Papyrys i Sans szli przodem rozmawiając o czymś. Nie wiem o czym bo nie słuchałam ich. Rozmyślałam nad tym, co mam zrobić. Z jednej strony cieszyłam się że spotkałam Sansa i Papyrusa, ale nie wiem czy tutaj się zaklimatyzuje. Spojrzałam na Sansa. Chyba zaczęło mu być zimno. Zdjęłam jego bluzę i powoli do niego podeszłam.
- Masz bo mi tu zamarzniesz!- powiedziałam zarzucając mu okrycie na plecy.
- nie trzeba nie jest mi zimno.
- Bo ci uwierze....Po za tym ja już się ugrzałam. – nie tak do końca, ale nie chciałam żeby zachorował.
- dzięki... - odpowiedział zrezygnowanie wiedząc że nie wygra, po czym założył bluzę.
Papyrus cicho zachichotał. Nie wiedziałam do końca dlaczego. Sans podszedł do niego i się pytał czemu się śmieje. Nie uzyskał odpowiedzi a jedyni szeroki uśmiech brata.
I w ten oto sposób doszliśmy do domu szkieletów. Gdy weszłam do środka przywitał mnie ciepły podmuch wiatru i zapach spaghetti oraz ketchupu. Po zdjęciu butów podeszłam do małego grzejnika obok kanapy i zaczęłam się rozgrzewać. Na kanapie koło mnie usiadł Sans i patrzył co robię. Papyrus poszedł do kuchni zrobić herbatę i coś na obiad.
- to nad czym tak myślałaś po drodze?- odezwał się nagle Sans.
- A nad niczym ważnym.
- na pewno?
- No...Może.
- a więc?
- Zastanawiałam się co dalej. Nie chcę się narzucać Toriel, zostając u niej. Już ma na utrzymaniu Frisk. Źle bym się czuła zostając tam...
- zawsze możesz zamieszkać u nas. Paps się ucieszy. bardzo cię polubił.
Upss... Tego się bałam. Nie wiedziałam co powiedzieć. Uratował mnie młodszy brat, który zawołał na spaghetti. Szybko poszłam do kuchni i usiadłam na krześle przy stole. Przede mną stał talerz ze spaghetti. Wyglądało smakowicie. Gdy wszyscy zajęli miejsce zaczęliśmy jeść.
- Było bardzo dobre.- oznajmiłam kończąc posiłek.
-DZIĘKUJE!
- lekcje gotowania na coś się zdały.
Po obiedzie zaczęła się rozmowa. Zastanawialiśmy się co porabiać. Wpadłam na pomysł żeby pograć w butelkę. Bracia się zgodzili. Po chwili siedzieliśmy na dywanie a na środku była butelka od ketchupu.
- NO TO ZACZYNAMY!- powiedział Paps kręcąc butelką.
Wypadło na Sansa.
- pytanie.
-HMM... O MAM! WIEM ŻE TO DZIWNE PYTANIE JAK NA BRATA ALE NADAL NIEWIEM ILE MASZ LAT.
- ja mam...19 lat...- powiedział cicho nie wiem czemu.
-OK. TERAZ TWOJA KOLEJ.
Sans zakręcił butelką. Wypadło na mnie.
- no to, pytanie czy wyzwanie?
- wyzwanie! – powiedziałam pewnie.
- no to zostań u nas na noc.
Czy to ma związek z poprzednią rozmową?- pomyślałam.
- Ale...
- O TAK BĘDZIE SUPER! – przerwał mi Papyrus.
- No okey. Tylko zadzwonię do Toriel i powiem że...
- Toriel? Sonia zostanie u nas no noc. tak nie martw się. no, pa.- usłyszałam rozmowę Sansa i Toriel.- załatwione.
- Dobra... moja kolej.
Wypadło na Papsa.
- WYZWANIE!
- Przytul brata!- powiedziałam i zobaczyłam jak oboje leżą na ziemi i się tulą.
Zaczęłam chichotać. Po wstaniu z ziemi Papyrus zakręcił butelką. Wypadło na Sansa.
- pytanie było, to teraz wyzwanie.
-HMM...POCALUJ SONIE.
Oboje się zarumieniliśmy. On na niebiesko a ja na fioletowo.(tak...mam tak od zawsze...)
- co?!
-POCAŁUJ SONIE!
- dobra, dobra, już nie krzycz...
Sans powoli przysunął się do mnie, i pocałował w policzek. Wrócił na miejsce i schował swoja twaz w rękach. Po chwili zakręcił butelką. Zatrzymała się na mnie.
- Pytanie.
-...dobra, pierwsze jakie mi się na myśl nasuwa. kochasz kogoś?
-...
Zapadła cisza. Sans zakrył twarz poduszką i zaczął mruczeć do siebie," jestem idiotą, jestem idiotą...". Zastanowiłam się nad odpowiedzią.
- Szczerze mówiąc to...Nie wiem.
Zakręciłam butelką. Papyrus.
- PYTANIE.
- O mam! Czemu jak szliśmy tutaj, to po drodze jak oddałam Sansowi bluzę chichotałeś?! To pytanie męczy mnie do teraz!
- BO JA...POMYŚLAŁEM ŻE BYLIBYŚCIE ŚWIETNĄ PARĄ.
- CO?!- krzyknęłam jednocześnie z Sansem.
- HAHAHA! JAK BYŚCIE WIDZIELI TERAZ SWOJE MINY!
Siedzieliśmy z Sansem osłupiali. Byłam cała fioletowa na twarzy. Sans z resztą też się rumienił, a Papyrus śmiał się w najlepsze.
***TIME SKIP***
Siedzieliśmy na kanapie.
- Pora spać.
- taa...-powiedział ziewając Sans.
- TO GDZIE CHCESZ SPAĆ?
Tutaj.- pomyślałam.
- nie. Będziesz spała u mnie w pokoju ja prześpię się tutaj.
- Skąd ty...?
- nieważne...
- NO DOBRA, TO DOBRANOC!
- Dobranoc!
-miłych snów, Paps.
Poszłam do pokoju Sansa. Usiadłam w kącie na ziemi, założyłam słuchawki i puściłam muzykę.
-Skąd on wiedział co ja myślałam? Czy on czyta w myślach czy co? Jak tak to on wie że... Nie! To niemożliwe...
Myślałam nad tym dłuższy czas po czym usnęłam w tym kącie na ziemi.
CZYTASZ
Undertale - " Inna, ale taka sama... "
FanfictionAutor okładki: @Shinam-Chan Bardzo mi pomagasz, dzięki ^^ To moje pierwsze opowiadanie w życiu! Mam nadzieje że moja praca nie pójdzie na marne ^^