Usłyszałam dźwięk otwieranych drzwi. Podniosłam czerwone, zapłakane oczy i spojrzałam w tamtą stronę. W progu stał Kihyun, z przerażeniem rozglądając się po pomieszczeniu.
— Jisoo? — szepnął, podchodząc do mnie. Kucnął naprzeciwko, by być na tym samym poziomie.
— Zostawiła mnie. Zostałam z tym wszystkim sama — szlochnęłam, obejmując swoje ramiona rękami.
— Hej, spokojnie — szepnął łamiącym się głosem. — Nie zostałaś sama. Ja ciebie nie zostawię — dodał, mocno mnie obejmując. Przytulał mnie tak, jakbym miała zaraz zniknąć. — Chodź, trzeba zadzwonić po policję.
Pomógł mi wstać i powoli wyprowadził mnie na zewnątrz.
— Usiądź tutaj, a ja zadzwonię — powiedział, wyciągając telefon z kieszeni.
Nie słuchałam go. Usiadłam na krawężniku, wpatrując się w jakiś punkt w oddali. Byłam zdruzgotana. Chciałam płakać, ale nie miałam czym. Chciałam krzyczeć, ale nie miałam na to siły. Chciałam zniknąć, ale nie miałam odwagi. Nie zdążyłam uratować mamy. A obiecałam, że zawsze będę przy niej. Jestem hipokrytką. Nienawidzę, gdy ktoś nie dotrzymuje obietnic, a sama je łamię.
— Jisoo — szepnął Kihyun, siadając obok mnie. — Jisoo, powiedz coś. Cokolwiek, błagam — dodał, obejmując mnie ramieniem.
— Co mam ci powiedzieć? Że mam ochotę się zabić, ale nie jestem aż tak odważna? Że czuję się cholernie źle? Że zostałam z tym wszystkim sama? — odpowiedziałam, nadal patrząc przed siebie.
— Nic sobie nie zrobisz, bo ci na to nie pozwolę — odparł cicho, tym razem kucając naprzeciwko mnie. — I nie zostałaś z tym sama. Nie zostawię cię, rozumiesz? Masz mnie, okay? — dodał, obejmując dłońmi moje policzki.
Spuściłam wzrok, pociągając nosem. Nie odpowiedziałam. Po prostu nie chciałam.
🌟🌟🌟
Po jakichś dwudziestu minutach przyjechała policja. Weszli do domu, do wskazanego przeze mnie pomieszczenia.
— Pani znalazła mamę? — zapytał jeden z funkcjonariuszy.
Kiwnęłam głową, przygryzając wnętrze policzka. Kiedy wynieśli czarny worek, coś we mnie pękło. Zaczęłam dławić się łzami, które wypływały z coraz większą częstotliwością. Odwróciłam się do Kihyuna i mocno go przytuliłam. Nie spodziewał się tego, bo przez chwilę wcale nie reagował. Dopiero po jakimś czasie odwzajemnił uścisk. Wszystko mi się sypało. Wypadało z rąk. Traciło sens. Byłam bezsilna.
— Nie płacz, proszę — szepnął, jedną ręką gładząc moje włosy. Chłopak zamienił kilka słów z mundurowym, po czym policjanci odjechali.
— To sen, prawda? — mruknęłam w jego bluzę. — Obudzę się jutro i będę wspominać to jako koszmar. Mam rację? — dodałam, podnosząc wzrok.
Kihyun patrzył na mnie przeszklonymi oczami, zaciskając usta w cienką linię.
— To nie jest sen — odpowiedział, a po jego policzku spłynęła łza. — Jutro obudzisz się ze świadomością, że ten koszmar jest rzeczywistością. Ale wiesz co? Obok ciebie będzie ktoś, kto ten koszmar postara się zmienić w piękny sen. Albo przynajmniej postara się go zmienić tak, żebyś nie cierpiała — dodał, odgarniając mi włosy z twarzy. Odsunęłam się delikatnie, nabierając powietrza do płuc.
— Nie uratowałam jej — powiedziałam, uderzając chłopaka w pierś. — Nie zdążyłam. Nie dotrzymałam obietnicy — po raz kolejny uderzyłam pięścią Kihyuna. Chłopak stał cierpliwie, dzielnie przyjmując każdy kolejny cios.
CZYTASZ
I can be your hero
FanfictionWyobrażaliście sobie kiedykolwiek, jak to jest, gdy wasze życie traci sens? Powoli, rzeczy, które budowaliście przez lata, upadają. Wszystko lega w gruzach, w jednej sekundzie. ~~~ #7 w Opowiadanie - 161217