Twenty two END

3K 338 202
                                    

Stukałam nerwowo czubkiem buta o jasne, wyłożone w kuchni płytki, co chwila doglądając gotujących się potraw.

— Nerwicy dostanę z tym człowiekiem — burknęłam pod nosem, zabierając się za krojenie marchewki. — Wyślij po jedną rzecz, a przepadnie na dwie godziny. I jeszcze i tak nie kupi tego, co potrzeba.

Przełożyłam skrojoną marchewkę do miski, następnie zajmując miejsce na krześle, przy stole. Wytarłam ręce o fartuszek, przeklinając przy tym pod nosem.

Wyjęłam telefon z kieszeni, wybierając magiczne dziewięć cyferek. Przyłożyłam urządzenie do ucha, przyglądając się podniszczonemu już lakierowi na paznokciach na lewej ręce. Pierwszy sygnał. Drugi sygnał.

— Gdzie ty się, do cholery, podziewasz? —warknęłam, nie czekając na reakcję z jego strony.

— Kochanie, wysłałaś mnie po ten dziwny składnik — zaczął, a w jego głosie słychać było nutkę rozbawienia.

— To liść laurowy Kihyun, liść laurowy — powiedziałam zrezygnowana, uderzając otwartą dłonią w czoło.

No właśnie, to coś. Nigdzie tego zielepactwa nie sprzedają.

Jęknęłam sfrustrowana, przymykając oczy.

— Błagam cię, wracaj do domu i już tego nie szukaj, okay? — rzuciłam, podnosząc się z krzesła. Zaraz przypalę obiad.

To ja zaraz będę — odparł, po czym sygnał się urwał.

Ten człowiek był niemożliwy. Dźwignęłam się z krzesła, z powrotem podchodząc do kuchenki. Przerzuciłam marchewkę do garnka, energicznie mieszając gotujący się tam wywar. Minęło pięć lat. Pięć lat, od kiedy się poznaliśmy. A tutaj proszę, nadal jesteśmy razem. Spojrzałam na obrączkę na moim palcu serdecznym, wzdychając. Pięć lat, a tak dużo się wydarzyło.

Mój ojciec odebrał prawa rodzicielskie Yoonie i sam zaopiekował się Hoseokiem. Chłopczyk zrozumiał, że jego mama była zła, jednak nie poznał całej tragicznej historii, tylko jej urywki. Poza tym wyrasta na naprawdę mądrego i ładnego chłopca. Kihyun śmieje się, że jak dorośnie, to będzie tak przystojny, jak on. Jasne.

Wspomniana wcześniej Yoona wyszła z więzienia, ale jej życie już nigdy nie będzie takie samo. Znalazła pracę, mężczyznę, jednak nie przelewa się jej zbytnio.

No i na końcu jestem ja i Kihyun. Trzy lata, po moim jakże pięknym i przesłodkim wyznaniu miłości na dachu szpitala w Sylwestra, pobraliśmy się. Od dwóch lat jesteśmy małżeństwem i muszę przyznać, że jestem naprawdę szczęśliwa.

— Już jestem! — z zamyślenia wyrwał mnie głos Kihyuna. Wychyliłam głowę przez drzwi kuchni, posyłając mu mordercze spojrzenie.

— Dłużej się nie dało? — zapytałam, krzyżując ręce na klatce piersiowej.

— Jasne, że się dało — odparł, szeroko się uśmiechając. — Ale chciałem wrócić do moich księżniczek — dodał, rzucając w moją stronę jakąś siatką.

Posłałam mu pytający spojrzenie, podnosząc wyżej reklamówkę.

— To to zielepactwo. Jak wracałem, to wstąpiłem do takiego małego sklepiku. I popatrz! — zawołał, wyciągając pięć paczek liścia laurowego. — Kupiłem na zapas!

Pokiwałam rozbawiona głową, wracając do kuchni. Dorzuciłam trochę liścia laurowego do wywaru, następnie chowając pozostałe paczki do szafki. Kihyun przyszedł zaraz za mną, zajmując miejsce na krześle.

I can be your heroOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz