół naga obok niego.

Zayn
Obudziłem się w środku nocy i zatkało mnie to, co zobaczyłem. Diana leżała przytulona do mnie i nie miała na sobie prawie nic. Uśmiechnąłem się lekko i również ją przytuliłem. Coś takiego czułem tylko raz i to chyba nawet nie w takim stopniu. To uczucie, lekki ucisk w brzuchu, gdy ktoś cię dotyka i całuje. Tak właśnie działała na mnie ta mała istota.
Godziny mijały, a ja nie moglem zmrużyć oczu. Cały czas na nią patrzyłem i słuchałem jej spokojnego oddechu. Moja dłoń leżała na jej nagich plecach. Normalnie nie pozwoliłbym dziewczynie tak zwyczajnie leżeć obok mnie w takim stroju. Jednak nie teraz. Nie powiem, że mnie nie pociągała, bo to nie prawda. Po prostu zrozumiałem, że przy niej muszę nauczyć się czekać. Czekać na jej gest i znak, że tego chce. Z czasem przejmę inicjatywę, ale teraz ona ma kontrolę. Przypomniałem sobie naszą dwójkę tak blisko siebie, jak nigdy. Niesamowity moment, gdy nie chciałem zrobić tego szybko. Chciałem, by Diana czuła przyjemność nie ból. Chciałem, by czuła się bezpieczna. Pragnąłem dać jej to bezpieczeństwo.
Boże! Muszę przestać o tym myśleć, bo moje myśli zaczynały robić się coraz bardziej brudne.

Obudziłem się, gdy nasz pokój spowijał jeszcze mrok. Diana nadal była obok, ale nie spała. Rysowała niewidzialne kółka na mojej klatce, co chwilę zostawiając na niej pocałunki
-Dzień dobry- szepnęła
-Cześć skarbie- powiedziałem zbyt słodko.
Już chciałem coś powiedzieć, gdy Diana zrobiła jeden zwinny ruch i usiadła na mnie okrakiem.
-Czemu spałaś...tak?
-Było mi gorąco- powiedziała, przybliżając twarz do mojej.
Cholera. Gdzie jest moja nieśmiała w tych sprawach dziewczyna? Spojrzałem na nią a ona na mnie.
-Powinnaś się ubrać- powiedziałem, mimo że tego nie chciałem.
-Nie- odpowiedziała stanowczo- Nie mam ochoty się ubierać.
Co? Co jej się stało? Serio. Nie powiem, podobało mi się to. Położyłem dłonie na jej drobne biodra. Dziewczyna nachyliła mi się do ucha
-Jak bardzo zmęczony jesteś?-zapytała, robiąc lekki ruch tyłkiem.
Nie odpowiedziałem na jej pytanie. Teraz nie jestem zmęczony w ogóle. Wciągnąłem głośno powietrze, a Diana chyba to zrozumiała.
-Tak sobie pomyślałam- szepnęła mi do ucha- Masz może ochotę na herbatę?
Blondynka wstała ze mnie i stanęła przy łóżku. Przeskanowała moje ciało i zobaczyła, jak bardzo mnie pobudziła. Nie daruje jej tego. Szybko wyskoczyłem z łóżka i znalazłem się przy niej. Lekko ją pchnąłem i zacząłem namiętnie całować. Nie mogłem tego powstrzymać i wiedziałem, że ona też tego chce. Odwzajemniła pocałunek. Spojrzała na mnie z tą iskrą w oku.
-Zróbmy to- powiedziałem
-Zróbmy to- powtórzyła.
Powoli odpiąłem jej stanik i znów zacząłem całować. Tym razem wszystko było inaczej. Bardziej namiętnie. Ona bardziej pragnęła mnie, a ja bardziej pragnąłem jej.                                                                       
Diana
Otworzyłam oczy i zobaczyłam śpiącego Zayna...zupełnie nagiego. Ja z resztą też nic na sobie nie miałam. Cholera. Chociaż w sumie ja tego chciałam. Ja sprawiłam, że on też tego zapragnął. Uśmiechnęłam się sama do siebie i przytuliłam się do chłopaka.
-Cześć- szepnął nagle z nadal zamkniętymi oczami
-Już nie śpisz- stwierdziłam, próbując się odsunąć.
Malik jednak nie pozwolił mi na to. Przyciągnął mnie do siebie i trzymał blisko, nie dając mi uciec.
-Zostań- powiedział
-Jestem naga
-Tak wiem. Ja również jestem więc gdzie problem?
W sumie go nie było. Byliśmy parą, od dziś mieszkaliśmy razem, kochaliśmy się.
-Niech ci będzie- powiedziałam i przysunęłam się jeszcze bliżej
-Co będziemy dziś robić?
Nie odpowiedział. Przymknął oczy i uśmiechnął się
-Nic. Zupełnie nic. Spędźmy cały dzień w łóżku.
-Tak?-zapytałam rozbawiona, patrząc na nasze ciała
-Tak- zaśmiał się i przytulił mnie jeszcze mocniej
Myślę, że ten pomysł nie mógłby skończyć się dobrze.
 
Ostatnie dwa dni były dziwne. Gdy siedzieliśmy w domu, wszystko było idealnie, ale gdy wychodziliśmy na zewnątrz, cały czas miałam wrażenie, że ktoś nas śledzi. Za każdym razem. Nie wychodziłam sama. Bałam się. Jednak teraz gdy stoję w kolejce na podkład samolotu, wszystko ustało. Czuję się bezpiecznie.
-Miłej podróży- powiedziała młoda kobieta i pokazała, że mogę iść dalej.
Odwróciłam się i zobaczyłam Zayna idącego tuż za mną. Chwycił moją dłoń i razem weszliśmy do samolotu. Znaleźliśmy swoje miejsca.
-Przed nami półtorej godziny lotu- powiedziałam szczęśliwa i przerażona jednocześnie.
 
Wyszliśmy z lotniska, a ja niemal od razu poczułam chłód owijający moje ciało. Jestem we Francji. Świadomość tego, że jestem w miejscu, które zawsze chciałam zobaczyć, wywołała uśmiech na mojej twarzy. Naciągnęłam rękawy kurtki na dłonie i ruszyłam z Zaynem przed siebie, prosto w stronę taksówki.
- Dokąd teraz?-zapytałam.
-Rue Galilee- powiedział, tym samym informując kierowcę- Moja matka mieszka niedaleko.
Auto ruszyło, a my razem z nim podziwiając światła Paryża gdzieś w oddali. Jestem tu...z nim. Przysunęłam się bliżej Zayna i łapiąc za jego dłoń, przytuliłam się do niego. Czułam, że moje problemy odpływają. Czułam, że jest to nowy początek czegoś dobrego.
                                                                                                                                                                                                      Zayn
Diana zasnęła, zanim zdążyliśmy dojechać do naszego apartamentu. Chciałem wynająć pokój w hotelu, jednak przypomniałem sobie o małym mieszkaniu, które mój ojciec przepisał dla Vivi parę lat temu. Dziewczyna nigdy tu nie była, jednak miała klucze. W sumie dobrze jest mieć bogatych rodziców. Chociaż co mi po tym, gdy żadne z nich się mną nie interesuje. Przed przyjazdem poprosiłem Vi, żeby zrobiła małe zakupy dla mnie i Diany. Nie zawiodła mnie. W lodówce było dobre, francuskie wino, które pewnie powinno leżeć teraz w piwnicy mojej matki i kilka innych rzeczy.
Zaniosłem Diane do sypialni, a kierowca pomógł mi z walizkami. Z okna naszej sypialni mieliśmy idealny widok na oświetlony Paryż, Sekwanę i co najważniejsze na Wieżę Eiffla. Gdyby się wychylić możnaby zobaczy łuk triumfalny, który był zaledwie pół kilometra od nas. Żałowałem, że Diana nie może teraz tego ze mną zobaczyć, ale nie chciałem jej budzić, bo wiedziałem, jak wykończona była podróżą. Przecież mamy dużo czasu, wiele wieczorów, które spędzimy w tym mieście razem.
                                                                                                                                                                                            Diana
To, co zobaczyłam po przebudzeniu przeszło moje najśmielsze oczekiwania. Wieża Eiffla i cały Paryż były za oknem, a ja mogłam bezkarnie podziwiać je godzinami.
Przetarłam oczy, by upewnić się, że jednak nie śnie.
-Bonjour- powiedział Zayn, którego zobaczyłam dopiero teraz, mimo że leżał obok mnie.
-Bonjour- powiedziałam uśmiechnięta.
-Dziś zobaczymy moją matkę.
Po tych słowach uśmiech zszedł mi z twarzy. Więc dzisiaj? Będziemy mieli czas, żeby odsapnąć? Spotkać się z Vivi i Colinem? Zobaczyć uroki tego miasta? Może cały dzień spędzimy w domu matki Zayna patrząc na siebie wrogo. Czemu w ogóle idziemy do niej dziś? A może to ona przyjdzie?
-Zaprosiła nas na obiad. Vivi i twój brat też będą. Kilkoro członków mojej rodziny też. Jordan- powiedział oschle
-A więc on też przyjechał.
-Tak. Vivi mówiła, że siedzi z nimi od paru dni.
Zwlokłam się z łóżka i podeszłam do dużego okna. Paryż dziś był piękny. W sumie ciekawe czy jest dzień, gdy to miejsce takie nie jest. Słońce i pojedyncze chmury, które zupełnie nie pasowały do śniegu na ulicach. Nagle poczułam na talii dłonie Zayna. Przytulił mnie lekko i położył głowę na moim ramieniu.
-Zabieram cię dziś na kolacje- powiedział, patrząc na niekończącą się przestrzeń przed nami.
-Kolacja? Randka? Zayn Malik zabiera mnie na kolacje w Paryżu. Ludzie mi nie uwierzą- zaśmiałam się i pocałowałam go w policzek
-Nie odważysz się nikomu o tym powiedzieć- również się zaśmiał, jednak wiedziałam, że nie żartuje.
No tak. Dla innych nadal jest nieczułym dupkiem.

Godziny mijały błyskawicznie. Nie mieliśmy nawet czasu, by wyjść gdziekolwiek. Zjedliśmy śniadanie, odświeżyliśmy się i już musieliśmy zacząć się szykować. Zayn powiedział, że znając jego matkę, będzie to duże przyjęcie, a nie skromny obiad. Postanowiłam więc, że założę czarną, obcisła sukienkę prawie do kolan. Włosy zostawiłam w spokoju, bo nie sądzę, by upinanie ich było dobrym pomysłem.
Gdy wyszłam z łazienki zobaczyłam Zayna męczącego się z krawatem. Wyglądał... świetnie. Nie założył pełnego garnituru. I dobrze. Miał na sobie czarne, jeansowe spodnie, koszulę i krawat tego samego koloru. Zarzucił na siebie marynarkę i spojrzał na mnie.
-I?- zapytał z lekkim zażenowaniem i rezygnacją
-Myślę, że wszystkim opadną szczęki, a zwłaszcza twojej mamie.
-Ale nałożę trampki- powiedział
Spojrzałam, jak nakłada buty i uśmiechnęłam się. Wiem, że gdzieś w środku pragnie zaimponować matce. Pokazać, że nie jest gorszy od Jordana. Udowodnić, że popełniła błąd. Gdy tak na niego patrzyłam, zaczęłam tęsknić za Zaynem jakiego poznałam. Chłopaka w koszulce i na motorze. Zbyt często widziałam go eleganckiego, przejmującego się opinią innych. Może po prostu miałam inne wyobrażenie jego osoby. Może po prostu widziałam w nim kogoś, kim nie jest. Może po prostu taki jest naprawdę. Ułożony, z klasą i uczuciowy. Tylko czy ja taka jestem? Co, jeśli się różnimy? Różnimy za bardzo? Ta myśl nie dawała mi spokoju. Zaczęłam myśleć o tym, co zrobi, gdy zobaczy matkę. Może jej wybaczy. Może ona go przeprosi. Co będzie wtedy? Może on również zobaczy, że tak naprawdę do siebie nie pasujemy. Zobaczy moje podejście do rodziny. Zobaczy prawdziwą mnie. Nie wiedziałam tego, ale wiedziałam, że zadaję samej sobie zbyt wiele pytań, na które nie znam odpowiedzi. Muszę przestać. Teraz.
-Możemy iść?-zapytał nagle Zayn, a ja się ocknęłam.
-Tak- powiedziałam i chwyciłam za płaszcz.
Gdy wyszliśmy z mieszkania, zobaczyłam powoli zachodzące słońce i piękne różowe niebo. Malik chwycił moją dłoń i ruszyliśmy przed siebie. Z tego, co mówił, jego mama mieszkała tylko kilka ulic stąd, więc postanowiliśmy pójść pieszo. Sądzę, że o tej godzinie tak będzie znaczniej szybciej, niż jechać taksówką.
W milczeniu mijaliśmy dziesiątki biegnących postaci. Podziwiałam budowle i to jak inni są tutaj ludzie. Bardziej...szczęśliwi. A może po prosto mi się tak wydawało. Nagle stanęliśmy przed wielkim budynkiem. No nieźle. Ogromny, trzypoziomowy dom szeregowy. Mimo tego, że nie był willą z basenem, był piękny. Kremowy, ze staromodnymi zdobieniami i czarnymi ramami w oknach.
-To tutaj- powiedział Zayn i pozwolił mi iść pierwszej.
Podeszliśmy do drzwi i oboje wciągnęliśmy głośno powietrze. Dawno się tak nie denerwowałam.
-Będzie dobrze- szepnęłam.
-Jasne, że będzie- odpowiedział i zadzwonił dzwonkiem.
Czekaliśmy chwilę, aż nagle w drzwiach pojawił się młody chłopak. Był przystojny i gdybym nie znała Zayna, mogłabym dać sobie rękę uciąć, że był jego bratem. Miał ciemne włosy i zarost, dodający mu parę lat.
-Nazywam się Zayn... Zayn Malik.
Nieznajomy spojrzał na nas badawczo i wszedł w głąb mieszkania.
-Cindy- zawołał, a ja poczułam jak Zayn ściska moją dłoń.
Po chwili przed nami pojawiła się kobieta, koło pięćdziesiątki, która mimo wszystko wyglądała olśniewająco. Podeszła do nas z lekkim uśmiechem i stanęła nie za blisko. Była bardzo podobna do Vivi, a raczej to Vivi była podobna do niej. Jej czarne włosy sięgały trochę poniżej ramion. Na jej twarzy widziałam kilka zmarszczek, które pokazywały jej wiek. Patrzyła na Zayna swoimi brązowymi oczami. Wydawało mi się, że nawet mnie nie widziała.
-Zayn- powiedziała spokojnie i wyciągnęła do niego rękę.
-To moja dziewczyna, Diana Nesbitt- zbył jej gest i mnie przedstawił.
Kobieta w końcu spojrzała na mnie. W jej oczach widziałam coś niepokojącego. Jakby złość albo żal.
-Cindy Malik-Parker- powiedziała i wystawiła rękę. Ja jednak ją zauważyłam i uścisnęłam lekko- To mój pasierb Matthew
Cindy spojrzała na chłopaka za jej plecami, który przywitał nas w drzwiach, lecz ten niemal od razu zniknął.
-Wejdźcie- powiedziała- Vivi jest już w jadalni.
Zrobiliśmy, o co prosiła i znaleźliśmy się w miejscu, które niczym nie przypominało naszego mieszkania w Londynie. Białe kafelki na podłodze, ściany tego samego koloru. Czarne schody ze srebrną poręczą i ogromny kryształowy żyrandol. Wszędzie stały stare wazony, wypełnione krwisto czerwonymi różami. Skąd do cholery ludzie mają tyle pieniędzy? Jakim cudem matka Zayna jest tak obrzydliwie bogata, a on z siostrą mieszkają w starej kamienicy z dala od centrum Londynu?
Szliśmy za kobietą przez długi korytarz, aż w końcu doszliśmy do pomieszczenia gdzie była cała reszta. Vivi, Colin, Jordan, Matthew i kilka innych osób, których imion nie znałam.
Zayn
Widziałem, jak ci wszyscy ludzie się na nas patrzą. Nowy synalek matki i frajer, który pewnie jest jej nowym mężem. Razem z Dianą szybko zajęliśmy miejsce obok Vivi i Colina.
-Gdy są już wszyscy, chciałabym coś powiedzieć- odezwała się nagle moja matka- Jesteśmy tu dziś, spotykając się w takim składzie po raz pierwszy. Cała rodzina
Szczerze to nie nazwałbym tego rodziną. Połowa tych ludzi nie miała ze mną nic wspólnego i nigdy nie będzie miała.
-Razem z moim mężem Callardem, chcielibyśmy wam wszystkim podziękować. Moim dzieciom i ich przyjaciołom oraz bliskim Calla. Mam nadzieję, że miło spędzimy ten wieczór i lepiej się poznamy przed balem sylwestrowym.
Kiedy spojrzałem na mojego brata, widziałem, że nawet on nie był tym wszystkich zachwycony. Wydawało mi się, że nikt nie był. Starsza kobieta, która była chyba mamą męża mojej matki co chwilę patrzyła na moje dłonie i na wystające spod koszuli tatuaże. Nie przejmowałem się tym, jednak Diana tak. Co chwilę kładła dłonie na kolana, by ukryć rysunki i pozbyć się ich wzroku na sobie.
-Chodź, pójdziemy się przewietrzyć- powiedziałem i wstałem od stołu- Wrócimy za moment.
Chwyciłem ją w talii i poprowadziłem w stronę schodów na samą górą, mając nadzieję, że znajdę wyjście na dach. I znalazłem. Co prawda pod szklaną powłoką, ale widzieliśmy niebo.
-Nie dam już rady- powiedziała, siadając na ławce.
-To chyba ja powinienem chcieć stąd uciec- zaśmiałem się, ale Diana nie dała się rozbawić.
Zrezygnowany podszedłem do niej i usiadłem.
-Uwierz mi, kochana, ja też nie chcę tu być i to znacznie bardziej niż ty. Obiecuję, że niedługo stąd uciekniemy, i pójdziemy na pyszną kolację i nie będą to ślimaki ani żabie udka.
-Obiecujesz?
-Obiecuję- uśmiechnąłem się i zobaczyłem, że ona robi to samo.
Milczeliśmy przez dłuższą chwilę, przyglądając się światłom. Trzymałem jej dłoń, jakbym chciał, by została tu ze mną na zawsze. Jednak nie wiem, czy jest to możliwe. Nie wiem, czy ona tego chce. Mówi mi, że mnie kocha i ja wiem, że to prawda, jednak czy będzie kochała na zawsze? Wiem, że nie. Wiem, że odejdzie szybciej niż przyszła. Diana jest dla mnie za dobra. Boję się, że kiedyś nadejdzie dzień, gdy skrzywdzę ją tak bardzo, że już się nie podniesie. Co wtedy? Wybaczy mi? Da sobie pomóc?
-Zayn- powiedziała, a ja się ocknąłem- Pytałam, skąd jest najpiękniejszy widok na Paryż.
Zacząłem przypominać sobie wszystkie miejsca, w których tu byłem.
-Z dachu galerii Lafayette i spod bazyliki Sacre Coeur. Najlepiej wieczorem albo tuż przed wschodem słońca. Uwierz mi, nigdzie na świecie nie zobaczysz takiego widoku. To miasto jest w tego takie... spokojne. Cóż za ironia, prawda? Jak miasto świateł może być spokojne?
Jak ludzi tacy jak my, mogą być spokojny. Ludzie, których życie biegnie tak szybko i świeci tak jasno, dopowiedziałem w myślach.  

Zakład // Z.M.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz