Odwróciłam się na pięcie, uważnie lustrując od stóp do głów osobę stojącą przede mną.
— Kihyun? — zapytałam zaskoczona, przecierając twarz dłonią. W tym momencie modliłam się, żeby nie usłyszał tego, co powiedziałam mamie. — Przyszłam w odwiedziny — dodałam, wskazując ruchem głowy na nagrobek. — A ty co tutaj robisz?
— Ja też przyszedłem w odwiedziny — odpowiedział, lekko wzruszając ramionami. — Dzisiaj jest rocznica śmierci taty.
— Rozumiem — pokiwałam głową, spuszczając wzrok.
Ten tylko słabo się uśmiechnął, chowając ręce do kieszeni bluzy.
— Czas szybko zleciał — mruknął, nadymając policzki. — Czuję, jakby to wszystko wydarzyło się wczoraj — dodał, odchylając lekko głowę do tyłu.
— Wszystko jest jeszcze świeże — rzuciłam, splatając swoje dłonie razem.
— On też tutaj leży? — zapytał po chwili, przerywając ciszę.
— Tak — odpowiedziałam cicho, biorąc głęboki wdech. Czułam, jak w moim gardle narasta wielka gula.
— Pójdziemy tam? — zadał kolejne pytanie, uważnie mi się przyglądając.
— Dobrze, pójdźmy do niego — odparłam cicho, prawie niedosłyszalnie i wolnym krokiem ruszyłam w stronę miejsca, w którym spoczywał Junhyung.
Targały mną emocje. Czułam, jak moje serce przyspiesza swoją akcję, a oddech staje się niespokojny. Nie miałam odwagi, by go odwiedzić. Od pogrzebu, który miał miejsce ponad rok temu, ani razu go nie odwiedziłam. Nie byłam gotowa, by się z tym zmierzyć. To było dla mnie zbyt wiele.
Przystanęłam przed kamienną tabliczką, splatając dłonie przed sobą.
— Odszedł, kiedy było zimno. Jesienny wiatr smagał moje policzki i nos, przyprawiając je o kolor purpury. Pamiętam, że szłam wtedy jedynie w cienkiej bluzie, z nieobecnym wzrokiem i złamanym sercem. Czułam, jakby cały grunt, który miałam pod stopami, zawalił się w jednej chwili — zaczęłam, wypuszczając powietrze z płuc. — W głowie cały czas miałam rozdygotany i zrozpaczony głos jego matki. „Operacja się nie udała. On nie był aż tak silny, jak nam się wydawało". Kto by się spodziewał — zaśmiałam się bez krzty humoru. — Przez cały ten czas, udawał silnego i niezłomnego. Chciał zamaskować ból, jaki sprawiała mu choroba. Chciał oszczędzić nam cierpienia. Jednak nie przewidział, że ona w końcu go złamie. Bez uprzedniego ostrzeżenia — dodałam ciszej, starając się powstrzymać narastającą chęć rozpłakania się.
Kihyun przyglądał mi się uważnie, przechylając lekko głowę w bok.
— Kiedy byłaś u niego po raz ostatni? — zapytał cicho, podchodząc bliżej.
— Ponad rok temu, kiedy miał miejsce jego pogrzeb — odpowiedziałam, starając się, by mój głos brzmiał jak najnormalniej. Jednak nie udało mi się to.
— Wiesz, że możesz płakać prawda?
— Wiem — odparłam, biorąc głęboki wdech.
— Wiesz, że ja cię nie zostawię?
Spojrzałam na niego przeszklonymi oczami, przygryzając wnętrze policzka. Chciałabym, żeby tak było.
— Wiem — powtórzyłam, uprzednio zastanawiając się dłuższą chwilę nad odpowiedzią.
— Bardzo mnie to cieszy — powiedział, po czym podszedł i zamknął mnie w żelaznym uścisku. — Musisz powoli zacząć odcinać się od tego, co było. Wszystko będzie dobrze — dodał, odsuwając mnie na odległość swoich ramion. Uśmiechnęłam się słabo, kiwając głową.
CZYTASZ
I can be your hero
FanfictionWyobrażaliście sobie kiedykolwiek, jak to jest, gdy wasze życie traci sens? Powoli, rzeczy, które budowaliście przez lata, upadają. Wszystko lega w gruzach, w jednej sekundzie. ~~~ #7 w Opowiadanie - 161217