Rozdział 6 - "Gra w butelkę"

619 37 74
                                    

Papyrys i Sans szli przodem rozmawiając o czymś. Nie wiem o czym bo nie słuchałam ich. Rozmyślałam nad tym, co mam zrobić. Z jednej strony cieszyłam się że spotkałam Sansa i Papyrusa, ale nie wiem czy tutaj się zaklimatyzuje. Spojrzałam na Sansa. Chyba zaczęło mu być zimno. Zdjęłam jego bluzę i powoli do niego podeszłam.

- Masz bo mi tu zamarzniesz!- powiedziałam zarzucając mu okrycie na plecy.

- nie trzeba nie jest mi zimno.

- Bo ci uwierze....Po za tym ja już się ugrzałam. – nie tak do końca, ale nie chciałam żeby zachorował.

- dzięki... - odpowiedział zrezygnowanie wiedząc że nie wygra, po czym założył bluzę.

Papyrus cicho zachichotał. Nie wiedziałam do końca dlaczego. Sans podszedł do niego i się pytał czemu się śmieje. Nie uzyskał odpowiedzi a jedyni szeroki uśmiech brata.

I w ten oto sposób doszliśmy do domu szkieletów. Gdy weszłam do środka przywitał mnie ciepły podmuch wiatru i zapach spaghetti oraz ketchupu. Po zdjęciu butów podeszłam do małego grzejnika obok kanapy i zaczęłam się rozgrzewać. Na kanapie koło mnie usiadł Sans i patrzył co robię. Papyrus poszedł do kuchni zrobić herbatę i coś na obiad.

- to nad czym tak myślałaś po drodze?- odezwał się nagle Sans.

- A nad niczym ważnym.

- na pewno?

- No...Może.

- a więc?

- Zastanawiałam się co dalej. Nie chcę się narzucać Toriel, zostając u niej. Już ma na utrzymaniu Frisk. Źle bym się czuła zostając tam...

- zawsze możesz zamieszkać u nas. Paps się ucieszy. bardzo cię polubił.

Upss... Tego się bałam. Nie wiedziałam co powiedzieć. Uratował mnie młodszy brat, który zawołał na spaghetti. Szybko poszłam do kuchni i usiadłam na krześle przy stole. Przede mną stał talerz ze spaghetti. Wyglądało smakowicie. Gdy wszyscy zajęli miejsce zaczęliśmy jeść.

- Było bardzo dobre.- oznajmiłam kończąc posiłek.

-DZIĘKUJE!

- lekcje gotowania na coś się zdały.

Po obiedzie zaczęła się rozmowa. Zastanawialiśmy się co porabiać. Wpadłam na pomysł żeby pograć w butelkę. Bracia się zgodzili. Po chwili siedzieliśmy na dywanie a na środku była butelka od ketchupu.

- NO TO ZACZYNAMY!- powiedział Paps kręcąc butelką.

Wypadło na Sansa.

- pytanie.

-HMM... O MAM! WIEM ŻE TO DZIWNE PYTANIE JAK NA BRATA ALE NADAL NIEWIEM ILE MASZ LAT.

- ja mam...19 lat...- powiedział cicho nie wiem czemu.

-OK. TERAZ TWOJA KOLEJ.

Sans zakręcił butelką. Wypadło na mnie.

- no to, pytanie czy wyzwanie?

- wyzwanie! – powiedziałam pewnie.

- no to zostań u nas na noc.

Czy to ma związek z poprzednią rozmową?- pomyślałam.

- Ale...

- O TAK BĘDZIE SUPER! – przerwał mi Papyrus.

- No okey. Tylko zadzwonię do Toriel i powiem że...

- Toriel? Sonia zostanie u nas no noc. tak nie martw się. no, pa.- usłyszałam rozmowę Sansa i Toriel.- załatwione.

- Dobra... moja kolej.

Wypadło na Papsa.

- WYZWANIE!

- Przytul brata!- powiedziałam i zobaczyłam jak oboje leżą na ziemi i się tulą.

Zaczęłam chichotać. Po wstaniu z ziemi Papyrus zakręcił butelką. Wypadło na Sansa.

- pytanie było, to teraz wyzwanie.

-HMM...POCALUJ SONIE.

Oboje się zarumieniliśmy. On na niebiesko a ja na fioletowo.(tak...mam tak od zawsze...)

- co?!

-POCAŁUJ SONIE!

- dobra, dobra, już nie krzycz...

Sans powoli przysunął się do mnie, i pocałował w policzek. Wrócił na miejsce i schował swoja twaz w rękach. Po chwili zakręcił butelką. Zatrzymała się na mnie.

- Pytanie.

-...dobra, pierwsze jakie mi się na myśl nasuwa. kochasz kogoś?

-...

Zapadła cisza. Sans zakrył twarz poduszką i zaczął mruczeć do siebie," jestem idiotą, jestem idiotą...". Zastanowiłam się nad odpowiedzią.

- Szczerze mówiąc to...Nie wiem.

Zakręciłam butelką. Papyrus.

- PYTANIE.

- O mam! Czemu jak szliśmy tutaj, to po drodze jak oddałam Sansowi bluzę chichotałeś?! To pytanie męczy mnie do teraz!

- BO JA...POMYŚLAŁEM ŻE BYLIBYŚCIE ŚWIETNĄ PARĄ.

- CO?!- krzyknęłam jednocześnie z Sansem.

- HAHAHA! JAK BYŚCIE WIDZIELI TERAZ SWOJE MINY!

Siedzieliśmy z Sansem osłupiali. Byłam cała fioletowa na twarzy. Sans z resztą też się rumienił, a Papyrus śmiał się w najlepsze.

***TIME SKIP***

Siedzieliśmy na kanapie.

- Pora spać.

- taa...-powiedział ziewając Sans.

- TO GDZIE CHCESZ SPAĆ?

Tutaj.- pomyślałam.

- nie. Będziesz spała u mnie w pokoju ja prześpię się tutaj.

- Skąd ty...?

- nieważne...

- NO DOBRA, TO DOBRANOC!

- Dobranoc!

-miłych snów, Paps.

Poszłam do pokoju Sansa. Usiadłam w kącie na ziemi, założyłam słuchawki i puściłam muzykę.

-Skąd on wiedział co ja myślałam? Czy on czyta w myślach czy co? Jak tak to on wie że... Nie! To niemożliwe...

Myślałam nad tym dłuższy czas po czym usnęłam w tym kącie na ziemi.

Undertale - " Inna, ale taka sama... "Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz