Otworzyłam oczy, na nowo budząc się do życia. Widziałam jakby przez mgłę Kihyuna, który mocno ściskał moją rękę, trzymając ją przy swojej twarzy. Poruszyłam nią nieznacznie, starając się wziąć głęboki wdech.*
— O mój Boże, Jisoo, ty otworzyłaś oczy! — zawołał chłopak, przykładając dłoń do ust. — Ona się obudziła, szybko — dodał, wychylając głowę przez drzwi sali.
Zmrużyłam oczy, starając się wyostrzyć obraz. Niestety na marne.
— Kim Jisoo? — usłyszałam po swojej lewej stronie. — Jak się pani czuje? — spojrzałam tam i ujrzałam, teraz już trochę wyraźniej, lekarza w białym kitlu.
— Dobrze — wydusiłam, nerwowo rozglądając się na boki. Kihyun stał z tyłu, co chwila przeczesując i ciągnąc za końcówki swoich włosów.
Lekarz przyjrzał mi się uważnie, po czym rozpoczął kompleks obowiązkowych badań. Sprawdzenie temperatury, saturacji, pulsu, osłuchanie klatki piersiowej oraz sprawdzenie reakcji mojego ciała na bodźce.
— Jest idealnie — zaśmiał się, zakładając stetoskop na szyję. — Kim Jisoo, witamy wśród żywych — dodał, szeroko się uśmiechając.
Kiwnęłam głową, oszołomiona tym wszystkim.
— Nie martw się, teraz już będzie tylko lepiej — powiedział na odchodne, cały czas się uśmiechając.
Czyli ja żyję, naprawdę żyję. A to spotkanie z mamą i Junhyungiem odbyło się naprawdę. Boże, ja naprawdę z nimi rozmawiałam, ja naprawdę mogłam ich dotknąć.
Wzięłam głęboki wdech, przymykając oczy.
— Boże, Jisoo — zawołał Kihyun, delikatnie przytulając mnie roztrzęsionymi rękami. — W końcu się obudziłaś. Nawet nie wiesz, co ja tutaj przeżywałem, kiedy ty tak spałaś. To był koszmar.
— Wyobrażam sobie — odpowiedziałam, lekko się uśmiechając. — Gdzie tata? — zapytałam, rozglądając się po sali.
— Został w domu, z Hoseokiem, ale zaraz pewnie przyjedzie, bo lekarz miał zadzwonić i powiedzieć, że się wybudziłaś — odpowiedział, chwytając moją dłoń. No teraz to jej na pewno nie puści.
— A co z Yooną?— kontynuowałam, przygryzając wnętrze policzka.
— Siedzi w pudle — mruknął, przyglądając się moje dłoni. — Chyba gryzły ją wyrzuty sumienia, bo kilka dni po wypadku sama zgłosiła się na policję i wyznała prawdę.
Pokiwałam głową, nadymając policzki. Chciała zrobić komuś na złość, a tak naprawdę wszystko odwróciło się przeciwko niej. W sumie to nie dziwiłam się temu. Karma zawsze wraca. Prędzej czy później, dopadnie każdego.
— Wiesz co Jisoo? — zaczął Kihyun, podpierając brodę na ręce.
— Co tam? — zapytałam, delikatnie wiercąc się na łóżku.
— Twoje wybudzenie było najlepszym prezentem na święta, jaki kiedykolwiek dostałem — odparł, lekko się uśmiechając. — Dziękuję, że się obudziłaś.
🌟🌟🌟
Odwróciłam głowę w drugą stronę, zupełnie ignorując chłopaka.
— No błagam cię, zgódź się — mruknął, po raz kolejny powtarzając jedno i to samo.
— Kihyun, nie ma mowy, zwariowałeś? — syknęłam przez zaciśnięte zęby.
CZYTASZ
I can be your hero
FanfictionWyobrażaliście sobie kiedykolwiek, jak to jest, gdy wasze życie traci sens? Powoli, rzeczy, które budowaliście przez lata, upadają. Wszystko lega w gruzach, w jednej sekundzie. ~~~ #7 w Opowiadanie - 161217