Rozdział 8 - "Telefon"

547 36 24
                                    

Perspektywa Sansa

Siedziałem w jadalni z Toriel i Frisk. Po chwili z góry zeszła Sonia. Usiadła przy stole i zaczęła rozmawiać z Toriel.

- Dzisiaj zostanę na noc tutaj, a jutro z tobą porozmawiam na ten temat. W cztery oczy.

- Oh... No dobrze.- odpowiedziała Kozica podając obiad.

Po posiłku musiałem pozałatwiać pewne sprawy. A mówiąc sprawy, znaczy zakupy. Więc pożegnałem towarzystwo i poszedłem do sklepu. Spojrzałem na listę zakupów.

Ketchup

Makaron

Mielone

Pomidory

Chleb

Masło

Herbata

Woda

Zebrałem wszystkie potrzebne rzeczy. Podszedłem do kasy, zapłaciłem i udałem się w stronę domu. Po drodze zauwarzyłem Sonię w parku. Rozmawiała przez telefon. Podszedłem bliżej aby podsłuchać rozmowę. Wiem że nie powinienem, ale byłem ciekawy z kim rozmawia. Usłyszałem kawałek rozmowy.

- Wiesz... Ja chyba już nie wrócę na powierzchnie. W ogóle to cud że żyje. Ale wiesz co? Ja nawet nie chce stąd odchodzić. Bardzo przywiązałam do tego miejsca, do tych potworów. Wiem że twoja rodzina mnie lubi i bardzo dziękuje wam za to co dla mnie zrobiliście, ale zrozum. Tutaj nie muszę się ukrywać. Po za tym nie mogę zostawić ich. Sansa już kiedyś straciłam i nie chce tego przeżywać jeszcze raz. Papyrus by się zapłakał na śmierć jak bym odeszła, już nie mówiąc o Toriel. Chyba wiesz co przeszłam i wiesz jak się cieszę że ich znalazłam. Pierwszy raz od bardzo dawna jestem szczęśliwa.

- hey Sonia- postanowiłem jej przerwać.

- Co? Ah, to ty. Nie strasz mnie Sans. Poczekaj. Karina musze kończyć. Zadzwonię później. Okey, pozdrowię. No papa.

Gdy skończyła rozmowę, schowała telefon do bluzy i spuściła głowę na dół.

- Dużo słyszałeś z tej rozmowy? – zapytała po chwili.

- nie, nie dużo.

- To może nawet lepiej. A i masz pozdrowienia od Kariny. Znaczy od mojej przyjaciółki.

- miło z jej strony. może pójdziemy do mnie do domu?

- Okey. Skrótem?

- skąd wiesz?

- Domyśliłam się.

przeniosłem nas do domu. Zaniosłem zakupy do kuchni i usiadłem na kanapie obok Soni.

- mogę ci zadać pytanie?

- Jakie?

- ta Karina to człowiek czy potwór?

- A czy to ważne?

- dla mnie tak.

- Człowiek...- mruknęła pod nosem.

- okey. mi to nie przeszkadza. tak tylko pytam.

- wiesz muszę iść do domu.

Odprowadziłem ją do domu Toriel i wróciłem do własnego. Usiadłem na materacu w moim pokoju i zacząłem czytać książkę. Naglę usłyszałem dzwonek telefonu, ale nie mojego. Zszedłem na dół. Na stole leżał telefon Soni. Dzwoniła to dziewczyna co wcześniej, Karina. Odebrałem.

- halo?

- Halo? Ty nie jesteś Sonia. Kim jesteś?

- jestem Sans, jej przyjaciel. Sonia zostawiła u mnie swój telefon.

- Aha to ja zadzwonię później.

- okey.

Rozłączyła się. Postanowiłem odnieść telefon właścicielce. Miałem godzinę do powrotu Papsa, wiec musiałem się spieszyć.

***TIME SKIP***

Zapukałem w drzwi od pokoju Soni. Otworzyła mi zdziwiona.

- Co ty tutaj robisz?

- zostawiłaś u mnie telefon. Przyniosłem ci go.

- Dziękuje! – odpowiedziała, rzucając mi się na szyję.- Już myślałam że gdzieś mi wypadł.

Czułem jak się rumienię. Sonia mnie puściła i eż się zarumieniła.

- Eeeee... Ja... Przepraszam.- powiedziała nieśmiało.

- nic się nie stało. – odpowiedziałem oddając jej telefon.

- Jeszcze raz dziękuje.

- muszę już iść. Paps będzie się martwic jak przyjdzie i mnie nie będzie.

- No dobra, to pa. – powiedziała, po czym się do mnie zbliżyła, pocałowała mnie w „policzek" i szybko zamknęła się w pokoju,

Stałem tak jeszcze przez chwile. Przeteleportowałem się do domu. Gdy wszedłem do domu od razu było pytanie.

-GDZIE TY SIĘ PODZIEWAŁEŚ? I...CZEMU JESTEŚ NIEBIESKI NA TWARZY?- zapytal chichocząc.

- byłem oddać telefon Soni bo go tu zastawiła.

- A CZEMU SIĘ RUMIENISZ?- zapytał ponownie.

- nie ważne...

Poszedłem do pokoju i położyłem się na łóżku. Byłem tak zmęczony, że od razu zasnąłem.



Rozdział pisany na szybko więc przepraszam za ewentualne błędy. i wiem trochę dziwny ten rozdział XD.


Undertale - " Inna, ale taka sama... "Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz