Thirteen

2K 255 61
                                    

Siedziałam w kuchni, leniwie grzebiąc łyżką w płatkach śniadaniowych. Ojciec, który siedział naprzeciwko mnie, uważnie mi się przyglądał.

— Nad czym się tak zastanawiasz? — usłyszałam, kiedy pakowałam kolejną łyżkę czekoladowych płatków do ust.

Podniosłam wzrok, marszcząc brwi.

— Nad niczym — odpowiedziałam, zerkając na swój telefon. Dioda powiadomień zaczęła migać.

Odblokowałam go, wchodząc w wiadomości.



Od Kihyun:
Mam nadzieję, że jesteś gotowa, bo zaraz wychodzimy do szkoły ♥



Jęknęłam niezadowolona, przykładając dłoń do czoła.

— Idziesz dzisiaj już do szkoły? — zapytał ojciec, patrząc na mnie znad gazety.

— Idę — mruknęłam, chowając telefon do kieszeni spodni. — Nie można wiecznie się ukrywać — dodałam, odstawiając miskę do zlewu.

Wyszłam na korytarz i zaczęłam wkładać buty, gdy zadzwonił dzwonek do drzwi.

— Ja otworzę — powiedział ojciec, czym prędzej do nich podchodząc.

Wzruszyłam ramionami, wracając do wiązania sznurówek.

— O, dzień dobry — usłyszałam głos Kihyuna. — Jisoo jest w domu?

Chwyciłam plecak i przecisnęłam się do przodu.

— Jestem — odpowiedziałam, posyłając mu karcące spojrzenie. — Wrócę po szkole, cześć — dodałam, zwracając się do ojca. Ten tylko kiwnął głową, uważnie lustrując Kihyuna.

Popchnęłam chłopaka, chcąc jak najszybciej zniknąć z zasięgu wzroku taty.

— Nie musiałeś przychodzić — syknęłam, zamykając za sobą bramkę wejściową.

— Ale chciałem! — zawołał oburzony, chwytając moją dłoń. — Twój ojciec powinien poznać przyszłego chłopaka swojej córki.

— Jakoś bardzo mi na tym nie zależy, żeby poznawał kogokolwiek ze mną związanego — rzuciłam, chcąc delikatnie wyswobodzić swoją lewą dłoń. Zamiast tego, Kihyun splótł nasze palce, całkowicie uniemożliwiając mi uwolnienie się od niego.

— Nie musisz wyrywać ręki. Jeszcze ktoś pomyśli, że cię uprowadziłem — mruknął, szeroko się uśmiechając.

— A nie zrobiłeś tego? — zapytałam zrezygnowana, poprawiając szelkę swojego plecaka.

— Poszłaś dobrowolnie, więc pod paragraf tego nie podepniesz.

— Po co ci to wszystko? Cała ta szopka, trzymanie za rękę i przychodzenie po mnie do domu? Aż tak ci na tym zależy? Masz w tym jakiś cel? Nie boisz się o swoją reputację, pokazując się ze mną w takiej sytuacji? — zapytałam, wskazując ruchem głowy na nasze ręce. — Jesteś powszechnie lubiany, po co chcesz to... — nie dokończyłam. Kihyun objął moją twarz swoimi dłońmi, skutecznie uciszając mnie pocałunkiem.

Stanęłam jak zaklęta, a mój żołądek zaczął wykonywać akrobatyczny pokaz fikołków i salt.

To już drugi raz.

— Po co mi uwielbienie innych, skoro jedna osoba, na której mi zależy, nie lubi mnie tak, jak ja bym tego chciał? — zapytał, ponownie splatając nasze dłonie. — Nawet nie odpowiadaj, bo znowu cię pocałuję. Ale tym razem przy wszystkich — dodał, szeroko się uśmiechając.

— Jesteś głupi — mruknęłam, odwracając głowę w drugą stronę. Czułam, jak moje policzki przybierają kolor purpury. — Zaraz nas wszyscy zobaczą.

— Taki jest zamiar — odpowiedział, mocniej ściskając moją dłoń.


🌟🌟🌟


Przekroczyliśmy razem próg szkoły i ruszyliśmy w stronę sali, w której mieliśmy mieć lekcje.
Gdy weszliśmy, cały toczący się tam rozgardiasz ucichł, a na jego miejscu pojawiły się szepty i szmery. Czułam na sobie wzrok każdej osoby znajdującej się w tym pomieszczeniu. Kihyun jak gdyby nigdy nic podszedł do naszej ławki i zaczął się wypakowywać.

— Masz tak dobre serce, że nawet pomagasz sierotom? Yoo Kihyun, jestem z ciebie dumny — odezwał się jakiś chłopak z końca sali. Miał ciemnoczerwone włosy i wyglądał na takiego, z którym nie powinno się zadzierać.

— Hansoo*, daruj sobie — odparł, nawet nie obdarzając go spojrzeniem. — Idź pluć jadem gdzie indziej.

— Kiedy tutaj mamy interesującą sytuację — kontynuował, zbliżając się do nas. — Znalazłeś nowy cel i go zdobyłeś, prawda?

Chłopak zacisnął dłonie w pięści, podnosząc na niego wzrok. Ten sarkastyczny uśmieszek i wulgarne podejście przyspieszało krążącą w jego żyłach krew.

— Nie jestem taki jak ty, żeby wyznaczać ludzi jako swoje cele — syknął przez zaciśnięte zęby. — Nie zniżam się do poziomu kogoś takiego, jak ty — dodał, tym razem lekko się uśmiechając.

— Yoo, ty upadłeś jeszcze niżej.

— Nawet gdybym był sześć stóp poniżej dna, to i tak bym zdania nie zmienił. Bo mam przy sobie osobę, którą naprawdę lubię — mówiąc to, złapał mnie za rękę, posyłając mi jeden ze swoich najpiękniejszych uśmiechów. — I z którą nie boję się tego dna dotknąć tylko po to, żeby później wzbić się jak najwyżej.

Uśmiechnęłam się, spuszczając wzrok. Hansoo chciał coś jeszcze dodać, ale przerwał mu dzwonek, oznajmiający początek lekcji. Usiadłam na krześle, następnie wyjmując swoje książki.

— Pstt — szepnął Kihyun, szturchając mnie łokciem. — Widziałem ten uśmiech — dodał, puszczając do mnie oczko.

Wzruszyłam ramionami, otwierając swój zeszyt.

Miałeś to widzieć, Yoo Kihyun.




*Hansoo — imię bohatera nie jest w żaden sposób związane z jakimkolwiek aktorem/piosenkarzem/ulzzangiem.


~~~~~~~~~~~~~~~~

Kisiek miał pojawić się jutro, ale pojawia się dzisiaj (takjakresztamoichprac)!

Mam nadzieję, że i ten rozdział przypadł Wam do gustu!

Za wszystkie błędy przepraszam! ;-;

Do następnego, buziole! 


I can be your heroOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz