Rozdział 9

2K 108 4
                                    


Siedzieliśmy na podłodze w ciszy. Mijała minuta za minutą, a my nie powiedzieliśmy ani słowa. W końcu Zayn szepnął:
-Nie masz zamiaru iść spać? Jest strasznie późno albo wcześnie, jak kto woli.
Spojrzałam na zegar, który wskazywał 3:30. Faktycznie, powinnam się położyć. Problem tylko w tym, że nie dam rady spać. Nie, wiedząc, że na zewnątrz ktoś jest.
-Nie chcę, ale ty możesz się położyć.
-Nie. Nie będę takim chamem i nie będę spać, gdy ty będziesz tu siedzieć.
Uśmiechnęłam się jakby do siebie i przyciągnęłam nogi do klatki.
-Diana? Czemu...czemu odwzajemniłaś pocałunek?
Cholera! Czemu o to pyta? To było trudne pytanie... bardzo trudne. A co najgorsze nie znałam na nie odpowiedzi.
-Nie wiem, Zayn. Po prostu to zrobiłam. Nie myślałam wtedy, co robię.
-A... podobało ci się?- zapytał z uśmiechem, patrząc na mnie.
-Nie było źle- również się uśmiechnęłam
-Więc muszę poprosić Charliego, żeby częściej kazał nam się całować.
Usłyszałam jego szczery śmiech, ale ja ani trochę nie wykrzywiłam ust w uśmiech. To nie będzie trwało. Jutro wracamy do Londynu, to wszystko się skończy. Już nigdy więcej go nie pocałuje. Nie będę siedziała z nim na podłodze w sypialni i nie będę z nim rozmawiać. Ja po prostu tego nie chcę. Nie chcę patrzeć w jego oczy i widzieć to rozbawienie. Nie chcę spędzać z nim czasu, robiąc to, czego on chce. Nie chcę oszukiwać przyjaciół na każdym kroku.
-Lepiej będzie, jeśli to, co stało się w Norwich, w Norwich pozostanie.
Znów nastała cisza.
-Chyba masz rację. Czyli znów wrócimy do nienawidzenia się?- powiedział cicho.
Skinęłam głową, nie odwracając się w jego stronę. Przygryzłam z nerwów wargę, bo wiedziałam, że na mnie patrzy.
-Nie rób tego.- powiedział, wydaje mi się, ostro.
-Czego?- zapytałam
-Tego- szepnął i skopiował mój ruch.
Przygryzł swoją wargę. Cholera. W ciągu sekundy wydał mi się tak cholernie seksowny. Teraz to ja chciałam go pocałować. Boże, co ja gadam. Nie, wcale nie chcę tego zrobić, krzyknęłam w myślach. Odwróciłam wzrok, a on zaśmiał się cicho.
-Widzisz, ja czuję się tak samo, więc nie rób tego.- powiedział, zbliżając twarz do mojego ucha- Sprawiasz, że chcę cię całować codziennie, co godzinę, co minute...cały czas- szepnął, wywołując dreszcz na moim ciele- Chcę cię całować tu i tu, i tu. Mówił, dotykają mojego policzka, szyi i ust.
Nie dam sobie owinąć mnie wokół palca.
-Powinieneś już iść- powiedziałam, odsuwając się od niego.
-Przykro mi, ale nie mam gdzie. Charlie śpi u mnie. Skyler i Ethan na kanapie w salonie a Kelsey i Eddie zajęli ostatni wolny pokój. Jesteś na mnie skazana.
Gdzie podział się chłopak, który nieśmiało zapytał, czy może zostać? Gdzie poszedł? Niech wróci!
-Dobra, ale nie rób tego- powiedziałam, wstając z ziemi.
-Czego- zapytał, niewinnie się uśmiechając.
-Dobrze wiesz czego.
Chwyciłam z torby dresy i koszulkę, czyli moją prowizoryczną piżamę, i weszłam do łazienki, by się przebrać.

Zayn 
Siedziałem na podłodze w pokoju należącym teraz do Diany. To, co wyprawiała ze mną ta dziewczyna, przechodzi ludzkie pojęcie. Czemu chciałem ją pocałować? Czemu opowiedziałem jej o sobie coś, co przemilczałem tyle lat? Nikomu nigdy o tym nie powiedziałem. Jej tak... i to mnie tak cholernie wkurwiało i przerażało. Kiedy usłyszałem szum lejącej się wody, wstałem i poszedłem do kuchni. Wstawiłem wodę na herbatę. Usiadłem na blacie i czekałem aż się zagotuje. Wiem, że kawa byłaby lepsza na nocne koczowanie, ale wiedziałem też, że Diana jej nienawidzi.
Zalałam kubki wrzątkiem i wróciłem do pokoju. Diana siedziała na łóżku z Igrzyskami Śmierci w ręku. Uśmiechnąłem się, bo była tak zaczytana, że nawet mnie nie usłyszała. Postawiłem herbaty na stoliku przy łóżku i usiadłem obok niej. Dopiero teraz mnie zobaczyła.
-Podoba cię się?- zapytałem
-Tak. Jest niesamowita. Czytam ją już trzeci raz- powiedziała ze szczerym uśmiechem.
-Przyniosłem herbatę.
Chwyciłem książkę i odłożyłem na podłogę, by nie mogła jej dosięgnąć. W jej dłonie trafił gorący kubek. Spojrzała na mnie z uśmiechem. Jednak było w nim coś innego. Był inny niż zwykle. Bardziej... uroczy. Cholera, co się ze mną dzieje?! Co ja gadam? Ona nie jest urocza, a ja nie zaczynam nic czuć! Nie! Kurwa nie! Sam sobie to obiecałem. Nie będę czuł. Będę draniem, który co wieczór będzie miał inną. Taki jestem i taki zostanę.

Diana
Piłam herbatę i co jakiś czas zerkałam na Zayn'a. Jego zachowanie zmieniało się z sekundy na sekundę. Gdy tu przyszedł, było... normalnie. Po tym, jak się do niego uśmiechnęłam, wydawał się nieobecny. Był poza tym pokojem, poza domem, poza światem.
-Chyba miałaś rację... pójdę już- powiedział nagle i nie czekając na moją odpowiedź, wyszedł.
Zostałam sama. Sama w ciemnym pokoju, który oświetlała jedynie mała lampka na stoliku. Sama ze strachem przed światem. Sama ze swoimi myślami. Odstawiałam kubek na podłogę i podkuliłam nogi, przykrywając się kołdrą po samą szyję. Co chwilę zerkałam w mroczne kąty pokoju, by sprawdzić, czy aby na pewno nikogo tam nie ma. Nie było. Siedziałam na miękkim łóżku, myśląc o człowieku, o którym wcale nie chciałam myśleć. O Brianie White'cie. Próbowałam zrozumieć, dlatego robił to wszystko. Dlaczego zabijał niewinnych ludzi? Dlaczego od tylu lat nikt go nie znalazł? W grudniu minie dokładnie 10 lat od jego pierwszego morderstwa. 10 lat ludzie na całym świecie żyją w strachu przed spotkaniem Pioruna. W internecie w telefonie znalazłam listę wszystkich jego ofiar. 24 Osób- tyle nazwisk liczyła lista. Przed pierwsze pięć lat zabijał jedną osobę rocznie, później dwie, trzy, cztery aż teraz w dziesiątym roku morduje 6 razy. 12 Grudnia 2004 roku- wtedy zaczął. Elizabeth Nesbitt- moja matka- była jedenasta.

Przetarłam zmęczone oczy. Całą noc nie spałam. Co chwilę wydawało mi się, że widzę kogoś w oknie lub słyszę jakiś szmer. Zegar wskazywał 10:30, gdy na pół godziny zamknęłam oczy. Gdy wybiła 11:00, wstałam i poszłam do kuchni. Nigdzie nie było żywego ducha. Usiadłam na barowym krześle, mając nadzieję, że ktoś tu zaraz przyjdzie. Nagle dostrzegłam małą karteczkę przyczepioną do lodówki. Podeszłam i przeczytałam liścik.
"Pojechałem po papierosy. Będę niedługo. Zacznij się pakować. Reszta wróciła już do Londynu.
Zayn"
-Świetnie- powiedziałam do siebie.
Utknęłam tu sama. Czy on oszalał?! Wiedział, jak przerażona byłam wczoraj. Nie mógł poczekać i kupić tych jebanych fajek jak byśmy wracali?! Zarwałam kartkę i chciałam wyrzucić ją do śmieci, ale dostrzegłam na odwrocie jakiś numer z dopiskiem "Dzwoń, jak będziesz coś chciała".
Przewróciłam oczami i zgniotłam liścik, wrzucając go do kosza na makulaturę.
Wróciłam do pokoju, wyciągnęłam z walizki bieliznę, czarne rurki, koszulkę oraz ciepłą bluzę, i poszłam się przebrać. Pakowanie poszło mi sprawni, bo już po 10 minutach byłam gotowa do wyjazdu. Zayn'a jednak jeszcze nie było. Szłam w stronę salonu, kiedy usłyszałam potworny trzask w biblioteczce na górze. Byłam pewna, że to nie Zayn, bo przez okno nie było widać jego auta.
-Diana!- usłyszałam czyjś rozbawiony krzyk
Zakryłam dłońmi usta i przyparłam plecy do ściany. Obserwując schody, zaczęłam iść do kuchni. Gdy byłam pewna, że mnie widać zaczęłam biec. Wpadłam do pomieszczenia i wyciągnęłam z kosza kartkę z numerem Zayn'a. Usiadłam na posadzce za szafką i wybrałam numer.
-Tak?
-Zayn ktoś tu jest- szepnęłam
-Co?!- krzyknął
-Ktoś jest w domu- powiedziałam łamiącym się głosem
-Idź do piwnicy. Zaraz przyjadę.
-Gdzie są schody?
-Na korytarzu koło mojego pokoju jest właz. Przyjadę.
-Nie rozłączaj się...proszę.
-Ok
Wychyliłam się zza blatu i wstałam. Chwyciłam ze stołu nóż i zaczęłam iść. Serce waliło mi jak oszalałe, gdy słyszałam wolne kroki nad swoją głową. Najciszej jak umiałam, dotarłam do korytarza i odnalazłam wejście do piwnicy. Otworzyłam klapę i wtedy wydobył się dźwięk, którego za nic w świecie nie chciałam wtedy słyszeć. Głośne skrzypnięcie włazu rozeszło się po domu. Zacisnęłam oczy i mając nadzieję, że włamywacz go nie usłyszał, otworzyłam klapę do końca. W dole zobaczyłam drabinę prowadzącą w ciemną, nieznaną mi otchłań. Czułam łzy cisnące mi się na oczy, gdy usłyszałam, jak ktoś schodzi po schodach. Zacisnęłam uścisk na nożu i zaczęłam schodzić po szczeblach.
-Diana, nie przywitasz się? Nie chcesz poznać Pioruna?
Zastygłam. Nie mogłam zrobić ani kroku. To niemożliwe. Wróciłam do siebie, gdy w słuchawce usłyszałam krzyk Zayn'a. Zeszłam na sam dół i przystawiłam telefon do ucha.
-Zayn to...to Brian. Brian White- załkałam
-O kurwa. Słuchaj, na drodze przewaliło się drzewo... nie mam jak przejechać, więc pojadę inną drogą. Wytrzymaj jeszcze chwilę. Schowaj się. Odeszłam jak najdalej od drabiny i usiadłam na podłodze. Nie zapaliłam światła boją się, że wtedy mnie znajdzie.
-Szybko Zayn- szepnęłam.
Kolejny trzask. Był tak blisko. W uszach dudniła mi krew, przez co miałam wrażenie, że zaraz stracę przytomność. Słyszałam jak idzie korytarzem. Wolne, ciężkie kroki seryjnego mordercy tuż nade mną. Ukryłam telefon w kieszeni bluzy, by nie było widać światła z wyświetlacza. Zakryłam usta, gdy klapa się otworzyła. Mężczyzna około 35 lat włożył przez nią głowę. Modliłam się, by ciemność panująca w piwnicy, nie pozwoliła na to, by mnie zobaczyć. Po chwili White wyciągnął latarkę i zaczął świecić po pomieszczeniu. Nagle światło zatrzymało się na mojej twarzy.
-Witaj Diano- powiedział z chytrym uśmiechem.  

Zakład // Z.M.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz