Six

2.3K 273 48
                                    

Szliśmy w ciszy. Czułam, jak moje policzki powoli wracają do normalności.

— Myślisz, że ze mną będzie tak samo, jak z nim? — zapytał Kihyun, chowając ręce do kieszeni spodni.

— Co masz na myśli? — odpowiedziałam, zaskoczona jego nagłym pytaniem.

— Że też zniknę. Historia zatoczy koło. Boisz się tego?

— Boję się przywiązania i późniejszej, nieoczekiwanej straty — powiedziałam, patrząc przed siebie.

— Nie musisz się tego bać. Wiem, że brzmi to jak jakaś tandetna rada, ale taka jest prawda. Nie możesz zamykać się na świat, na ludzi, tylko dlatego, że przeżyłaś stratę kogoś dla ciebie ważnego. Jeżeli będziesz zadręczać się przeszłością, nigdy o nim nie zapomnisz. Nie zaznasz szczęścia — rzucił, a na jego twarzy zamajaczył cień lekkiego uśmiechu.

— Łatwo powiedzieć, ciężej jest z realizacją — mruknęłam, nabierając powietrza do płuc.

— Jeżeli masz osobę, która ci pomoże, nie jest tak źle — odparł wesoło, przeczesując swoje włosy ręką. — Ja już zadeklarowałem, że nie pozwolę ci utonąć  — dodał, łobuzersko się uśmiechając.

Chciałam mu coś odpowiedzieć, ale rozdzwonił się mój telefon.

Gdzie jesteś? — usłyszałam głos ojca.

— Wyszłam na mały spacer — odpowiedziałam, przyglądając się Kihyunowi. Stał przede mną z założonymi rękami i tym uśmieszkiem przyklejonym do twarzy.

Sama?

— Nie, wyszłam z kolegą z klasy — na te słowa chłopak jeszcze szerzej się uśmiechnął. — Coś się stało?

Twoja mama uciekła ze szpitala — odparł z powagą w głosie. Niczego więcej nie potrzebowałam wiedzieć. Nacisnęłam czerwoną słuchawkę, następnie chowając telefon do kieszeni.

— Coś się stało? — zapytał zatroskanym głosem.

— Kihyun, ja przepraszam — powiedziałam cicho, rzucając się biegiem w stronę domu, w którym mieszkałam z mamą.

Musiałam zdążyć i być wcześniej.


🌟🌟🌟


Drzwi do mieszkania były lekko uchylone. Wzięłam głęboki wdech i weszłam do środka.

— Mamo, jesteś tutaj? — krzyknęłam, uważnie nasłuchując. Rozejrzałam się dookoła, zaciskając dłonie na rąbku bluzy.

Nagle usłyszałam cichy dźwięk kapiącej wody.

Cholera.

Pobiegłam szybko do łazienki, po drodze potykając się o jakiś przedmiot na podłodze.

— Błagam, niech to nie będzie prawda — powiedziałam sama do siebie, chwytając za klamkę.

Odetchnęłam głośno, wchodząc do środka. To, co tam zobaczyłam, przyprawiło mnie o ścisk żołądka.

— Mamo — szepnęłam, a po moich policzkach spłynęły łzy. W wannie pełnej wody leżała moja rodzicielka. A raczej jej martwe ciało.

— Mamo — powtórzyłam, podchodząc bliżej.

Powoli zaczęłam tracić ostrość widzenia. Wyciągnęłam jej ciało z wody, co nie było trudnym zadaniem. Mama ostatnimi czasy strasznie schudła. Przytuliłam ją do siebie, zanosząc się szlochem.

— Czemu? — krzyknęłam zrozpaczona, mocniej ją obejmując. — Czemu mnie zostawiłaś?

Rozejrzałam się wokół, szukając jakiejś wskazówki. Poszlaki, którą mama mogła dla mnie zostawić. Na umywalce dostrzegłam kopertę. Dźwignęłam się do góry, chwytając ją w ręce. Wyjęłam ze środka kartkę i zaczęłam czytać.


„Kochana Jisoo!

Proszę, wybacz mamie to, co uczyniła.
Ja naprawdę nie widziałam innego rozwiązania.
Byłam wyniszczona, pusta w środku.
Byłaś dla mnie wielkim oparciem, ale ja już nie dawałam rady.
Starałam się z całych sił, ale przegrałam, przepraszam.

Zachowałam się jak tchórz, zostawiając cię z tym wszystkich samą.
Wiem jednak, że dasz radę bez mamy. Jesteś silną dziewczyną.
Błagam cię, nie zadręczaj się tym, co było.
Pozwól, by miejsce po stracie Junhyunga* zajął ktoś inny.
Nie popełniaj tego samego błędu, co ja.

Pamiętaj, że mama bardzo cię kocha.
I że zawsze cię kochać będzie.

Kocham cię Jisoo, pamiętaj."



Osunęłam się po ścianie, zalewając się kolejną porcją łez. Czułam się okropnie. Jakbym była wypompowana z całej energii i chęci do życia. Zignorowałam ciągle dzwoniący telefon i przyłożyłam dłonie do uszu.

— To wszystko to tylko koszmar — powiedziałam, kołysząc się w przód i w tył. — Mamo, obudzisz się zaraz, prawda? Ten koszmar się skończy, bo ty żyjesz, prawda? Błagam cię, niech to będzie kłamstwo. Ty musisz żyć, ja nie dam rady bez ciebie — dodałam, zanosząc się szlochem.

Wyjęłam telefon z kieszeni, następnie odblokowując go. Przetarłam oczy dłonią, bo łzy zamazywały mi cały obraz. Cały czas wydzwaniał do mnie Kihyun. Kiedy po raz kolejny jego numer wyświetlił się na ekranie, przesunęłam zieloną słuchawkę.

Gdzie ty jesteś? Wiesz, jak się martwię? Czemu tak szybko uciekłaś? Coś się stało? — powiedział na jednym wdechu.

— Ona umarła — szepnęłam, po raz kolejny zanosząc się szlochem.

— Jisoo, kto umarł? Gdzie ty teraz jesteś? — zapytał, a w jego głosie słychać było przerażenie.

— Weszłam do środka, a ona leżała martwa w wannie. Nie zdążyłam jej uratować, rozumiesz to? — kontynuowałam, podciągając kolana pod klatkę piersiową.

Zaraz będę — odparł, po czym sygnał się urwał.

— Nie zdążyłam — powtórzyłam, upuszczając telefon.

Oparłam brodę na kolanach, przyglądając się mamie. Wyglądała tak, jakby spała.

Nie udało mi się.



*Junhyung  imię jest wybrane przypadkowo i nie wiąże się z żadnym piosenkarzem/aktorem/ulzzangiem.


~~~~~~~~~~

Jest i "six"!

Tylko nie bijcie, proszę?

Przepraszam za wszelkie błędy! ;;

Ponieważ zbliża się rok szkolny, pewnie będę publikować RZADZIEJ.

Ale o tym napiszę za jakiś czas w notce na profilu i wszystko ładnie wyjaśnię~

I can be your heroOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz