Kihyun zaprowadził mnie do swojego samochodu. Zajęłam miejsce z przodu, zamykając za sobą drzwi. Drżącymi rękami starałam się złapać pas bezpieczeństwa, jednak nie chciał on ze mną współpracować.
— Cholera — mruknęłam zażenowana.
— Poczekaj, pomogę ci — powiedział Kihyun, i nachylił się nade mną, by sięgnąć po pas. Delikatnie szarpnął i już po chwili byłam przypięta.
— Dzięki — powiedziałam, przykładając dłonie do twarzy. Byłam naprawdę przerażona. W głowie dźwięczały mi słowa tamtej kobiety. Jest po próbie samobójczej. Potrząsnęłam głową, chcąc odgonić od siebie wszystkie złe rzeczy. Zerknęłam na Kihyuna. Chłopak był skupiony na jeździe, jednak kiedy zauważył, że mu się przyglądam, lekko się uśmiechnął.
— Za chwilę będziemy — powiedział, poprawiając lusterko wsteczne. Kiwnęłam głową, pocierając dłonią czoło. Tak bardzo mi go przypominał.
Dalszą drogę spędziliśmy w ciszy. Kiedy znaleźliśmy się pod szpitalem, wybiegłam z samochodu, nawet nie dziękując Kihyunowi za podwózkę. Otworzyłam główne drzwi budynku, szybko biegnąc do recepcji.
— Przepraszam — powiedziałam, gwałtownie wciągając powietrze. — Gdzie leży Kim Eunbi?
Kobiet przejrzała swoje papiery, spoglądając na mnie z politowaniem.
— Trzecie piętro, sala dwadzieścia — odpowiedziała, poprawiając swoje okulary na nosie.
Kiwnęłam głową, biorąc głęboki wdech. Ruszyłam w stronę schodów, które były jedną z opcji dostania się do wyznaczonej sali. Drugą opcją była winda, lecz przez emocje i stres, zapomniałam o jej istnieniu na tym Bożym świecie.
Stanęłam przed drzwiami sali, w której leżała mama. Wzięłam głęboki wdech i pociągnęłam za klamkę. Weszłam do środka, rozglądając się dookoła. Mama spała spokojnie na szpitalnym łóżku. Do prawej ręki miała podłączoną kroplówkę. Słysząc miarową pracę kardiomonitora, odetchnęłam z ulgą.
— Czemu mi to robisz? — mruknęłam, gładząc kasztanowe włosy mamy. — Nie możesz mnie zostawić. Nie dam rady bez ciebie — dodałam, poprawiając jej poduszkę. Poczułam, jak moje oczy się szklą. Zamrugałam kilka razy, by pozbyć się nieprzyjemnego uczucia. — Kocham cię — szepnęłam, całując ją w czoło.
Wyszłam powoli z sali, kierując się do pokoju lekarzy. Moje nogi były jak z waty, a serce biło niemiłosiernie szybko.
— Przepraszam — powiedziałam, pukając do drzwi.
— Tak? — odpowiedział mi młody lekarz. Był wysoki i bił od niego spokój.
— Chciałam zapytać o moją mamę, Kim Eunbi — odparłam, wchodząc do środka. Mężczyzna podrapał się w kark, upijając łyk kawy.
— Twoja mama jest po próbie samobójczej. Połknęła dużą ilość tabletek nasennych. Cudem ją uratowaliśmy.
Słysząc te słowa, nogi się pode mną ugięły. Poczułam, jakby do moich płuc wlano cement, który powoli zaczął zastygać.
— I co teraz? — zapytałam, starając się mieć normalny głos.
— Zostanie u nas na jakiś czas. Ponieważ nie jesteś pełnoletnia, musisz zadzwonić do swojego ojca, albo kogoś z rodziny.
Wzdrygnęłam się na samą myśl o ojcu. To wszystko przez niego.
— Dobrze — powiedziałam nieprzytomnie. — Dziękuję — dodałam, opuszczając pomieszczenie.
CZYTASZ
I can be your hero
FanfictionWyobrażaliście sobie kiedykolwiek, jak to jest, gdy wasze życie traci sens? Powoli, rzeczy, które budowaliście przez lata, upadają. Wszystko lega w gruzach, w jednej sekundzie. ~~~ #7 w Opowiadanie - 161217