Perspektywa Soni
Wahałam się, czy to mu powiedzieć. Pocieszał mnie fakt , że to rada Kariny. A ona zawsze ma racje w tych sprawach.
- to chciałaś powiedzieć?
- Nie wiem czy ci to mówić...
- mi możesz wszystko powiedzieć. no dalej, przecież nie mamy całej nocy. – powiedział chichocząc.
- No dobra... Jak byliśmy młodsi to... Podobałeś mi się, a teraz...
- a teraz?- zapytał niepewnie.
Zamilkłam. Nie mogłam z siebie wydusić ani słowa. Siedzieliśmy w tej ciszy parę chwil. W końcu odważyłam się coś powiedzieć.
- Kocham cię, Sans.- powiedziałam cicho.
Cała fioletowa na twarzy, siedziałam i patrzyłam się w podłogę.
- ja...-zaczął Sans.
Spojrzałam na niego. Patrzył w swoją szklankę z napojem. Był cały niebieski pod oczodołami. Słodko wyglądał jak się rumienił. Ta cisza była niezręczna. Postanowiłam ją przerwać.
- Co chciałeś powiedzieć?
- pora żebyś wracała. pozwól że po drodze na chwile wejdę do mojego domu.
- No dobra, to chodźmy.
Podziękowaliśmy właścicielowi i wyszliśmy z baru. Poszliśmy w stronę domu Sansa. Po cichu weszliśmy do środka, żeby nie obudzić Papsa. Usiadłam na kanapie. Byłam strasznie zmęczona. Sans bez słowa poszedł do swojego pokoju. Siedziałam oparta plecami o poduszki. Nawet nie wiem kiedy zasnęłam.
***TIME SKIP***
Obudziłam się w pokoju, w domku Toriel.
Poczułam, że coś leży na moich nogach. To był Sans. Zachichotałam lekko. Delikatnie, żeby nie obudzić szkieleta, sięgnęłam po telefon. Była 8 nad ranem. Powoli wyciągnęłam nogi spod Sansa. Nie chciałam go budzić. Tym bardziej po tym co się stało w nocy...Wstałam i przykryłam Sansa kołdrą. Ten przewrócił się tylko z boku na bok, i spał dalej. Zeszłam na dół. Nie było nikogo. Najwyraźniej wszyscy spali. Usiadłam na sofie w salonie. Myślałam czy dobrze zrobiłam, mówiąc mu to wszystko. Ale gdybym to trzymała w sobie to... Może lepiej że mu to powiedziałam. Chciałam z nim porozmawiać, ale jak się obudzi. W końcu to była męcząca noc. Tym bardziej że Sans przeniósł mnie śpiącą tutaj. No chyba że się teleportował. ;-; Siedząc tak usnęłam.
***TIME SKIP***
Obudziła mnie Toriel.
- Hey Toriel.
- Witaj. Czemu śpisz tutaj?- zapytała zdziwiona.
- Ja przyszłam tutaj jak nikogo nie było, i przypadkowo usnęłam. A po za tym chodź, pokaże ci coś.- powiedziałam chichocząc.
Zaprowadziłam Toriel to mojego pokoju. Lekko uchyliłam drzwi. Spojrzała na Sansa a potem na mnie. Po chwili zaczęłyśmy się obie śmiać. Szkielet szybko zerwał się z łóżka i spojrzał na nas.
- miła pobudka, dziękuje.- warknął i chwycił się za czaszkę.
- No dobra. A teraz niech któreś z was mi wytłumaczy, co się tu dzieje i czemu Sans jest tutaj a nie w swoim domu.
Spojrzałam na Sansa o on na mnie. Zaczęliśmy się śmiać. Gdy się uspokoiliśmy, zeszliśmy do salonu, a szkielet wytłumaczył wszystko Toriel. Oczywiście nie wspominając o zajściu w barze. Przeprosiłam ją że wyszłam w nocy z domu. Ale ona nie była zła. Może dlatego że byłam w dobrych rękach? Boże, co ja wygaduje?! Dobra spokój.
CZYTASZ
Undertale - " Inna, ale taka sama... "
FanfictionAutor okładki: @Shinam-Chan Bardzo mi pomagasz, dzięki ^^ To moje pierwsze opowiadanie w życiu! Mam nadzieje że moja praca nie pójdzie na marne ^^