Rozdział 7.

34 6 0
                                    

Obudziłam się o 15:00. Nie dziwę się jak przecież nie spałam całą noc. Zeszłam na dół w piżamie i zrobiłam sobie "śniadanie". Tajga leżała na kanapie więc usiadłam obok niej. Zaczęłam ją głaskać a wtedy podniosła swój łeb i popatrzyła na mnie. Przypomniałam sobie Josha. Żałuje że nie dałam mu swojego numeru. Mogłam zostać tam chociaż minutę dłużej. Ale on chyba wiedział że się jeszcze spotkamy bo mnie nie zatrzymywał. Od razu poczułam motylki w brzuchu kiedy pomyslałam o jego oczach. On jest taki wyjątkowy... No ale przecież mam Marca który mnie kocha. Ale z Joshem mogłabym się przyjaźnić.

- Emily wróciłam!

Odwróciłam się i zobaczyłam mamę w drzwiach. Była uśmiechnięta od ucha do ucha.

- Co ciebie tak rozbawiło?
- Taylor jutro przyjeżdża!

Nareszcie! Tak dawno go nie widziałam. Przez swoje studia i dziewczynę nie ma czasu dla nas. Czasami zadzwoni na skype ale to nie to samo.

Nagle poczułam ciarki na całym ciele. Wiedziałam że to kolejne wspomnienie.

Szłam korytarzem szkolnym. Każdy się na mnie patrzył. Nie wiedziałam o co chodzi. Zobaczyłam moje dwie przyjaciółki.

- Cate, Anna! Wiecie o co chodzi? Każdy się na mnie dziwnie gapi jakby mieli jakiś problem.

Lecz one nic nie odpowiedziały. Spojrzały na mnie i odeszły. Byłam już kompletnie w szoku. Zaczęłam za nimi iść.

- Ej dziewczyny!

Łaskawie się odwróciły.

- Powiedzcie mi co się stało. Bądźcie dobrymi przyjaciółkami...
- Nie jesteśmy już twoimi przyjaciółkami Emily. I przestań za nami łazić.

Po słowach Anny zaczęłam płakać. Dlaczego one nie chcą się ze mną przyjaźnić?! O co wszystkim w ogóle chodzi?!

Pobiegłam do łazienki i zamknęłam się w kabinie. Wyjęłam temperówkę,odkręciłam żyletkę i przyłożyłam do dłoni. Zrobiłam na początku lekką linię. Później poczułam tak jakby ulgę. Zaczęłam robić kolejne linie. Krople krwi zaczęły wylewać się z ran. Czułam się lepiej. Od razu przestałam płakać.

Kiedy wyszłam z łazienki usłyszałam krzyk.

- Emily!

Odwróciłam się i zobaczyłam Hansa.

- Cześć misiu!
- No hej. Słyszałem że pokłóciłaś się ze swoimi psiapsiółkami.
- Już się z nimi nie przyjaźnię...
- Dlaczego?
- Sama nie wiem czemu. Tylko do nich podeszłam i spytałam o co chodzi że każdy się tak na mnie dziwnie gapił. A one od razu że to koniec...
- Przykrość
- Ej to nie jest śmieszne.
- Tak, tak. A i chyba tak się na ciebie patrzyli bo masz całe czerwone spodnie.

Spojrzałam się w dół. Była wszędzie krew. Cholera. Dostałam okresu i nawet nie poczułam? Ja pierdole... Cała szkoła to widziała! I to dlatego zerwały ze mną przyjaźń? Nie ,pewnie nie dlatego.

Spojrzałam na Hansa i od razu pobiegłam do drzwi wyjściowych szkoły. Zaczęłam płakać. Nie dość że upokorzyłam się przed całą szkołą to jeszcze moje przyjaciółki z niewiadomego dla mnie powodu zerwały naszą przyjaźń.

Byłam już w domu. Wpadłam z płaczem. Zobaczyłam Taylora która spojrzał na mnie z przerażeniem.

- Jezu Emily co się stało?!

Nie odpowiedziałam mu tylko pobiegłam do mojego pokoju. Zmieniłam ciuchy i położyłam się na łóżku. Płakałam coraz bardziej i bardziej. Wyjęłam wtedy żyletkę z plecaka i lekko zsunęłam spodnie. Zrobiłam po pięć grubych lini na każdym udzie. Krew zaczęła momentalnie lecieć. Wzięłam szybko chusteczki i położyłam na ranach.

Nagle zobaczyłam uchylające się drzwi. Był to Taylor. Szybko przykryłam się kołdrą żeby nie zobaczył że się cięłam.

- Emily? Wszystko w porządku?
- Tak.
- Przecież widziałem ciebie całą zapłakaną.
- Po prostu miałam zły dzień w szkole.
- Zwolniłaś się z lekcji?
- Nie...
- Później poproszę tatę żeby zadzwonił do twojej wychowawczyni ale najpierw powiedz co się stało.

Powiedziałam mu wszystko. Sam też był zaskoczony dlaczego w taki sposób zerwały ze mną przyjaźń.

- Niedługo wrócę.

Nie wiedziałam o co chodzi lecz postanowiłam poczekać słuchając muzyki.

Po godzinie wrócił ze szczeniakiem w rękach.

- Teraz to będzie twoja przyjaciółka.
- J-Jak to?
- Tak to- uśmiechną się-Jest rasy Husky. Kupiłem jej po drodze wszystkie potrzebne rzeczy wraz z posłaniem.

Pokazał wtedy torbę z wieloma zabawkami,przekąskami,miskami oraz obrożą i smyczą. A za nim była duże jasnoniebieskie posłanie.

- A jak się nazywa?
- Jeszcze nie ma imienia. To twoje zadanie żeby ją nazwać.

Spojrzałam na nią. Bardzo przypominała mi wilka. Skojarzyło mi się to z Syberią,Tundrą,Zorzą Polarną i Tajgą.

- Tajga będzie idealnie. Ale co na to rodzice?
- Powiem im że to prezent ode mnie na twoje 15 urodziny.

Wtedy podeszłam do niego i przytuliłam. Cieszyłam się że to właśnie on jest moim starszym bratem.

Spojrzałam na Tajgę która przerwała moje myśli kładąc swoją łapę na moim udzie. Zaczęła merdać ogonem. Taylor miał rację. Ona zawsze będzie moją przyjaciółką.

- Choć trzeba mu przygotwać pokój. Wiesz że lubi jak jest porządek.

Odwróciłam się i zaczęłam iść w stronę mamy.

- Emily ty płaczesz?

Dotknęłam wtedy mojego policzka gdzie czułam spływające łzy.

- Tak mamo ale spokojnie to są te dobre łzy. Zwane są łzami szczęścia.

Uśmiechnęła się wtedy i poszłyśmy razem przygotować pokój.

Ostatnia KroplaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz